Ministerstwo pisania

Bogdan Zdrojewski przekonuje Katarzynę Hall do nowego przedmiotu – edukacji kulturalnej. Nie jestem przeciwny wprowadzaniu nowych przedmiotów, popieram wszystkie sensowne zmiany w strukturze nauczania. Gdyby jednak w polskiej szkole uczono zarówno wiedzy o kulturze (od kilku lat mamy wok zamiast muzyki i plastyki), jak i edukacji kulturalnej, uznałbym to za nonszalancję.

Minister kultury argumentuje, że woku uczą niefachowcy (np. poloniści, łacinnicy albo historycy po kursie uzupełniającym), dlatego uczniom potrzebne jest dodatkowe kształcenie prowadzone przez znawców kultury (magistrów kultury). Idąc tym tokiem rozumowania, trzeba by obok matematyki wprowadzić edukację matematyczną, a obok chemii edukację chemiczną itd. Przecież w wielu szkołach nauczyciele nie mają przygotowania magisterskiego w zakresie nauczanych przedmiotów, a jedynie coś tak jakby (np. rusycyści uczą języka polskiego). Czy niepełne przygotowanie nauczycieli skłoni minister edukacji do wprowadzenia przedmiotów uzupełniających?

Jeśli chodzi o wprowadzanie edukacji uzupełniającej, to najbardziej przydałaby się nauka pisania. Obecnie pisania uczą poloniści, jednak poloniści nie uczą pisania w ogóle, lecz pisania na tematy literackie, a taka umiejętność jest poza szkołą niewiele warta, bo przecież tylko co tysięczny uczeń będzie zajmował się zawodowo literaturą. A pisanie o „Panu Tadeuszu” to nie to samo, co pisanie pism użytkowych czy prac zaliczeniowych na studiach bądź dokumentów w pracy. Dzisiaj nikogo nie dziwi, że osoba po maturze nie umie pisać, nie dziwi też nikogo, że osoba po studiach niefilologicznych też nie umie pisać. Wydaje mi się, że tę aprobatę dla nieumiejętności pisania należałoby przerwać, chociażby poprzez wprowadzenie obowiązkowego przedmiotu pisanie.

Niestety, nauki pisania nie będzie, a edukacja kulturalna prawdopodobnie tak. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Mamy w rządzie ministra kultury, natomiast ministra pisania nie mamy. Dlatego zacznijmy od podstaw. Proponuję Donaldowi Tuskowi powołanie nowego ministerstwa. A najlepszym kandydatem na szefa resortu pisania byłby Jan Maria Rokita (laureat Nagrody Kisiela), bo co jak co, ale pisać facet umie.