Zaczynają się studniówki
Studniówka w moim liceum dopiero za miesiąc, ale są szkoły, które już w ten weekend będą się bawić. Zaczyna się szaleństwo przed tegoroczną maturą. Studniówki poprzednich lat tak mnie jednak wyczerpały, że w tym roku postanowiłem nie iść. Kilka dni temu wpisałem się na listę, pięknie dziękując za zaproszenie i życząc wszystkim dobrej zabawy beze mnie.
To jest moja pierwsza rezygnacja, więc czuję się wzruszony. Zawsze chodziłem na studniówki, czasem kilka razy w jednym roku (pracowałem dawniej w kilku szkołach). Raz nie byłem, ale to z tzw. wyższych powodów. Świadomie i z własnej nieprzymuszonej woli rezygnuję po raz pierwszy. Zastanawiam się, co będzie dalej. Czy moja decyzja jest chwilowa, dotyczy tylko tego roku, czy też już nigdy nie będę chodził na studniówki.
Pamiętam, jak nie mogłem zrozumieć nauczycieli, którzy nigdy nie chodzili na tego typu imprezy. Nawet będąc wychowawcami klasy maturalnej nie przychodzili. Otrzymywali reprymendy od dyrekcji, podobno nawet nagany, ale i tak nie przychodzili. Teraz wiem, że mogli mieć powód. Nie będę się rozpisywał o przyczynach tych decyzji, gdyż nie odpowiada za nie jeden rocznik, lecz wiele lat doświadczeń. Powiem tylko, że aby studniówki miały sens i były naprawdę balami szkolnymi, powinny odbywać się w szkole. W szkole czuję się, jak mawiają Rosjanie, „kak doma”, natomiast poza szkołą – czasem jak gość zaproszony z konieczności. Wolę tego ostatniego uczucia uniknąć.
Komentarze
Też mi się nie podoba pomysł studniówki poza szkołą, chociaż nie z tego co powodu co Gospodarzowi. Jakaś teraz jest moda na wyolbrzymianie formy uroczystości. Studniówka to jakby nie było szkolna impreza, więc w szkole byłaby najlepsza atmosfera. Organizowana w jakiejś knajpie staje kolejną, zwyczajną imprezą, niczym nie wyróżniającą się w formie od innych. Takich studniówek już mieliśmy w liceum dziesiątki… Może tylko skład nie był aż tak pełny.
no nie wiem… ja, tak się sklada rowniez mam miec studniowke za mniej wiecej miesiąc, w szkole… nie uwazam tego za dobry pomysl, bo 300 osob tanczacych na auli i siedzacych na dlugim, choc krotkim korytarzy do mnie nie przemawia… Polonez to bedzie jedno wielkie deptanie ludzi z przodu.. nikt nie chcial sie zglosic do cateringu (nie ma to jak przetarg w ktorym bierze udzial jedna firma) logistyka pozostawia wiele do zyczenia a i koszt wcale nie bedzie nizszy, nie mowiac juz o tym, ze jakas trzeba bedzie szkole doprowadzic do stanu uzywalnosci…
Dziś studniówka mojej szkoły, mojego rocznika. Ja jednak w domu i nie żałuję decyzji, dla mnie to powinna być impreza szkolna, a nie bal i wyścig kto podjedzie lepszą limuzyną pod pewien znany hotel w centrum stolicy. Albo kto ma droższą sukienkę. Dziękuje ja wysiadam.
Może kiedyś będę żałowała. Na razie ciesze się że nie musiałam brać udziału w wyściu „zbrojeń” przed i omawianiu kto ile i gdzie wypije.
Przypomina to mi moja studniowke 43 lata temu – w ponurym budynku szkolnym odziedziczonym po siostrach kanoniczkach, ktore tam przedtem mialy swoja szkole. Musialysmy przyjsc na nia ubrane na bialo-granatowo, w bezowych ponczochach i ciemnych butach. Sala gimnastyczna przystrojona byla paroma balonikami.
