Śnieg na dachu

Przydałoby się sprzątnąć śnieg z dachów szkół, ale to przecież kosztuje, więc może wystarczy modlitwa. W mojej szkole pracuje czterech księży, dlatego dach zawalić się nie powinien (chyba że księża niepobożni). Jeśli jednak nadal będzie padać tak obficie, sama modlitwa może nie wystarczyć. Ciekawe, jak radzą sobie inne szkoły.

OP (organ prowadzący) przypomina, że do obowiązków dyrekcji należy oczyszczanie dachu z nadmiaru śniegu, ale pieniędzy na tę robotę nie daje. A kosztuje ona od 3 do 5 zł za metr kwadratowy jednorazowego oczyszczenia. Powierzchnia dachu mojej szkoły to tysiąc metrów kwadratowych, czyli trzeba mieć minimum 3 tysiące zł, aby dach odśnieżyć. OP przypomina o bezpieczeństwie, ale pieniędzy nie daje, więc właściwie chodzi tylko o ustalenie, kto będzie odpowiedzialny za – odpukać – ewentualną katastrofę. OP swoim pismem bez finansowego pokrycia tworzy jedynie dowody, że pisma do dyrektorów rozesłał, ale o prawdziwe bezpieczeństwo uczniów nie dba wcale. Dla sądu jednak będzie najważniejsze, że dyrektorzy polecenia nie wykonali, więc są winni. Tymczasem dyrektorzy dachu odśnieżyć nie mogą, bo przecież nie mają za co. Może taniej byłoby przeszkolić jakiegoś pracownika (musi mieć uprawnienia do pracy na wysokościach), np. nauczyciela, któremu brakuje godzin do pełnego etatu, aby dorobił do skromnej pensji i za połowę ceny zrzucał śnieg z dachu. W końcu 1500 zł do ręki za jednorazowe odśnieżenie dachu to tyle samo, ile wynosi pensja nauczyciela mianowanego.

Pamiętam, jak po katastrofie w Katowicach w panice odśnieżano wszystkie dachy, w tym także ten w mojej szkole. Teraz w żadnej szkole pies z kulawą nogą nie interesuje się ilością śniegu na dachu. Wychodzi więc, że jednak wszyscy liczą na modlitwę, a nie rzetelną robotę.

Nie martwiłbym się tym problemem, bo też ufam w pomyślne skutki modlitwy, ale widziałem dzisiaj, że odśnieżano dachy w hipermarketach. To mnie przekonało, że niebezpieczeństwo jest. Może mury szkoły mocniejsze niż mury hipermarketów, ale przecież nie aż tak mocne, aby przetrzymać wszystko. Uważam, że najniebezpieczniejszym miejscem w szkole jest sala gimnastyczna (duża powierzchnia dachu bez podpórek), więc radziłbym przynajmniej odśnieżyć tę część dachu. A jeśli nie będzie żadnego odśnieżania, to przynajmniej zawieśmy lekcje w tym miejscu. Ja w każdym razie do sali gimnastycznej wejdę dopiero wiosną – teraz za żadne skarby. Mam rodzinę.