Jakie są obowiązki?
Skoro płace nauczycieli nie rosną, porozmawiajmy o obowiązkach. Za wykonywanie jakich obowiązków nauczyciel otrzymuje pensję? Nie może być tak, że ma robić wszystko, bo to oznacza, że będzie dążył do tego, aby nie robić nic. Jeśli obowiązki nie są jasno określone, człowiek chce mieć ich jak najmniej. W tym tygodniu wyszło szydło z worka, gdy dyrekcja nakazała polonistom zorganizować uroczystość niepodległościową (odbędzie się w poniedziałek). Ja wymigałem się od obowiązku chorobą córki, koleżance zachorował ktoś bardzo bliski, więc też poszła na zwolnienie, seniora lepiej nie tykać, dorabiającego emeryta nie było w szkole, cudem zgodził się najmłodszy polonista, ale zaraz potem wpadł w panikę, że nie potrafi.
Dyrekcja nakazała mi, żebym poradził nieszczęśnikowi, jak ma tę uroczystość przygotować. Zresztą radziliśmy wszyscy, szczęśliwi, że to nie my musimy pracować. Stało się tak nie dlatego, że jesteśmy wyjątkowo leniwi, tylko z powodu niejasnych obowiązków. A skoro obowiązki są nieprecyzyjnie określone, a pensja maleńka, człowiek robi tylko od do. Skoro pracodawca liczy się ze mną jak aptekarz, potrącając mi z pensji pieniądze, gdy odejdzie klasa maturalna (zajęcia z maturzystami kończą się w kwietniu), oraz przy każdej innej okazji, to dlaczego ja mam coś robić dla pracodawcy ekstra. Ktoś powie, że chodzi o dobro dzieci. Zgadzam się. Jeśli więc chcemy wykonywać tę pracę z litości i tzw. powołania, a nie za pieniądze, to dzielmy się tym wolontariatem po równo. Niech akademię niepodległościową przygotuje nauczyciel wychowania fizycznego, woźny, a może sama dyrekcja, żeby dać przykład pracy z powołania. Niech ją przygotuje każdy, a nie zawsze nauczyciel historii, polonista bądź inny frajer.
Uważam za wielką niesprawiedliwość fakt, że obowiązki w szkole dzielone są nierówno. W mojej placówce i tak poloniści są szczęśliwcami, ponieważ od kilku lat nie mają wychowawstwa. To rekompensata za inne obowiązki. Ja jednak wolałbym mieć więcej obowiązków za większe pieniądze. Gdy pracowałem u prywaciarza, to przyzwyczaiłem się do tego, że za wszystko jest jakaś taksa, nawet wypisywanie świadectw było płatne, podobnie jak spotkania z rodzicami (płatne za każdą rozmowę z rodzicem). Efekt tych działań był taki, że każdy nauczyciel chciał wypisywać świadectwa, podobnie jak każdy bardzo często chciał się kontaktować z rodzicami swoich uczniów. Szef tej placówki, od kilku lat nieżyjący, był prawdziwym geniuszem. Stawki nie były wielkie, ale każdy z nas miał świadomość, że nie pracuje za darmo, poza tym ludzie wyrywali sobie robotę. W budżetówce jest odwrotnie. W ramach 40-godzinnego tygodnia pracy każe się wszystkim nauczycielom robić absolutnie wszystko, więc efekt jest odwrotny od zamierzonego – każdy się wymiguje. Wyjątek stanowią ci, którzy robią awans bądź nie mają dzieci do wykarmienia i rodziny do utrzymania, ewentualnie idealiści. Nie chodzi jednak o motywację, tylko o zasady. Uważam, że brak jasno określonych obowiązków to cecha typowa dla pracy niewolniczej, natomiast w demokratycznym państwie powinno być inaczej.
Komentarze
Dlaczego wiec nie pracuje Pan nadal u prywaciarza?
mkmk,
prywaciarz zmarł, a po nim nastały inne rządy, inne zasady, interes zaczął chylić się ku upadkowi. Poza tym wierzę, że w oświacie publicznej wywalczymy lepsze warunki płacy.
Pozdrawiam
DCH
mkmk,
zastanawiające jest, jak szybko ludzie stosują argument, dlaczego nie jest pan/pani tam, gdzie są lepsze warunki. Stosowniejsze byłoby myślenie, zróbmy tu, gdzie jest gorzej, tak, aby było lepiej. Szkoły prywatne mają wiele pozytywnych cech i mogłyby wiele nauczyć placówki oświaty publicznej. I vice versa. Placówki państwowe mogą być wzorem w niektórych sprawach dla szkół prywatnych. Nie chodzi o to, aby każdy był tam, gdzie mu się podoba, tylko o to, aby poprawiać rzeczy gorsze, aby stawały się lepsze. Uczmy się od innych, aby inni zechcieli uczyć się od nas.