Mam zdjecie z tej studniowki – siedze przy stole z wytapiriwanymi wlosami, zlanymi mocno lakierem. Bluzke mam ladna, bo uszyla ja Mama z cieniutkiego batystu, ktory „zdobywala”. Mine mam ponura i upokorzona – obok siedzi, w ostatniej chwili zdobyty „partner”, imienia nie pamietam, szkola byla zenska, wiec za wielu ew. „partnerow” nie znalysmy. Poznalam go w autobusie i natychmiast zaproponowalam studniowke.
Zapamietalam najbardziej dwie rzeczy – wlasnie to widoczne na zdjeciu uczucie upokorzenia oraz to, ze w czasie tanca z owym bezimmenym juz dzis partnerem nieustannie czulam jego wzwod i dziwilam sie czym on ma wypchane kieszenie spodni.
Pamietam tez, ze ciagnelysmy w kiblu z gardla jakas wodke i ze panie znienawidzone nauczycielki nieustannie nas pilnowaly aby sie zanadto nie przytulac. Spokojna glowa! Nie przytulalam sie.
Zazdroszcze dzisiejszym dziewczynom, ze na studniowke wkladaja prawdziwe balowe suknie, ida do prawdziwej oswietlonej balowej sali i przy stole pija, byc moze, wino, zamiast wodke z czerwona nalepka w kiblu.
Bawcie sie dobrze, dziewczyny! Przytulajcie sie jesli macie ochote! Okres, kiedy mozna sie przytulac przemija jak z bicza….
Ja zdawałam maturę w stanie wojennym, był to rok szkolny 1981/82. studniówki nie mieliśmy wcale i bardzo żałuję.
Wcale jednak nie dziwię się Autorowi, ze na studniówkę iść nie chce. Ja też wykręcam się od wszelkich szkolnych imprez.
Miałam studniówkę 6 lat temu, w szkole (26 LO, Łódź). W sumie chyba lepiej wspominam same przygotowania do niej – szycie zasłon do sali gimnastycznej, żeby zasłonić te koszmarne drabinki i ściany; wieszanie masy baloników, a co gorsza nadmuchiwanie ich… Sama studniówka to rzeczywiście raczej średnia przyjemność. Trzeba siedzieć całą noc, bo wypuszczają ze szkoły tylko wieczorem i dopiero rano, co jest męczące, jeśli ktoś się kiepsko bawi…
Domyślam się, że nauczyciele mają gorzej, bo (przynajmniej w mojej szkole) musieli obejrzeć pseudointelektualny kabaret na swój temat.
Ale patrząc na to ze strony uczniów (tych bardziej zaangażowanych) przykro jest, gdy jakiś nauczyciel nie przyjdzie, nawet na chwilę.
ok, jak chcecie to idziecie jak nie to nie. każdy ma swoje zdanie:):):)
Violetto, gdy zapraszasz do siebie gości to zależy Ci na tym aby sie dobrze czuli ? Starasz się o to aby było miło ?
Abiturienci zapraszają – bo tak wypada?
-bo wychowawca podpowiadał?
-bo to tradycja ?
-bo za 100 dni będą w komisjach ?
Można stawiać takie pytania ? Dlaczego Gospodarz napisał to co napisał ?
Ja też miałam studniówkę w XXVI i wrażenia mam zupełnie odmienne. Przede wszystkim, ta impreza odbywała się za moich czasów tylko w liceum i tylko dla maturzystów, nawet partnerzy z innych roczników nie byli wpuszczani. Odpadał tym samym upokarzający problem szukania partnera, a impreza nie zamieniała się w obściskiwanie po kątach. Kabaret akurat był w moim roczniku udany, może dlatego, że studniówka była (jak wiele przed i po, ale nie wiem, kto zaczął ten zwyczaj) tematyczna. I kabaret też tematyczny. I zaproszenia też tematyczne. Ambitniejsze zadanie, ale ile potem śmiechu. Nie jestem osobą specjalnie balową, a ze swoją klasą zgrywałam się tylko częściowo, ale studniówka to była jednak wyjątkowa impreza, którą wspominam bardzo miło. Można było jeden jedyny raz poczuć się w szkole zupełnie inaczej i zupełnie inaczej spojrzeć na kolegów i nauczycieli.