Kto uczy przedsiębiorczości?
MEN chce, aby godzin przedsiębiorczości było o połowę mniej. Ludzie się oburzyli, ekonomiści załamali ręce (zob. tekst i komentarze w „Gazecie Wyborczej”), a ja myślę, że problem nie tkwi w ilości, tylko w jakości. Na palcach jednej ręki można policzyć w całej Polsce szkoły, w których przedsiębiorczości uczą nauczyciele po studiach ekonomicznych. W całej reszcie szkół uczą tego przedmiotu historycy, geografowie, poloniści, filozofowie i inni prawie specjaliści od ekonomii. Nie chcę nikogo urazić, ale przedsiębiorczości powinni uczyć absolwenci ekonomii, a wtedy można by dyskutować, czy godzin tego przedmiotu powinno być więcej niż jest. Dopóki jednak będzie to przedmiot wykładany jako uzupełnienie etatu dla geografów czy historyków, nie ma sensu gadać, że młodzież wiele traci z powodu braku kształcenia z przedsiębiorczości.
Całym sercem jestem za tym, aby w szkołach było jak najwięcej przedmiotów ekonomicznych. Całym sobą popieram zatrudnianie w szkołach absolwentów ekonomii. Dobrze jednak wiem, że ekonomiści nie przyjdą pracować z uczniami, ponieważ rynek oferuje im lepsze warunki pracy i płacy niż szkoła. Obecna sytuacja jest więc taka, że młodzież otrzymuje przeważnie amatorską wiedzę o przedsiębiorczości. Fachową, tzn. popartą studiami ekonomicznymi, otrzymują nieliczni. M. in. w mojej szkole pracuje osoba z dyplomem ekonomii w kieszeni, więc dzieciaki mają okazję poznać coś więcej niż mniemanie np. historyka o ekonomii.
Jeszcze raz przepraszam wszystkich przedmiotowców, którzy, nie mając studiów ekonomicznych, uczą przedsiębiorczości. Nie wątpię, że wszyscy bardzo się starają. Ja też, gdybym się starał, mógłbym uczyć w szkole nawet greki. Po prostu starałbym się być od swoich uczniów o trzy-cztery lekcje do przodu, a oni mniemaliby, że się na grece znam. Ale to nie byłoby to samo, co nauczanie greki przez absolwenta filologii klasycznej. Jednak nieobecność ekonomistów w gronie nauczycieli to nie jest wina nauczycieli, lecz MEN-u. Pensje w szkołach są takie, że jak ktoś się zna na ekonomii, to korzysta ze swoich umiejętności z daleka od zawodu nauczycielskiego.
Wyrazy szacunku dla absolwentów ekonomii, którzy uczą w szkołach przedsiębiorczości. Wiem, że robicie to z powołania.
Komentarze
A moim zdaniem przedsiebiorczosci powinni uczyc przedsiebiorcy, niestety ekonomisci sa zazwyczaj teoretykami jedynie.
MEN chce także ,aby chemii,biologii,fizyki i geografii było o połowę mniej.Takie są plany .Nauczanie ogólne tylko do pierwszej klasy liceum,potem nauka wybranych przedmiotów.
Rozumiem to jako likwidację liceum ogólnokształcąego i zastąpienie liceami profilowanymi.Obecne 3-letnie liceum ogólnokształcące z trudem wypełniało postawione przed nim zadania.Brakowało tego zlikwidowanego 1 roku.Choć wydawało się,że gorzej już nie może być,to jednak będzie.
Zgadzam się.Prowadzenie biznesu to praktyka.Ktoś, kto choć budki z lodami nie prowadzil nie będzie mial o tym pojęcia i tylko każe kolejne definicje zapisywać do wykucia;-))))
To bardzo wyważony wpis. Będę bardziej dosadny. Bardzo dobrze, że ogranicza się liczbę godzin przedsiębiorczości. Ten przedmiot to fikcja właśnie z powodu przez Pana wskazanego. Problemem jest skrócenie liceum do 3 lat zamiast 4. Dłuższe gimnazjum tego nie rekompensuje. Oczywiście najłatwiej wyciąć lekcje fizyki, chemii, itd. – niech Polacy będą coraz większymi ignorantami w tych dziedzinach. Wstyd.
A nas przedsiębiorczości uczyła pani mgr ekonomi która gubiła się w definicjach karty debetowej i kredytowej… ponadto mówiła od rzeczy i tak naprawdę słąbo się znała na rzeczy. moim zdaniem zajęcia z przedsiębiorczości są chybionym pomysłem w ogóle. nie słyszałem żeby komuś z moich znajomych (również z innych szkół) coś one dały.
