Ani elita, ani hołota
Przez kilka lat nazywaliśmy naszych uczniów elitą, sami też mieliśmy o sobie jak najlepsze zdanie. Ostatnio jednak nie słyszałem słowa „elita”, za to zdarzyło mi się usłyszeć określenia mniej pochlebne. Mnie też spod pióra wyskoczył kleks w postaci słowa „gnoje”, co najbardziej zaskoczyło mnie samego, a dopiero w dalszej kolejności uczniów. Przerażony, że szkoła się zmienia, ja się zmieniam, że uczniowie jacyś inni, sięgnąłem do literatury fachowej po pomoc. Po przewertowaniu kilkudziesięciu książek trafiłem w końcu na doskonałe wyjaśnienie sytuacji, w jakiej znalazła się moja szkoła: niby elita, ale też tak jakby hołota. W sumie nie wiadomo co.
Pięknie wyjaśnia mój dylemat Krzysztof Polak w niezłej książce pt. „Kultura szkoły” (Uniwersytet Jagielloński). Mam wrażenie, że wręcz pisze o XXI LO:
„Upowszechnianie się tendencji elitarystycznych zazwyczaj powoduje powstawanie takich form organizacji życia szkolnego, które w dużym stopniu ograniczają kreatywność podmiotów. Równocześnie obniżają one zarówno poziom identyfikacji ze szkołą, jak i zakres uczestnictwa uczniów czy nauczycieli w jej sprawach codziennych, ograniczających się wyłącznie do sytuacji powinności czy przymusu”.
Pięknie autor wytłumaczył, jak bardzo społeczności szkolnej szkodzi wmawianie, że jest ona elitą. W wyniku szerzenia postaw elitarnych zarówno uczniowie, jak i nauczyciele tracą więź ze swoją szkołą, ponieważ są przekonani o swojej wyjątkowości, a jednocześnie nie mogą znieść wyjątkowości innych. Stąd częste konflikty i wzajemne oskarżanie się. W szkole pragnącej być elitą błyskawicznie dochodzi wśród uczniów i nauczycieli do przekonania, że ktoś (dyrekcja, nauczyciele, koledzy itd.) ich bezprawnie do czegoś zmusza. Ludzie zaczynają odczuwać niechęć do siebie, ponieważ nie chcą być do niczego zmuszani. Gdy konflikt się zaogni, elita zaczyna się zachowywać jak hołota.
A zatem, moi drodzy uczniowie i szanowni koledzy, nigdy więcej już nie mówmy, że tworzymy elitę, a może uda nam się uniknąć zaszeregowania do hołoty. Bo prawdę mówiąc, bardzo daleko nam zarówno do elity, jak i do hołoty. Ale chcąc tak bardzo być elitą, mimo woli mogliśmy stać się hołotą.
Komentarze
A żeby Pan magister wiedział jak wam szkodzi wmawianie przez młodych, że jesteście profesorami? Niestety, ryba psuje się od głowy. Wmawianie uczniom, że są hołotą nic nie da, bo jeśli oni nią są, to pseudo profesorowie z ?nie elitarnego? XXI LO są nią już od dawna.
Pozdrawiam.
Hołota to też elita. Każdy czas ma swoich bohaterów, patrz :http://www.newsweek.pl/wydania/artykul.asp?Artykul=21822. Te zachowania, które są opisane w tym artykule, w naszej młodości nazwane by były jeko zachowania hołoty. Teraz są na czasie i jak najbardziej nikogo nie dyskryminują. To rzeczywiście można by nazwać zbytnim upowszechnieniem się tendencji elitystycznych. Skutki są takie, bo zbyt wielu i zbyt łatwo chce się zaliczać do elity. Poza tym, niezbyt wiadomo co słowo „elita” teraz oznacza. Ale to pytanie do młodego pokolenia wyznającego inne zasady współżycia społecznego. „Elita” w rozumieniu ich dziadków i jeszcze niektórych rodziców – tak jest rozumiana „elita” przez przepisy, dyrekcje i większość nauczycieli. Czy zatem mamy się dziwić, że dla uczniów jest to coś narzuconego i niezbyt zrozumiałego ?
Z pana ust słyszałam to określenie najwięcej razy:] Dobrze, że juz z tym koniec.
Uff!