Brudy świąteczne

Przeżyłem świąteczne spotkanie z rodziną, czyli największy sprawdzian uczuć. Przez cały rok zbiera się trochę brudów, więc należy je w końcu przeprać. Boże Narodzenie to najlepszy termin z możliwych, gdyż wtedy krewnych kochać trzeba, a nie tylko można. Przez wiele lat wyjeżdżałem na święta na wieś, gdzie pranie odbywa się przy pomocy sztachet, ale od czasu, jak zostaję w Łodzi, zupełnie nie radzę sobie z rodzinnymi brudami. Kiedy więc doszło do pierwszego zgrzytu, nawet nie pamiętam o co, zabrakło mi argumentu, a sztachety nie miałem pod rękę. Od dzieciństwa pamiętam, że w takiej chwili wuj wybiegał na podwórze, wyrywał sztachetę z płotu i tłumaczył rodzinie, kto ma rację. Teraz ja jestem wujem, ale bez sztachety. Nic dziwnego, że nikt nie liczy się z moim słowem. A to frustruje.

W mieście pierze się brudy po mieszczańsku, czyli obraźliwym słowem. Na przykład u zaprzyjaźnionej rodziny w takiej chwili z ust babci padają słowa: „Widzisz, dziecko, narobiłaś się jak głupia, przyszło dziadostwo się nawpierd… i jeszcze pyszczy”. Mnie jakoś takie słowa przez usta nie przechodzą, zdecydowanie wolę tradycyjną sztachetę. Z braku narzędzia wymachiwałem palcem, jednak to na nic się zdało. Starsi włączyli telewizor i zarządzili ciszę, bo miały być „Rybki z ferajny”, a młodsi polecieli do komputera, gdzie dźgali na prawo i lewo, ale tylko wirtualnie. Dziadek w grobie się przewraca z powodu takiej hańby. Z braku sztachet wejdziemy brudni w kolejny rok, a to źle wróży rodzinie. Niedługo najmłodsi nie będą w ogóle znali rodzinnych tajemnic, które przecież na jaw wychodzą tylko podczas solidnego prania sztachetami.

Nie ma głupszych świąt jak te z telewizorem, grami komputerowymi i głupimi uśmiechami, że niby jest nam tak dobrze. Dobrze będzie dopiero wtedy, jak sobie parę spraw wyjaśnimy. Była okazja, ale zabrakło sztachet. Za rok, jeśli nie wyjadę na wieś, to zadbam o to, aby oprócz choinki, prezentów i dobrego jedzenia były ze dwie sztachety. Dla wuja, czyli dla mnie, i dla kogoś bliskiego sercu, jakiegoś innego wuja, abym go zdzielił przez łeb, a potem kochał jeszcze bardziej.