Pozdro dla Pani Ształde ;]
Zgadzam się z Panem całkowicie ,gdyż jak mogą uczyć przedsiębiorczości ludzie którzy sami są bastionem zachowawczości i sami czują się najbardziej uciśnioną grupą w Polsce.Nie mam nic przeciwko abyście zarabiali naprawdę duże pieniądze,tylko nie brońcie tych swoich kolegów którzy często niszczą dzieciom życie.Przykłady, proszę bardzo: matka -szwaczka,wykształcenie podstawowe ,jej córka idzie do 1-ej klasy.Po miesiącu mówi mi że wychowawczyni zdiagnozowała dziecko jako nie nadające się jeszcze do pójścia do szkoły i należy cofnąć je do przedszkola.Co to znaczy dla 7 letniego człowieka, któremu na starcie mówi się że jest gorsz ? Odpowiedź oczywista,trauma do końca życia. Ponieważ znałam dziewczynkę przeżyłam szok i błyskawicznie kazałam skontaktować się z psychologiem i dowiedzieć się o co chodzi. Nie będę wdawała się w szczegóły,problem polegał na tym że Pani należała do tych co to jej się jedno dziecko bardziej podobało ,inne mniej i od pierwszych dni wprowadzała segregację na dzieci lepsze i gorsze .Trauma jaką te ostatnie przeżywały jest porównywana do stresu pracownika poddawanego codziennemu mobbingowi.Jak się okazało takich przypadków było więcej ale dopiero po naszej interwencji i pani psycholog sprawa oparła się o kuratorium i nauczycielka przestała w tej szkole pracować.To był najdrastyczniejszy przykład a mogłabym przytoczyć jeszcze kilka podobnych .Na drugim biegunie są przykłady cudownych nauczycieli którzy sami pracując bardzo dobrze muszą prostować błędy swoich kolegów,często nawet po godzinach.Cały czas powraca to samo pytanie :dlaczego uparcie trzymacie się zasady że wszystkim po równo.Wbrew temu co powszechnie mówicie ocena pracy nauczyciela jest możliwa,trzeba tylko chcieć poddać się weryfikacji.Czarne owce wpływają na ocenę całego środowiska i nie dziwcie się że coraz większa część społeczeństwa przestaje Was popierać.Ktoś wcześniej napisał że ludzie za swoje niepowodzenia obwiniają właśnie nauczycieli i stąd ten atak.To nie tak.Ogromna część społeczeństwa obecnie bardzo ciężko pracuje i to za porównywalne pieniądze mając bardzo wysokie kwalifikacje.Średnia jest mitem,gdyż to pieniądze górników,energetyków i kadry menadżerskiej plus cała reszta podzielona na pół.Do tego rodzice mają coraz częściej świadomość wpływu jakości nauczania na przyszłość ich dzieci i są wstanie wiele zapłacić by im to zagwarantować,tylko dlaczego mają popierać nauczycieli którzy na lekcjach tak manipulują uczniami aby załatwiać sobie wzajemnie korepetycje.To wszystko istnieje i jest widoczne .
Oj, przykro mi, ale w XXI akurat przedsiębiorczość to straszna prowizorka…
Ja uczę przedsiębiorczości w LO. Jestem ekonomistą . Sprawdzałem w spółdzielczości przez 12 lat jak działają prawa ekonomii zanim trafiłem do szkoły. Sprawdziłem, że działają i sam się sprawdziłem przy okazji.
Podstawy przedsiębiorczości to przedmiot mający przygotować absolwenta do radzenia sobie na rynku pracy. Powinien on podnieść na wyższy poziom świadomość obywatela, objaśniając mu zasady funkcjonowania społeczeństwa i państwa od strony ekonomii. Zgodzimy się, że wiedza obywatelska o ekonomicznych aspektach funkcjonowania państwa chwały nam nie dodaje. Dowód to ciągle ogromna liczba wyborców dających się uwodzić wszelkiej maści populistom z jednej strony i ponad 50% podatników nie potrafiących sporządzić samodzielnie zeznania podatkowego PIT z drugiej strony. Ktoś musi powiedzieć młodym ludziom skąd biorą się pieniądze bo dom tego nie robi. Mogę podać przykłady.
Niektóre wypowiedzi wskazują na ten sam problem jaki mają autorzy programów tego przedmiotu. Chcieliby uzyskać taki poziom wiedzy u absolwenta LO, jakim powinien się legitymować absolwent ekonomii właśnie.
