Ruch wyzwolenia uczniów

Młodzież stawia tyle zarzutów swoim nauczycielom i szkołom, że za jakiś czas możemy się spodziewać powstania Ruchu Wyzwolenia Uczniów. Być może po Ruchu Wyzwolenia Kobiet i Ruchu Wyzwolenia Murzynów będzie to najważniejsza frakcja polityczna najbliższej przyszłości. Ja w każdym razie już teraz studiuję korzenie tego ruchu, ponieważ jestem pewien, że młodzież nie złoży broni, a krytyka szkół i nauczycieli nie rozejdzie się po kościach w wyniku plucia na mnie, na dyrektora, na szkołę, w której uczę, ewentualnie na siebie nawzajem. Jestem pewien, że po okresie burzy i naporu, kiedy to wygaduje się różne głupstwa, powstanie ważny i twórczy ruch społeczny. Być może nowa epoka kultury, gdyż obecna znalazła się w martwym punkcie i niedługo upadnie. Zastanawiam się tylko, czy dożyję tego wielkiego przełomu, czy też to jeszcze odległa sprawa, za lat sto, powiedzmy.

Ponieważ nie wiem, wolę się przygotować. Aby sprawdzić, kiedy powstały pierwsze zalążki niechęci młodzieży do belfrów, zacząłem studiować wspomnienia dawnych pedagogów. Akurat ukazała się świetna książka Mariana Falskiego, autora nieocenionego Elementarza, pt. „Z okruchów wspomnień” (Bydgoszcz 2007). Wspominając swoje szczenięce lata, Falski pisze: „Cały personel szkolny, i jako nauczający, i jako wychowawczy, traktowany był przez uczniów niemal jak wrogowie, których trzeba było tylko umieć podejść. Żyliśmy wskutek tego podwójnym życiem – prawdziwym w rodzinie, wśród kolegów i sami dla siebie, i nieprawdziwym, a przez nas lekceważonym, dostosowanym z musu do wymagań formalnych, stawianych przez szkołę”. Jestem pełen podziwu dla dawnych nauczycieli, owych tytanów, którym udało się nie dopuścić do powstania Ruchu Wyzwolenia Uczniów. Bili po łapach linijkami i piórnikami i jakoś opanowali zarzewie buntu. Dziś jednak środowisko nauczycielskie jest zbyt słabe, aby panować nad młodzieżą. Zresztą moc nauczycieli zachwiała się już kilkadziesiąt lat temu, ale udało się pedagogom ten kryzys opanować. W okresie międzywojennym, jak udokumentował to Gombrowicz, najtęższe głowy pedagogiczne wymyśliły upupianie jako metodę wychowawczą. Wystarczyło to na lat wiele, ale obecnie ta metoda już się wyczerpała, więc grozi nam bunt uczniów.

Kilka lat temu, gdy ruszyła do boju szkoła toruńska i zaczęto zakładać nauczycielom kosze na głowę, nauczycielom pomogły media, potępiając młodzieńczy bunt. Nie wiem jednak, czy można zawsze liczyć na podobną pomoc mediów. Wydaje mi się, że dopóki młodzież będzie tylko pluć na szkoły i nauczycieli, nic pedagogom nie grozi. Przecież aby powstał Ruch Wyzwolenia Uczniów, młodzież musi mieć poglądy polityczne i samoświadomość. A do tego jeszcze daleka droga.