Kartkówka jak rozwód

Sprawdzian tak samo stresuje uczniów jak dorosłych ludzi rozwód. Kartkówka dostarcza takiej dawki negatywnych emocji jak przeprowadzka albo wypadek samochodowy.  Udział w badaniu umiejętności kluczowych niszczy tak samo psychikę jak doświadczenie ataku bandyty. Egzamin zaś to stres porównywalny z podróżą samolotem, w którym podłożono bombę. Tyle się dziś mówi o stresie dzieci, że sumienie każe mi nie robić żadnych kartkówek, sprawdzianów, nie badać umiejętności kluczowych, nie egzaminować. W końcu nie chcę być odpowiedzialnym za nerwicę, depresję, nerwowe załamania i napady lęku moich uczniów.

A jednak nie słucham głosu swojego sumienia. Robię kartkówki, przeprowadzam sprawdziany i organizuję badania umiejętności kluczowych, także egzaminuję. Dlaczego, skoro wiem, jakie to straszne dla psychiki młodego człowieka? Właściwie to takie pytanie powinno się zadawać kandydatom na nauczycieli, najlepiej przed przyjęciem na studia pedagogiczne. Czy zamierza pan/ pani stresować swoich uczniów? Czy zamierza pan/ pani niszczyć ich psychikę kartkówkami, sprawdzianami itd.? Można na te pytania odpowiadać na sto sposobów. Ja w każdym razie kieruje się zasadą, że „najlepsza mięta, kiedy ścięta”, tzn. tylko w sytuacji kryzysowej można poznać wartość człowieka.

Piszę o tym, ponieważ edukacja się zmienia. Być może niedługo nie będzie wolno urządzać uczniom jatki w postaci kartkówek. Może to moja ostatnia szansa, aby bezkarnie „ścinać miętę”. Może niedługo będę musiał uczyć bezstresowo, fiołkowo i rumiankowo. Nauczyciel będzie musiał wyczuwać miętę przez rumianek, tzn. zgadywać, czy uczeń wie, czy też nie wie, umie czy nie umie. Ale sprawdzać tego nie będzie wolno.