A wszystko na 2 godzinach w tzw.cyklu kształcenia. Zwykle jest to 1 godzina w 1-szej i 1 -godz. w 2-giej klasie.
Kto zna realia szkoły ten wie, że są tzw. twarde przedmioty, ktorych trzeba się uczyć bo matura, bo przyszłe studia i tzw.” michałki”, których nie warto się uczyć. PP to jeden z takich właśnie przedmiotów.
Jeśli faktycznie obetną tę godzinę to stanie się to ze szkodą dla absolwentów. Jak znam życie, to po obcięciu nadal pozostaną prawie te same kryteria zawarte w celach operacyjnych . Uczeń zna, uczeń rozumie?
Ja nie rozumiem o co tu chodzi.
W pelni sie zgadzam z opinia Gospodarza.
Nauke przedsiebiorczosci uwazam za jedna z najwazniejszych, ale w obecnej formie nie ma sensu. Lepsza jest wakacyjna praktyka w sklepie cioci. Prowadzenie biznesu wymaga troche innej postawy niz reprezentowana przez nas nauczycieli, wiec to nie nauczyciele powinni uczyc biznesu, a ludzie ktorzy wiedza jak zarabiac duze pieniadze :-).
Nie wiem czy to jest mozliwe obecnie w polskich warunkach, choc pewnie jak wszystko, szybko sie u nas stanie normalne. Moj znajomy, wlasciciel firmy komputerowej, prowadzi lekcje biznesu w liceum. Finansowo nic mu to nie daje, bo dostaje grosze w porownaniu z tym co zarabia, ale uwaza, ze skoro mu sie powiodlo finansowo, to powinien cos dac z siebie spoleczenstwu (popularne „give back”).
A lekcje przedsiebiorczosci powinny byc moim zdaniem prowadzone za zasadzie kursu, za ktory odpowiedzialny jest nauczyciel, nawet historyk czy wuefista, a wykladowacami przedsiebiorcy nawet mali – wlasciciel sklepu z lodami, mlody czlowiek ktory odniosl sukces sprzedajac stare aparaty na e-bay, mloda matka ktora zalozyla sklep z zabawkami w czasie urlopu macierzynskiego, ktos, kto dostal dotacje unijna na swoja mala firme reklamowa itp.
Nauczyciel nadzoruje lekcje, organizuje je, uczestniczy we wszystkich wykladach sam sie uczac, przygotowuje testy z przerobionego materialu, wystawia oceny – czyli wykonuje cala robote organizacyjana, a wykladowcy tylko wykladaja i nie musza miec nawet papierka ze sa „przygotowani pedagogicznie”, bo od tego jest nauczyciel, zeby w razie potrzeby pomoc przygotowac lekcje od strony metodycznej.
Wiem, wiem… urzednicy w MEN nie sa przygotowani mentalnie na takie rewolucje, a samorzadowcy finansowo 🙂
Panie Czesławie! Taki sam problem mają od kilku lat nauczyciele chemii, biologii i fizyki.
Jak nauczyć ucznia mikroskopowania, skoro w klasie są dwa mikroskopy i dwudziestu ośmiu uczniów a tylko jedna lekcja w tygodniu? Jak uczeń ma nabyć umiejętność przeprowadzania prostych reakcji chemicznych, gdy ma na to zaledwie 45 minut w tygodniu? A co z obliczeniami fizycznymi, gdy nauczyciel na każdego ucznia ma nie więcej niż dwie, trzy minuty tygodniowo (statystycznie rzecz jasna)?
Nie ilość lecz jakość… no tak, ale w przypadku nauczania o jakości w dużej mierze decyduje ilość. Ilość czasu, jaki się ma na wyłożenie, przećwiczenie i utrwalenie nabytej wiedzy oraz umiejętności.
Schodzi na psy nasza polska oświata, która do pewnego czasu oddawała światu wielu mądrych, pożytecznych nauce ludzi. Szkoda, wielka szkoda, ze zatriumfowała w MENie krótkowzroczność i karykaturalna oszczędność.
Zgoda – nauczanie przedsiębiorczości jest jednym z najważniejszych przedmiotów na dzisiejsze czasy. Zgoda – powinni jej nauczać ludzie z odpowiednimi kwalifikacjami.
I tu dołączę do głosów dyskutantów twierdzących, że przedsiębiorczości powinni uczyć praktycy. Przekonałem się o tym na własnym przykładzie – na moich studiach MBA wykładali właśnie ludzie którzy mieli już na koncie osobiste osiągnięcia na polu przedsiębiorczości. Do tego, teoria ekonomii oparta jest zazwyczaj na empirii – teoretycy de facto spisują dokonania praktyków.
