Urzędnicy wracają

Co za pech! Było się urzędnikiem i siedziało na ciepłej posadce w wydziale edukacji, kuratorium czy w okręgowej komisji egzaminacyjnej, aż jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość, że trzeba wracać do szkoły. W Łodzi paru urzędników pożegnało się ze swoim stanowiskiem i próbuje odnaleźć się w dawnej roli nauczyciela. Po latach nieobecności w szkole nie tak łatwo wrócić pod tablicę. Zdarza się, że byli urzędnicy popadają nawet w depresję.

Szkoły boją się urzędników. Niejedna dyrekcja żyje w strachu przed wizytacją z kuratorium. Zresztą jest się czego bać. Urzędnicy potrafią dopiec do żywego i dyrekcji, i nauczycielom. Wytykają braki, nakazują wdrożyć absurdalne programy naprawcze, pouczają i krytykują. Urzędnicy chyba myślą, że wiecznie będą siedzieć na swoich stołkach. Tymczasem łatwo z nich spaść. Fortuna kołem się toczy. „Kto tak mądry, że zgadnie, co nań jutro przypadnie?” Dlatego rozsądek powinien podpowiadać wszystkim urzędnikom, że będą musieli kiedyś do szkoły wrócić. Jak zostaną przyjęci przez nauczycieli? Jak przyjmie ich dyrektor? Czy z otwartymi ramionami, czy też jak zarazę?

Wszyscy dążą do ciepłych posadek. Ja też bym nie odmówił, gdyby mnie powołano. Jednak zaraz po powołaniu brałbym pod uwagę, że w każdej chwili mogę zostać odwołany. „Czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny” – ostrzegał Jezus. Praca w charakterze urzędnika powinna zatem polegać na przygotowywaniu sobie gruntu pod ewentualny powrót do szkoły. A jednak pod wpływem awansu człowieka tak rozpiera duma, że w ogóle nie bierze pod uwagę, iż może stracić to, co ma. Niejeden urzędnik w wydziale edukacji, kuratorium czy w okręgowej komisji egzaminacyjnej zachowuje się tak, jakby sądził, że kroczy prostą drogą do nieba. Jakże będzie zaskoczony, gdy Opatrzność strąci go z wysokości wprost do szkoły.