Pozdrawiam
DCh
Mialem hospitacje w prywatnej szkole średniej (j.niemiecki) Na 26 osób zapisanych w dzienniku na lekcji były 3 osoby… Ja wiem,że pensje w oświacie publicznej wzrosną – przy takiej likwidacji szkół w Polsce ….U mnie w powiecie pracę najprawdopodobniej straci około 40 pracowników oświaty( w 2008 roku) A przy takiej emigracji młodych z mojego miasta i gminy to niedługo wszyscy pójdą pod nóż…Zresztą w Łodzi przecież też gwałtownie zmniejsza się liczba ludności (upadek włókiennictwa…)Pozdrawiam!
Można albo latami poprawiać coś, co właściwie nie ma prawa dobrze funcjonować (przecież jest niczyje), albo zatrudnić się w normalnych warunkach i zająć swoją pracą. Wg mnie to jest jedyna forma strajku, która ma sens – odrzucać to co złe i pilęgnować to co dobre. Rzezczywiście uważam za naturalne, że pracuje się tam gdzie są lepsze warunki. Takie postępowanie prowadzi do tego, że rynek sam reguluje, co ma prawo istnieć, a co nie. Z pewnością szkoły zostałyby w ten sposób zmuszone do reform.
Tak na marginesie dodam, że prywatne szkoły rzeczywiście mogłyby się wiele nauczyć od państwowych. Od naszej na przykład, jak przy pomocy paru rad pedagogicznych zniszczyć młodemu człowiekowi najbliższą przyszłość albo gdzie znaleźć pedagoga, którego będzie nienawidzić bez mała cała szkoła. Pozdrawiam
Hmm… właściwie to wszędzie wygląda tak samo. Mój pracodawca wpadł kiedyś na pomysł, żeby w ramach obowiązków służbowych wymagać od określonych pracowników (i w określonych dniach) gotowości do świadczenia pracy przez 24 godziny na dobę. Wzbudziło to uczucia dalekie od entuzjazmu („wymagać” oznacza wszak „stosować sankcje w wypadku odmowy”). Najgłupsze z tego wszystkiego było to, że do tej pory nie było problemu z dostępnością ludzi, ale dyrekcja chciała mieć to „zapewnione”. A kto lubi bat?
Na szczęście sprawa została załatwiona ku wzajemnemu zadowoleniu: wprowadzono ekstra dopłaty za pracę o nietypowej porze. Po pierwszy wypłatach ludzie przestali kręcić nosem, a przy okazji rozwiązano problem braku chętnych na dyżury w dni świąteczne. I to całkiem skutecznie, bo teraz zamiast „weźcie wy ten dyżur, ja już trzy poprzednie obsadzałem” jest „dajcie mi ten dyżur, braliście pięć ostatnich a mi paru złotych brakuje” 😉
Wreszcie tekst pod którym podpisuję się oboma rękoma i oboma nogoma. Jak to jest, że jakakolwiek impreza a polonista jest dużurnym frajerem? Moja refleksja po paru latach pracy: trzeba uważać czym się chwalić, co się umie robić. Jeden niewłaściwy krok i robimy to przez następne 20 lat, funkcja dożywotnia nieprzechodnia. Jak najlepiej zabić w polonoście kreatywność? Kazać mu robić jego hobby (tu: zajęcia teatralne) w ramach programu i płacić mu jakieś minimalne pieniądze, dręczyć wypełnianiem różnych zeszytów, setki kwitków i innych pierdół, programów, oszukiwać co do liczby uczniów i zrealizowanych godzin, żeby tylko się w papierach zgadzało i było zgodnie z przepisami, a nie żeby młodzież miała z tego jakiś pożytek. No i niech robi to dożywotnio. Niezależnie od weny, sił i ochoty.
Gospodarzu,
my naprawdę myślimy o tym, żeby było lepiej! Dlatego mówimy o tym, że jest źle głośno, a nie szepczemy sobie do ucha.
Jak ma być dobrze – sprywatyzujmy. Zmieniając dyrekcję przy okazji oczywiście. Mądrych ludzi, takich jak ów „nieżyjący prywaciarz” nie brakuje.
A jeśli nie da się sprywatyzować, to może zrealizujmy choć drugi postulat.
I zgłaszam ten postulat dlatego, że chcę coś naprawić.
Pozdrawiam,
MK
z tego co wiem, akademie przygotowuje historyk ;] i nie wyglada na takiego, ktory potrzebuje pomocy od pana i reszty. i nowy takze nie jest
Aniu,
widocznie będziemy mieli dwie akademie, także tę przygotowaną przez najmłodszą osobę w gronie polonistów. Co do naszego historyka, zgadzam sie z Tobą. Jest świetny, pomocy nie potrzebuje.
Pozdrawiam
DCH
Panie Darku – ustosunkuje się Pan jakoś do wypowiedzi mkmk o pedagogu szkolnym? Historyka Pan chwali…
cult of luna,
myślę, że wypowiedź mkmk o pedagogu szkolnym zasługuje na osobny komentarz. Postaram się w najbliższym czasie dać wpis na ten temat.
