Rekrutacja do przedszkoli

W Łodzi może zabraknąć miejsc dla 2 tysięcy dzieci (przygotowano ok. 18 tys. miejsc, a chętnych może być 20 tys.). Nic dziwnego, że rodzice maluchów przeżywają wielki stres. Co można zrobić, aby dziecko zostało przyjęte?

Wszystko w rękach rodziców 6-latków. Jeśli wybiorą szkoły, zwolnią miejsca dzieciom młodszym. Urząd Miasta zachęcająco informuje, że można wybrać szkołę (zob. tekst „Przedszkole, a może szkoła”). Przedszkole musi przyjąć 6- i 5-latki. W najgorszej sytuacji są 3-latki. Rodzice tych ostatnich usiłują na wszelki wypadek zaklepać miejsce w żłobku. Niestety, żłobki podlegają pod Ministerstwo Zdrowia, a nie MEN, więc to nie jest wszystko jedno, gdzie dziecko zostanie przyjęte. Jeśli do żłobka, zapłaci Ministerstwo Zdrowia, jeśli do przedszkola – MEN. Dlatego dyrekcjom żłobków zabroniono przyjmować dzieci, które w danym roku kończą 3 lata. Muszą iść do przedszkola, a jeśli w przedszkolach nie będzie dla nich miejsc, niech idą tam, gdzie pieprz rośnie. Jeśli premier Donald Tusk twierdzi, że liczy się dla niego dobro dzieci, niechże wymusi na ministrze zdrowia decyzję, aby 3-latki były przyjmowane do żłobków, gdy zabraknie dla nich miejsc w przedszkolach. Konia z rzędem dla premiera, jeśli zechce tę sprawę załatwić.

A zatem wszystko w rękach rządu, który gada, że dzieci kocha, ale problemu z brakiem miejsc w przedszkolach nie usiłuje załatwić. Może należałoby zamienić parę szkół na przedszkola? Zamiast likwidować placówki edukacyjne, przekształćmy je na takie, jakich teraz pilnie potrzeba. Czy rodzice małych dzieci mają wyjść na ulice, aby rząd zrozumiał, że należy zwiększyć liczbę przedszkoli w kraju? Czy co roku ma się powtarzać cały ten cyrk z walką o miejsca w przedszkolach?

Ludzie walczą, kombinując, czyli po polsku. Już mnie znajomi pytają, komu i co należy wręczyć, aby dziecko zostało przyjęte. Wystarczy drobny upominek, czekolada, kawa, czy trzeba coś konkretnego w kopercie?

Nabór ma być komputerowy, ale przecież za komputerem stoi człowiek. Kto to taki? Czy jest gotów pomóc? Za jaką cenę? Nie liczy się, czy ktoś bierze, czy nie. Najważniejsza jest wiedza, jak inni rodzice załatwiają miejsce dla swojego dziecka. Żaden rodzic nie chce być gorszy. Więc wszyscy pytają, co należy zrobić. Urząd Miasta Łodzi każe wypełnić formularz i czekać do końca kwietnia, kiedy to zostaną ogłoszone wyniki. W sytuacji, kiedy co dziesiąte dziecko do przedszkola nie zostanie przyjęte, trudno oczekiwać, że rodzice będą w spokoju czekać. Będą usiłowali coś zrobić, aby potem nie żałować, że inni jednak się postarali. Też się zastanawiam, co mam robić. Czekać czy ruszać i załatwiać po polsku?