Z kolei inne doświadczenie z którym się zetknąłem – pewien stary gringo, z którym pracowałem, wykładał przedsiębiorczość w koledżu w USA, dorabiał do emerytury. Może to byłby sposób na masowe kształcenie młodych w przedsiębiorczości o danie zajęcia ludziom z generacji 50+…
Jesteśmy przedsiębiorczy i coraz bardziej mobilni. Izabelo. Od najdawniejszych czasów po dzień dzisiejszy najlepiej sprawdza się system szkolenia do zawodu zwany cechowym. Cechy Rzemiosł Różnych istnieją niemal w każdym mieście. Uczeń przebywający przez czas terminowania pod okiem mistrza to najlepsza szkoła zawodu.
Po zdanym egzaminie uczeń staje się czeladnikiem, a po 3 latach dalszej praktyki i kolejnym egzaminie – mistrzem. Jeszcze tylko kurs pedagogiczny i mistrz może szkolić kolejnych adeptów. To u nas działa w powiązaniu z ZSZ lub niezależnie od niego. Dla licealistów ten system jest raczej niedostępny.
Piszę o tym, aby i młodzi mogli prześledzić drogę mojego wywodu.
Możemy oburzać się na to co się dzieje, ale musimy przyznać, że nauka przedsiębiorczości istnieje i to w jeszcze bardziej efektywnej formie niż przedstawiony przeze mnie system cechowy. Uczą właśnie mistrzowie i praktycy. Gdzie się to odbywa? W Niemczech, Anglii. Szkocji. Irlandii i …wszędzie, gdzie naszych poniósł przymus ekonomiczny.To 1.5 – 2 mln. młodych(przeważnie) ludzi. Czy są przedsiębiorczy? Nikt nie zaprzeczy. W przeciwieństwie do tych co zostali przy mamusi i płaczą, że nie ma pracy. Tamci zarabiają i uczą się – na najlepszych wzorach. Im są bardziej wykształceni tym lepiej ,bo więcej przyswoją z własnych obserwacji i zrozumieją mechanizmy rządzące biznesem w krajach gdzie kapitalizm powstał i trwa w najlepsze. Nasz adept do zawodu uczy się 3 lata i traktowany jest czasem jak niewolnik przez swojego” mistrza”. Przy czym jest jeszcze nieletnim i związanym umową na trzy lata. Jeśli taką szkołę odbierze nasz magister wykonujący gdzieś tam pracę poniżej jego kwalifikacji, to również na tym skorzysta. Według zasady: porządek lubi świat a d… lubi bat przynajmniej nauczy się tego porządku. Poza tym może zawsze zmienić taką pracę na lepszą lub wrócić do mamusi.
Proszę o opinię na tak postawioną – trochę przewrotną teze. Czy nasz rząd szkoli młodych Polaków w zakresie przedsiębiorczości? Jakim nakładem środków to czyni? Zarabia na tym sporo, bo podobno wpływy od naszych gastarbaiterów wynoszą w skali roku ok. 10 mld zł. Polacy, którzy wracają są już innymi ludźmi.
Na marginesie.
Na forum Naszej-Klasy przeczytałem propozycję jednej z absolwentek LO w którym uczę ,aby zrobić klasowe spotkanie przy ognisku. Odpowiedział jej kolega z klasy, aby poczekać z tym do połowy września, kiedy większość zainteresowanych wraca do kraju z Niemiec.
Z roku na rok zwiększa się liczba młodzieży pracującej przy zbiorze wiśni, truskawek i innych płodów rolnych w Polsce – nie zawsze z przymusu ekonomicznego.
Czy jest tak źle jak czasem myślimy? Życie nie lubi próżni.
