Były nauczyciel i jego biznes
Jechałem dzisiaj kolejką wąskotorową i dowiedziałem się, że prowadzi ją były nauczyciel. Rzucił pracę w szkole i wziął się za biznes. Zresztą nie tylko on jeden. Bez przerwy dowiaduję się, że ten czy tamten biznesmen dawniej uczył cudze dzieci, aż – i tu padają różne komentarze – np. nie wytrzymał, poszedł po rozum do głowy, musiał zarabiać na utrzymanie rodziny, doznał olśnienia, znudziła mu się praca nauczyciela itd.
Co chwila dowiaduję się, że ktoś ze znajomych rzuca nauczanie i bierze się za prowadzenie interesu. Jedni realizują marzenia, np. biorą się za prowadzenie stadniny koni, a inni za cokolwiek, byle jak najdalej od szkoły, np. sprzedają kwiaty za pośrednictwem internetu albo otwierają butik na bazarze. Parę lat temu poznałem kilku scenarzystów polskich seriali i okazało się, że to także byli nauczyciele. Trudno jest mi wręcz znaleźć człowieka, który nie otarłby się o pracę w szkole.
Pamiętam, jak zdawałem egzamin na prawo jazdy (pracowałem wtedy już w szkole). Gdy usłyszałem od egzaminatora, że za samo zamknięcie drzwi mógłby mnie oblać, odparłem, że jak ja bym tak samo egzaminował na maturze jak on, to nikt by nie zdał matury. Wtedy dowiedziałem się, że mój egzaminator był kiedyś nauczycielem, ale rzucił ten fach. I tak oto nabrałem przekonania, że połowa ludzkości pracowała w szkole, ale zrezygnowała. Zostały niedobitki.
Każdego dnia mnóstwo osób rezygnuje z pracy w szkole i bierze się za coś innego. A jednak gdy ci dawni nauczyciele spotkają nauczyciela praktykującego, np. mnie, łza im się w oku kręci. Bo przecież w szkole fajnie było. Jest o czym pogadać, jest co wspominać. A biznes to biznes – po prostu szkoda słów.
Komentarze
Moi rodzice też oboje uczyli 🙂 Teraz tata (były polonista) jest informatykiem- dziennikarzem, powiedzmy, a mama (uczyła historii sztuki w plastyku) pracuje w Urzędzie Miasta, przyznaje dodatki mieszkaniowe.
A większośc twierdzi, że nauczyciele to nieudacznicy, którzy nie daliby sobie rady na tzw. wolnym rynku pracy. Ciekawe jak długo będzie sie te głupoty rozpowszechniać. Jakże trudno zrozumieć, że wśród nauczycieli jest chyba najwięcej idealistów, pracujących dla satysfakcji, wypełniających jakąs misję itp.
Trochę obok tematu.
Szkoda że drogę w drugą stronę wybiera tak niewielu.
Miałem przyjemność mieć zajęcie z nauczycielami i wykładowcami którzy na koniec kariery postanowili pouczyć. Wrażenia bardzo pozytywne. Ludzie spełnieni zawodowo z ogromną wiedzą praktyczną i doświadczeniem (życiowym i zawodowym) ale bez tej szkolnej rutyny. Żadnych kompleksów żadnej frustracji niskimi zarobkami. Dużo otwartości. Pewien luz i autorytet wynikający z tego że poradzili sobie w życiu i nauka nie jest dla nich zawodową koniecznością.
Różnili się po prostu od szkolnej średniej.
Wskażnik ludzi niepracujących w swoim wyuczonym zawodzie w Polsce należy chyba do najwyższych w Europie. Myślę,że w każdym zawodzie są takie przypadki. Ważne jest aby jakoś ograniczyc to marnotrawstwo potencjału absolwentów, bo to raczej się pogłebia w ostatnich latach. Nie rozdzierałbym jednak szat z powodu odchodzenia z zawodu ludzi rozczarowanych tym co przychodzi im robic po studiach. Lepiej,że odchodzą niż mieliby zasilac rzesze frustratów, których przeciez i u nas, w szkołach,nie brakuje.
Sam jestem przypadkiem opisanym tak udatnie przez mojego poprzednika
„rebela”.Pisałem już wiele razy na ten temat. Z goryczą muszę jednak przyznac,że dla mojej dyrekcji ten fakt,że mam za sobą udaną prace na stanowiskach kierowniczych w gospodarce i nauczane tresci wdrazałem w życie zanim trafiłem do nauczycielstwa ( w Zespole Szkól Ekonomicznych)nigdy nie miały żadnego znaczenia. A pracowałem już „pod kierownictwem” trzech dyrektorów. Opinii moich uczniów nikt też nie badał w tym względzie.
Właśnie dlatego zacząłem studiować trzeci kierunek 🙂 zeby nie byc nauczycielem i miec dobrze platną pracę. Troche zaluje uplywajacego czasu.
do rebel…masz stuprocentową rację,ja również spotkalam się z nauczycielami którzy rozpoczynali „karierę” nauczycielską po klikudziesięciu nawet latach pracy zupelnie gdzie indziej,bo nauczania to bylo ich marzenie i kiedy trochę się dorobili na swoim wcześniejszym zawodzie,teraz mogą się realizować pedagogicznie…Chyba nie ma lepszych nauczycieli niż wlaśnie tacy. Oni nie traktują swojej pracy jako misji,jest przyjemność dla nich samych a to się od razu odczuwa w relacji uczeń-nauczyciel.
Nie dawno zgłębiłam temat możliwości, które otwiera przed nauczycielami wolny rynek pracy i franczyza. Przygotowałyśmy z koleżanką całą serię artykułów zatytułowanych „Jeśli nie szkoła, to co?”, zachęcam do lektury… można je znaleźć na mojej stronie internetowej RynekFranczyzy.pl w dziale artykuły. Polecam!