Pozdrawiam
DCH
Czekam z niecierpliwością [chyba nie tylko ja] i wierzę, że nie będzie to jedynie umiejętna żonglerka słowami. Kwestia na czasie i chyba pilna gdyż dość ściśle wiąże się z tematem już poruszanym – wydaleniem (bądź nie) ucznia ze szkoły.
mkmk – nie pasuje Ci szkoła, która niszczy życie, a w niej: nauczyciel, dyrektor, pedagog – zaproponuję Ci proste rozwiązanie, sparafrazuję Ciebie – jak się nie podoba, to idź tam gdzie jest lepiej. Jak sam słusznie zauważyłeś/aś: „(…) rynek sam reguluje, co ma prawo istnieć, a co nie.”
🙂
Zdecydownie wolę, żeby akademię niepodległościową przygotowywał polonista lub historyk, koło matematyczne prowadził matematyk, a na zawody sportowe jeździł trener -w-fista. Wynagrodzenie tych ‚frajerów’ można zróżnicować dodatkami motywacyjnymi lub nagrodami dyrektora. Niestety nie zawsze to wyglada tak, że dodatkowe pieniądze dostają te osoby, które pracują najwięcej. I obawiam się również, że w szkole nigdy nie zabraknie takich osób, które nie robią nic, a gdy chodzi o kasę, to krzyczą najgłośniej.
xxx,
zrobię dokładnie tak jak mówisz, ale najpierw doprowadź proszę do tego, że każda szkoła będzie oferowała coś innego, bo na razie wszystkie szkoły państwowe działają wg tego samego schematu. Inaczej jest w przypadku nauczycieli – oni nie płacą za to że pracują w szkole prywatnej – to im płacą. A ja gdybym chciał się przenieść do „zdrowej” szkoły musiałbym za to płacić – i w podatkach i bezpośrednio.
Tym razem tylko ograniczę się do tego, że sytuacja przez Pana nakreślona bardzo przypomina komiksowe historyjki i Dilbercie i jego współpracownikach 🙂 Różnica między szkołą a firmą nie jest taka wielka.
Ubolewam zatem nad dramatem uczniów szkół chorych, nieżyczliwych, niszczących życie – tych państwowych…
😉
Akademia – instytucja grupująca wybitnych naukowców, artystów, tworzona w celu propagowania nauki i sztuki.
Jak to się ma do imprezki organizowanej przez zmuszonych (dyrektor mi kazał) nauczycieli, w której uczestniczą zmuszeni (pani kazała przyjść) uczniowie?
„Uważam za wielką niesprawiedliwość fakt, że obowiązki w szkole dzielone są nierówno.”
Pracy poszczególnego nauczyciela nie da się przeliczyć na kilogramy i od każdego płacić określoną stawkę. Bo jak porównać pracę polonisty, chemiczki czy pani pedagog. Dlatego płaci się za godziny. A że nauczyciel ma 40-to godzinny tydzień pracy to i godziny dyd., i akademie, i sprawdzanie zeszytów, i inne zajęcia biurokratyczne się w tym mieszczą. A to jak ‚wynagradzać’ nauczyciela lenia, a jak idealistę pracującego za trzech, powienien wiedzieć dobry dyrektor. Powinien też mieć narzedzia i środki, aby powyższe wykonywać.
Problemem jest jednak to, że zarówno lenia jak i idealistę w identyczny sposób chroni Karta.
A ja uczę matematyki w małej szkole i w tym roku juz przygotowywałam imprezy z okazji Powstania Warszawskiego i Narodowego Święta Niepodległości. Czeka mnie jeszcze szkolna choinka i coś na wiosnę.
A czy jako osoba niewierząca mam prawo odmówić udziału we wszelkich choinkach, jajeczkach i tym podobnych ekscesach?
JAKIE 40 GODZIN TYGODNIOWO???? PRZECIEŻ JEST USTAWOWO 18 GODZIN !!!
JAK JEST TZW. WYWIADOWKA TO POLOWY NAUCZYCIELI NIE MA W SZKOLE I NIE DA SIE NICZEGO DOWIEDZIEC O DZIECKU
NIE MYDLCIE LUDZIOM OCZU A BRONIARZA NAJWYZSZY CZAS ZAMKNAC
Bear,
niezwykłe rozumowanie. Czy jeśli adwokat tylko raz w tygodniu staje w sądzie i w sumie rozprawa trwa godzinę, to znaczy, że pracuje tylko godzinę? A co z przygotowaniem się do sprawy? Gdyby nauczyciel miał ustawowo zagwarantowane, że pracuje tylko 18 godzin tygodniowo, to mógłby wszystkie czynności zawodowe wykonywać na lekcji, np. uczniom kazałby czytać podręcznik, a sam w tym czasie sprawdzałby kartkówki, sprawdziany itd. Właściwie to wtedy miałby czas, aby przeprowadzić tylko jedną lekcję w tygodniu, bo na pozostałych siedemnastu wypełniałby dokumenty, sprawdzał, wypisywał świadectwa itd. Praca w szkole to nie tylko prowadzenie lekcji. Jestem za tym, aby nauczyciele wykonywali swoją pracę na lekcjach, skoro społeczeństwo uważa, że pracujemy tylko 18 godzin.
Gdzie, Bear, chcesz zamknąć Pana Broniarza?
Pozdrawiam
DCH