Mnie w Liceum uczyła pani która utrzymywała że Leszek Balcerowicz podpisuje każdy banknot, mylilła pojęcia pożyczki i kredytu i dowolnie dostawiała zera w rozwiązanych zadaniach tak aby wynik się zgadzał.. cóż, uważam, że pieniądze wydane na takie lekcje są utopione w błocie, podczas gdy moglyby zostac przeznaczone na zajęcia pozalekcyne które prowadzą prawdziwi Fachowcy i na które chce uczęszczać młodzież (ponieważ w większości szkół przedsiębiorczość jest przedmiotem nauczanym w klasie maturalnej to wiadomo jaki jest stosunek do tego przedmiotu)
…a wszystko to sprowadza się do tego, że nauczyciel nauczycielowi nierówny i jak ktoś już sLsznie zauwazyl- byloby lepiej i byloby sprawiedliwie nawet jeśli chodzi o zarobki gdyby nauczyciele poddawali weryfikacji swoje umiejeności, zaangażowanie czy przygotowanie do lekcji (chcoiaż,szczerze, nie wiem kto mógłby takiej weryfikacji dokonywać, bo z tego co wiem to dyrektorzy to nierzadko nawet nie znają nazwisk pracowników swojej szkoły,nie wiedzą, który czego uczy itp itd…ale np anonimowe ankiety wypelniane przez uczniów? Może i nie wszyscy uczniowie podeszliby do kwestii poważnie i na 100% zdarzalyby się wpisy niegzreczne,ale wtedy umawiamy sie ze ankiety widzi tylko jedna osoba, segreguje i ecyduje które wartościowe uwagi, a które to tylko wylewanie żalu za jakąs jedynkę. I to ma szanse działać…ale to zupelnie inny temat…)
„W całej reszcie szkół uczą tego przedmiotu historycy, geografowie, poloniści, filozofowie i inni prawie specjaliści od ekonomii”
A w mojej szkole przedsiębiorczości uczyla pani od chemii:) Też fajnie.
Czytam i czytam i ciesze sie, ze jestem tu gdzie jestem czyli za granica. I wcale nie chodzi o wieksze pieniadze, tylko o normalnosc. Mlodziez w Polsce bedzie sie uczyc „tzw. twardych przedmiotow, ktorych trzeba się uczyć bo matura, bo przyszłe studia” (to cytat z Pana Czeslawa), a mlodziez za granica bedzie nabywac doswiadczenia i uczyc sie jak sobie poradzic na rynku pracy. Nie zawsze nauka prowadzi do wyksztalcenia, a wyksztlacenie nie zawsze jest wynikiem nauki. Skoro juz jestesmy przy temacie przedsiebiorczosci, to Adam Smith bodajze dwa wieki temu napisal, ze „przymus i rygor sa bez watpienia potrzebne, by nakonic dzieci do opanowania tego zakresu wyksztalcenia, jaki uwaza sie za konieczny w tym wczesnym okresie zycia. Gdy jednak ukonczą dwanascie-trzynascie lat, przymus i rygor prawie zawsze staja sie zbedne dla kierowania edukacja, byle tylko nauczyciel wywiazywał sie ze swoich obowiazkow. Nie potrzeba uciekac sie do dyscypliny, by zmusic studentow do uczeszczania na wyklady, ktorych istotnie warto posłuchac”. Moze kiedys ktos pozwoli nauczycielom wywiazywac sie ze ich obowiazkow, zamiast sprawiac pozory, ze tak sie dzieje. Na koniec dodam, ze napisalam to wszystko z punktu widzenia bylej uczennicy, ktora doskonale wie co jej sie w zyciu przydalo z tej calej wiedzy, a co nie. Pozdrawiam.
Może to dziwne, ale nie-ekonomiście tez potrafią uczyć przedsiebiorczości. Jestem tego roczną absolwentką LO i uczyła mnie pani-historyk. Nie dość, że potrafiła „łopatologicznie” wytłumaczyć nam wszystko, to jeszcze jej uczniowie:
– prowadzą szkolny sklepik
– są laureatami ogólnopolskich konkursów z przedsiębiorczości
– mają sukcesy w olimpiadach.
Wszystko więc zależy od nauczyciela!
Na pewno uczniowie po latach docenią lekcje przedsiębiorczości.:)) Szkoda, że MEN ma takie plany.
Lekcje przedsiębiorczości w szkołach są niewątpliwie potrzebne. Pozdrawiamy.
Przedsiębiorczość miała sens gdy miała kształt zajęć dodatkowych w zainteresowanych szkołach, którym świetnie pomagała Fundacja Batorego. Prowadzili to naprawdę zainteresowani nauczyciele! Gdy Łybacka(podobno na polecenie UE!) zrobiła z tego przedmiot obowiązkowy, zamienił się on(w większości szkół!) w notowanie i odpytywanie z definicji typu „Przedsiębiorczością nazywamy…”
Podstawy przedsiebiorczosci to bardzo istotny przedmiot w liceach. I zgadzam się, powinni go uczyć ekonomiści. Ja kończyłam ekonomię jednak musiałam uzupełnić kwalifikacje żeby móc podjąć prace jako nauczyciel pp. takie kwalifikacje uzyskalam szybko, bo w niecałe 3 semestry, fajną opcje posiada np wskz, wszyscy słuchacze sobie chwalą, jednak i tak jestem zdania że dobrze mieć wcześniej jakas wiedze z zakresu przedsiebiorczosci żeby się tego podejmować 🙂