Jolka, Jolka

Coraz rzadziej można spotkać w szkole Jolę. Ostatnio uczyłem dziewczynę o tym imieniu w klasie F w latach 2002-2005. Imię, które dawniej było bardzo popularne, dziś jest prawie niespotykane wśród nastolatek. Całe szczęście, że w rodzinie mam kilka osób o tym imieniu (w tym rodzoną siostrę – trochę starszą, ale wygląda jak licealistka).

W niedzielę zatem imieniny u Jolki, a w sobotę bawiłem się z żoną na czterdziestych urodzinach przyjaciela (znamy się ze studiów). Weekend pełen wrażeń. Na urodzinach jadłem dziczyznę: pieczeń z dzika (pyszny karczek), przepiórki i kuropatwy. Dzik był serwowany dwa razy (najpierw żeberka), ale na pierwszą potrawę się spóźniłem. Gdy wchodziłem, gospodyni ogłaszała, że dzik właśnie wyszedł. Trzeba było poczekać na następnego. Dobrze jest bywać na imprezach u myśliwych. Nieźle wspominam też czterdziestkę u żeglarzy. Tylko później jeden z gości się utopił i impreza została zapamiętana jako ta, kiedy ostatni raz go widzieliśmy. Mam nadzieję, że mojemu myśliwemu żaden gruby zwierz nie zrobi krzywdy. A pewnie nienawidzą go wszystkie dziki w okolicy, więc musi uważać.

Pamiętam z czasów studenckich, że na imprezach głównie się piło i rozmawiało. A jak byli koledzy z uczelni wojskowych, to tylko się piło. Minęło 15-20 lat i bawimy się już inaczej. A zatem był mecz piłki nożnej (graliśmy, nie oglądaliśmy), były opowieści o cudownych historiach z naszego życia, było opowiadanie dowcipów, były pieśni (na imprezie grał zespół, gdyż drugą namiętnością jubilata jest uprawianie muzyki). Było piwo z beczki (takiej jak w barze). Były różne pyszności (słowa uznania dla gospodyni)

W ogóle na imprezie wszystko było, tylko Jolki nie było. I tego nie mogę zrozumieć. Gdzie się podziały wszystkie Jolki, których tak dużo chodziło po świecie, gdy byłem nastolatkiem (pozdrawiam Jolę z mojej klasy z Liceum Ekonomicznego w Raciążu)? Jolka, pamiętasz?