Pasożyty wybrane
Obudziłem się dzisiaj z uczuciem mdłości i miałem lekko wzdęty brzuch. Takie symptomy wskazują, że cierpię na pasożyty. Tylko skąd się one u mnie wzięły? No fakt, poszedłem wczoraj na wybory, czyli w samo jądro pasożytnictwa.
Bardzo starałem się nie wybrać najgroźniejszego pasożyta, dlatego pilnie czytałem listę kandydatów. Szkodliwość pasożytów zależy od ich rodzaju i liczby. Nie głosowałem na pierwotniaki, czyli partię ludową, bo w tej grupie jest najwięcej pełzaków. To robaki, które zawsze wiedzą, do kogo przypełznąć. Sam pełzak jest nieszkodliwy, ale jak się skuma z jakimś robakiem, to potrafi taką koalicję stworzyć w jelitach, że potem głowa boli. Robaki rozpoznasz dopiero po zbadaniu kału, bo tak możesz nawet nie wiedzieć, że zaatakowały twój organizm. Gdzie robaki, tam też pełzaki.
Na karcie do głosowania sporo było nicieni. Te pasożyty na pierwszy rzut oka wydają się niegroźne, a nawet miłe i sympatyczne. Dzieje się tak, ponieważ te paskudztwa potrzebują gleby do rozwoju. Dopiero po roku posłowania, znaczy się pasożytowania, widać, jakie z nich potwory. Sukces partii nicieni zależy od tego, czy posiada jaja inwazyjne. W Łodzi partia nicieni nie ma żadnego jaja inwazyjnego, za to w Krakowie, no, no, tam to się ulęgło takie jajo, że partie innych pasożytów muszą miejsca ustąpić.
Nie było więc w Łodzi tak strasznie, bo tu jakoś największe robactwo nie ściągnęło, tylko rozpełzło się po kraju. Wybierałem zatem mniejsze zło, czyli tradycyjnie. Nie będę szczegółowo pisał o łódzkich pasożytach, bo wszystkie mordy znajome. Na liście mamy absolwentkę, byłego ucznia (nie skończył tej szkoły), jakiegoś sponsora oraz przyjaciela rodzica jednego z uczniów, w sumie też pasożyty, tylko swoje, więc mniej szkodzą. Jeden pasożyt od lat w Parlamencie Europejskim, więc od niego mniejsza szkoda, tylko swędzenie i niespokojny sen (rodzina na niego głosowała, ale ja nie).
Przychodzę do szkoły po wyborach, a tu pomór. Sporo nauczycieli nieobecnych, a ci, co przyszli, w strasznym stanie: bóle brzucha, utrata apetytu, wzdęcia, zmęczenie, biegunki lub zaparcia. Do toalety dla belfrów nie sposób było się dzisiaj dopchać, takie obłożenie. Widać, że rada pedagogiczna złapała pasożyta, znaczy się głosowała.
Tylko ludzie, którzy nie poszli na wybory, chodzą z uśmiechem od ucha do ucha, bo na nic nie cierpią. A my, aktywni wyborcy, w coraz gorszym stanie. Ale czego się nie robi dla demokracji. Masz, pasożycie, żryj se na zdrowie, radości życia i tak mi nie odbierzesz.
Komentarze
A ja SE nie głosujEM. Programowo mam w gdzieś.O.
Gdzieś* bez „w” miało byc 🙂 o:)
I pomyśleć, że ja namawiałem do głosowania, a pan tak sugestywnie maluje obraz po bitwie, że teraz mam mieszane uczucia.Czy robiłem słusznie?
Panie Czesławie,
słusznie Pan robił. A politycy robią nas w konia właśnie dlatego, że jest nas mało, tzn. mało osób mówi sprawdzam w tej grze. Wybory byłyby sprawdzianem dla polityków, gdyby więcej osób w nich uczestniczyło. A co do pasożytów, to lek musi zażyć całe społeczeństwo, czyli im więcej osób kontroluje polityków, tym lepiej. Piszę o oczywistościach, ale chcę tylko powiedzieć, że dobrze Pan zrobił, namawiając ludzi, aby wzięli udział w wyborach. A że potem się cierpi, to inna para kaloszy.
Pozdrawiam
DCH
Czytam Pański blog regularnie, często zgadzam się z obserwacjami. Od jakiegoś czasu obserwuję w Pana felietonach wykładniczo rosnący poziom frustracji. Chyba faktycznie potrzebne są już wakacje.
A mi się wydaje, że masowa demokracja pośrednia musi się degenerować. Zbyt łatwo się steruje masami, nieważne w jakiej liczbie pójdą do wyborów.
Czy istotnie gdyby głosowało nas więcej, to efekt byłby inny lub lepszy? Bzdura! Byłby tylko bardziej przypadkowy.
Ale wykładzik z parazytologii bardzo przyjemny.
A myślałem, że Gospodarz jest tylko panem od polskiego.
a