Wojna belfersko-belferska pod flagą maturalną
Nie chodzi o to, aby uczniowie dobrze zdali maturę. Chodzi o to, aby zdali ją lepiej niż podopieczni innego nauczyciela. W mojej szkole konkurencja między polonistami jest minimalna, natomiast w wielu innych placówkach jest ogromna. Zdarza się, że nauczyciel X, egzaminujący uczniów kolegi, próbuje udowodnić, że oni niewiele umieją. Matura stwarza okazję, aby zaprezentować się lepiej w oczach dyrekcji, a dobrym sposobem na to jest pognębienie obcych uczniów.
Konkurencja między nauczycielami w mojej szkole – podkreślam ponownie – jest minimalna, ale czasem mam wrażenie, że dyrekcja próbuje nas na siebie napuścić. W jakim celu informuje na przykład, że uczniowie nauczyciela X zdali najlepiej maturę, a nauczyciela Y najgorzej? Mam nadzieję, że takie uwagi nie są celowe, lecz przypadkowe (częściej dyrekcja omawia wyniki, informując, że klasa zdała na danym poziomie, a nie że uczniowie danego nauczyciela osiągnęli ten wynik – i tak jest chyba lepiej). W każdym razie do tej pory nikomu nie udało się nas sprowokować do niezdrowej rywalizacji, czyli takiej, która odbywałaby się kosztem uczniów.
Byłem świadkiem takiej rywalizacji nauczycieli (w obcej szkole), od której robiło się człowiekowi nieswojo (najdelikatniej mówiąc). Staram się zrozumieć motywacje kolegów, którzy koniecznie chcieli być najlepsi w swojej szkole. Mnie też nie jest obca ambicja. Duma z osiągnięć uczniów ma naprawdę przyjemny smak, więc chciałbym jej zaznawać jak najczęściej, jednak nie za cenę pognębienia uczniów kolegi czy koleżanki. Pamiętam, jak jedna z koleżanek powiedziała nam polonistom, że jest pewna, iż będziemy traktować jej uczniów tak samo lub nawet lepiej niż swoich własnych. To prawda, tak właśnie robimy, tzn. na wojnę, prowadzoną kosztem uczniów, ze sobą nie chodzimy.
Komentarze
>Konkurencja między nauczycielami w mojej szkole – podkreślam ponownie – jest minimalna, ale czasem mam wrażenie, że dyrekcja próbuje nas na siebie napuścić. W jakim celu informuje na przykład, że uczniowie nauczyciela X zdali najlepiej maturę, a nauczyciela Y najgorzej? Mam nadzieję, że takie uwagi nie są celowe, lecz przypadkowe (częściej dyrekcja omawia wyniki, informując, że klasa zdała na danym poziomie, a nie że uczniowie danego nauczyciela osiągnęli ten wynik – i tak jest chyba lepiej). <
Nie chcę się wypowiadać o tym przypadku bo go nie znam, ale wiele dyrekcji robi swiadomie takie(i wiele innych)numery żeby nauczycieli sklócić bo takimi latwiej się rządzi.Szczególnie jeśli dyrekcja jakąś lewiznę odstawia, to taka sytuacja jest jej baaardzo na rękę;-)))
Szkoda, że nie wyciąga Pan wniosków do końca.
Jeśli tak sytuacja ma miejsce, to dlatego i tylko dlatego, że pozwala na to dyrekcja szkoły.
A judzenie, które Pan opisuje, to już patologia równoważna wkładaniu koszy na głowę nauczyciela.
Dyrekcja szkoły decyduje o poziomie bardziej niż wysiłki indywidualnych nauczycieli. Gdyby jeszcze łatwiej było wyrzucić źle uczącego nauczyciela(kę), który jednak nie molestuje seksualnie uczennic/uczniów, nie przychodzi pijany(a) na lekcje, nie bierze łapówek za dobre stopnie…
Wiedzą o tym rodzice. Nie spotkałem się ze stwierdzeniem, że szkoła ma dobrych nauczycieli. Że szkoła ma dobrą dyrektorkę(a) i owszem…
Tego rodzaju rywalizacja jest wyrazem niskiego poczucia własnej wartości. Pomóc może terapia u psychologa. Dotyczy to też dyrekcji szkoły.
Zgadzam sie z mp. Nauczyciele chodza tak jak jak ich ustawi dyrekcja.
Tylko od postawy dyrekcji, jasno i czytelnie eksponowanej cialu pedagogicznmu, zalezy czy to cialo bedzie zdrowo zaspakajac swoje ambicje czy tez bedzie nadzerane chora rywalizacja.
Wlasnie zmienil sie dyrektor w mojej szkole. Jesli chodzi o rywalizacje to nic sie nie zmienilo, bo nic szczegolnego nie bylo ale zmienila sie „elegancja atmosfery szkolnej”.
Dyrektor w mowie inaugurujacej rozpoczecie roku szkolnego pieknie przeczytal wiersz „Nowe jutro, nowy ja”. Niby nic szczegolnego ale: cialo odnowilo sie przywdziewajac nowe, wiosenne odzienie, wlasciwe odnowionym ludziom usmiechy, nowe, jeszcze serdeczniejsze podejscie do ucznia. Slowem wszyscy i wszystko nowe i lepsze.
Ile moze zalezec od jednostki…
Czarodziej nie dyrektor. Nie jest chodzacym idealem ale czyni swoja szkole lepszym miejsccem do nauki i do pracy. Zycze wszystkim takich.
>Nauczyciele chodza tak jak jak ich ustawi dyrekcja.<
Generalizujesz.nauczyciele są różni(zarówno na + jak i na -), a dyrekcja jest często taka jaką wybierze i ustawi organ prowadzący i kuratorium…;-)oraz ustanowione przez nie regulacje prawne…
„Nauczyciele chodza tak jak jak ich ustawi dyrekcja.”
Nie mialam zamiaru nikogo urazic. Stwierdzam tylko, ze nauczycele (tak jak pracownik kazdej innej firmy) zachowuje sie racjonalnie: „Nie gryz reki , krora cie karmi”. Nikt nie bedzie chodzil wstecz do kiegrunku, ktory wyznaczy chlebodawca, w tym przypadku dyrektor.
„Matura stwarza okazję, aby zaprezentować się lepiej w oczach dyrekcji, a dobrym sposobem na to jest pognębienie obcych uczniów.” i równocześnie „W każdym razie do tej pory nikomu nie udało się nas sprowokować do niezdrowej rywalizacji, czyli takiej, która odbywałaby się kosztem uczniów.” A gdzie dowody, że wszyscy nauczyciele są tak kryształowo czyści i nieskazitelni? Znam przypadek, kiedy dwaj niecierpiący się panowie (bez żadnej inspiracji dyrekcji), jak mogli, to „oblewali” sobie nawzajem swoich uczniów, na przykład polonista w klasie matematyka, a matematyk w klasie polonisty.
Do JAnik Aleksander, to mieli oblewać w swoich klasach?