Zdobyć się na sprzeciw

Dzisiejsze pikiety nauczycieli należy traktować jako próbę generalną przed strajkiem. Czy zdobędziemy się na sprzeciw? Ile osób przybędzie pod urzędy wojewódzkie, aby w godz. 14-16 pokazać swoje zdecydowanie w walce o wyższe zarobki? Wiadomo, że jeśli nie zdobędziemy się na powszechny krzyk, nasze żądania żadnej władzy nie wzruszą.

Głupio myślą ci nauczyciele, którzy uważają, że to manifestacja Związku Nauczycielstwa Polskiego, a więc nie ich. Dzielmy się jeszcze bardziej, nie tylko na ZNP i Solidarność, ale także wg typów szkół i miejscowości, w których pracujemy, a żadnej podwyżki nie będzie. Gdy codziennie słychać o kolejnej grupie zawodowej, która otrzymuje zwiększone pobory, my nauczyciele bawimy się w podziały, aż się prosząc o lekceważenie. Kto czuje się bardziej solidarnościowcem niż nauczycielem, niech nie przychodzi na ten protest. Kto nie ma poczucia więzi ze swoją grupą zawodową, niech idzie w domu.

Może jest gdzieś świat, że gołąbki same przychodzą do gąbki, ale na pewno nie w Polsce. Jak długo jeszcze będziemy dawać się okaleczać przez żenująco niskie zarobki? Widziałem mur z cegły – zniszczony i rozwalony. W murze szeroka żelazna brama – wyrwana na wpół z zawiasów. Zwały gruzu. Przed murem nauczyciele w wyczekującej postawie. To na razie tylko literatura. Jak długo? Nie ręczyłbym, że długo.