Dobry czy zły pedagog?

Praca w szkole prowadzi do tego, że stajemy się mądrzy we własnych oczach. Bez pewnej dozy pychy i dumy trudno byłoby prowadzić lekcje, panować nad grupą, uciszać, nakłaniać do nauki. Niestety, z każdym dniem mądrzejemy sami dla siebie i w końcu tracimy kontakt z uczniami – to przytrafia się każdemu nauczycielowi. Potem przychodzi katastrofa, np. poważny konflikt z uczniami, którego nie da się przezwyciężyć według zasady: „ja mam rację, a wy nie”. I wtedy jak grom z jasnego nieba spada na nauczyciela krytyka, coś takiego, co napisał mkmk, czyli że nieomal cała szkoła jest przeciw pewnemu pracownikowi szkoły.

Uważam, że jak cała szkoła uwielbia danego nauczyciela, to jest źle. Muszą być jacyś krytycy. Nawet najlepszy belfer nie może mieć 100-procentowego poparcia, tylko powiedzmy 90-procentowe. Problem pojawia się także wtedy, gdy danego nauczyciela nikt nie lubi. Powinni być zwolennicy, sympatycy, wtedy jest dobrze. Ja dążę do takiego stanu, aby ok. 50 procent uczniów mnie lubiło i tyle samo nie lubiło. Jeżeli więc mkmk podzielił się z nami prawdziwą wiedzą na temat tego pedagoga, to ma on problem, z którym powinien jak najszybciej się uporać. Nie da się długo funkcjonować w szkole, gdy wszyscy czują do ciebie niechęć.

Mam jednak podejrzenia, że mkmk przypisuje swoje uczucia całej społeczności szkolnej. Obserwuję pracę tego nauczyciela 13 lat. Do tej pory widziałem wiele razy, jak samorząd szkolny prosił pedagoga o sprawowanie opieki. Mógł poprosić kogoś innego, ale tego nigdy żaden samorząd nie zrobił. Poza tym widzę, ile osób chodzi do pokoju pedagoga zwierzać się ze swoich problemów. Nie było rady pedagogicznej, podczas której ta osoba nie broniłaby uczniów. Mnie też kilka razy przygadała, abym bardziej troszczył się o młodzież. Opinia mkmk jest dla mnie zaskoczeniem. Albo ja o czymś nie wiem, albo mkmk fantazjuje.

Każdy człowiek ma wady. Mnie też coś tam się u pedagoga nie podoba, np. temperament, swego rodzaju impulsywność, ale to, co ja uznaję za wadę, zwykle służyło dobru uczniów. Nie znoszę, gdy tuż przed wystawieniem jedynki na koniec semestru, roku bądź podczas egzaminu wpada nasz pedagog i zaczyna w dużym uniesieniu tłumaczyć mi, że dziecko choruje, było w szpitalu, ma problemy itd. – w końcu się lituję, aby mieć święty spokój. Z uczniów, które uratowała u mnie jedynego ta osoba, można by wystawić pluton. Gdzie się podziali ci, co mają dług wdzięczności?

W zawodzie nauczyciela jest czas wzmożonej pracy i czas stagnacji, czas zaangażowania i czas opadania z sił, czas, kiedy ma się ochotę pomagać, i czas, kiedy chce się dyscyplinować, czas radości, i czas smutku. Ja naszego pedagoga znam z różnych stron. Bywałem z nim na wycieczkach, uczestniczyłem w szkoleniach, bawiłem się podczas studniówek, podziwiałem, gdy dawał z siebie wszystko. Bywałem lekko skłócony i mocno zakolegowany. Jak to w pracy, raz na wozie, raz pod wozem. Natomiast mkmk ocenia maleńki wycinek pracy tej osoby. Być może w ostatnich miesiącach robi bokami, więc należy się tej osobie krytyka ze strony uczniów. Młodzież zwykle widzi pierwsza, a dyrektor ostatni. Ale niechże, na Boga, ta krytyka służy temu, aby tej osobie pomóc, jeśli rzeczywiście dzieje się z nią coś nie tak. Ten człowiek całe swoje życie poświęcił pracy na rzecz uczniów, a teraz jest tuż przed emeryturą. Dlatego apeluję do mkmk: „miarkuj się, waćpan”.

I na koniec apel do nauczycieli, którzy chcą wychowywać wszystkich bez wyjątku (cytuję Pismo Święte): „Nie upominaj szydercy, żeby cię nie znienawidził. Upomnij mądrego, a będzie cię miłował. Daj mądremu, a stanie się jeszcze mądrzejszy. Udziel wiedzy prawemu, a pomnoży swą umiejętność.” Kim jesteś mkmk, nieczułym szydercą czy mądrym młodym człowiekiem?