Sztandar na wesoło

Hymn naszej szkoły jest taki, że można go śpiewać tylko na wesoło. Dobrze jest wtedy przytupywać nogą i ruszać biodrami. No ale to hymn. Może nie wypada się cieszyć podczas śpiewania hymnu. Może trzeba mieć grobową minę. A jaką minę trzeba mieć, gdy patrzy się na godło albo sztandar?

Piszę o tym, ponieważ uczniowie mojej szkoły na wesoło potraktowali tzw. wyprowadzenie sztandaru szkoły. Było tuż po immatrykulacji, wszyscy stali na baczność, sztandar „wychodził” i nagle spora grupa uczniów się roześmiała. Ja, przyznam się do tego bez bicia, uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Nie chodziło nam wcale o robienie sobie żartów z symboli szkoły. Po prostu chłopak, który niósł sztandar, zapomniał, że trzeba pilnować i przodu, i tyłu. Ponieważ pilnował tylko przodu, machnął tyłem jak drabiną tak, że o mało nie skosił kilkunastu głów. Naprawdę zrobiło się niebezpiecznie. Grupa zagrożonych uczniów wykazała się nie lada refleksem, bowiem wszyscy się uchylili przed ciosem. A potem się roześmieli z radości, że żyją. Ja uśmiechnąłem się ze szczęścia, że nikomu nic się nie stało. Siedziałem z uczniami na końcu sali i wszystko dobrze widziałem. Natomiast nauczyciele, którzy siedzieli z przodu, nie znali przyczyny śmiechu i pomyśleli, że pierwszoklasiści jaja sobie robią ze sztandaru. Więc się młodzieży dostało po uszach. Zapewniam wszystkich, że śmialiśmy się z radości, iż żyjemy. A byłby nas okaleczył albo nawet ubił człowiek, który niósł sztandar. Co za okropna przyczyna kalectwa bądź śmierci. Dopiero by z nas ludzie się nabijali, gdyby naprawdę doszło do wypadku. Myślę, że trafilibyśmy na pierwsze strony wszystkich brukowców.

Na szczęście udało się, nic nam nie jest. Ten przypadek ze śmiechem podczas wyprowadzania sztandaru skłonił mnie do zastanowienia się, czy honory symbolom szkoły to trzeba oddawać na smutno czy też można czasem na wesoło?