Co można robić na lekcji?
Świat się zmienia dużo szybciej niż nauczyciele, więc za pewnymi zmianami nie nadążamy. Przede wszystkim nie wiemy, co wolno robić na lekcjach, a czego w żadnym wypadku nie należy. Oczywiście możemy ustanawiać własne reguły postępowania i wmawiać uczniom, że to można, a tamtego nie wolno. Nie chodzi mi jednak o czyjeś widzimisię, tylko o racjonalne zasady zachowania na lekcjach.
Czy żucie gumy powinno być zabronione? Dawniej uważano, że takie zachowanie to oznaka braku kultury. Dziś mówi się, że żucie gumy wpływa korzystnie na pamięć i koncentrację. Kierowca powinien żuć gumę, szczególnie podczas nocnej jazdy. Czemu więc uczeń nie, jeśli lekcja jest równie usypiająca jak prowadzenie samochodu autostradą w nocy? Mnie wprawdzie denerwuje uczeń żujący gumę, ale przecież mogę nie mieć racji.
Czy wtykanie sobie do ust kanapki z kiełbasą uchodzi czy raczej nie? Ostatnio zapytał mnie uczeń, czy może sobie pojeść na lekcji. Odpowiedziałem, że może, o ile nie przeszkadza to jego sąsiedztwu. Ile głosów sprzeciwu wystarczy, aby na lekcji zakazane było jedzenie? Czy głos nauczyciela jest najważniejszy? Czasem działa to w drugą stronę. Klasa pisze sprawdzian, a ja obieram sobie mandarynki i jem. O piciu kawy, herbaty nie wspomnę, bo to przecież standard, że nauczyciel pije podczas lekcji. Czy uczeń też może pić? Oczywiście jedni nauczyciele piją, a inni tego nie robią. Wolna wola. Czy podobna wolność powinna obejmować także uczniów?
A co z używaniem telefonu komórkowego? Ja nie pozwalam, argumentując, że uczeń, gdy nie wykonuje żadnego zadania, powinien notować to, co ja mówię. Może jednak nie ma nic złego w wysłaniu kilku esemesów podczas lekcji. Chyba szkoła się od tego nie zawali. Co z czytaniem gazet? Sam mam nieraz ochotę przejrzeć najświeższą prasę, więc zdarza mi się zadać uczniom pracę w grupach, aby… poczytać, oczywiście. Przecież nie będę siedział bezczynnie, gdy uczniowie pracują. Czy uczeń, który szybciej skończył zadanie, też może sobie poczytać? A niech czyta! Czemu nie? Ja czytam, ty czytasz, on czyta.
Co jeszcze można będzie robić w przyszłości na lekcjach, co dziś jest kategorycznie zabronione? Na razie uczniowie żują, jedzą, piją, esemesują, czasem rozmawiają przez telefon, przeglądają prasę, komiksy, czytają, malują się, poprawiają uczesanie, przeglądają w lusterkach, obgryzają paznokcie, piłują szpony, robią porządek w torbie, patrzą przez okno, śpią etc. Zależy kto i u kogo.
Komentarze
Bardzo fajny wpis.
Pozdrawiam 🙂
Ja zawsze piłem na matematyce małą wodę mineralną. Nikomu nie przeszkadzało, a nwaet niektórzy prosili mnie o łyka.
Ireka,
odpowidam dopiero teraz, bo mam chwilę czasu – co do całek i innych, to napisałam właśnie, że rozumiem, że nie wszyscy, więc proszę czytaj również ze zrozumieniem. Ja dla wszystkich chce tylko podstawowych działań matematycznych, które się potem w życiu bardzo przydają – procenty są bardzo pomocne przy zrozumieniu ile tak naprawde zapłacic za zaciągnięty kredyt, A z kredytami się chyba wszyscy na jakimś etapie życia spotykamy.
Co do myślenia abstrakcyjnego, to efekt jego braku masz właśnie w wynikach egzaminów gimnazjalistów. A i owszem znają wzory, ale jak już jest zadanie z treścią, gdzie trzeba ten wzór zastosować i znaleźć niewiadomą, to już lezymy. Podobnie jest w ogóle z zastosowaniem ze zrozumien poznanych pojęć czy wzorów. Nie tylko matematycznych. Z wypracowaniami jest tak samo – a i owszem potrafią powiedzieć z czego się składa rozprawka, ale nie bardzo już umieją ją napisać i też te humanistycznie nastawione osoby. Więc twierdzę dalej, że jest to myślenie potrzebne.
A co do Chłopów, to mnie się wydaje, że Reymon pisał na przełomie wieków XIX i XX, więc nie było to za daleko od czasu, w ktorym żył, opisywał już okres po powstaniu Styczniowym, bo nazwijmy to „echa” tego Powstania tam są. I jeśli dobrze pamiętam, to sama powieść – pierwodruk ukazał się coś koło 1902 -1910 roku. Więc on opisywal, coś co sam mógł obserować i jest tam mentalność chłopska pokazana, mawet są tam pokazane elementy jej przemiany – coś mi z tej szkoły jeszcze zostało nawet w temacie Chłopów. I diskonale wiem, że nazwijmy to jest to chłopska epopeja pokazująca los wiejski, z dużym naciskiem na jego powiąnie z cyklem przyrody (same tytuły części – Wiosna, Lato, Jesień, Zima) oraz z ogromna rolą i przywiązaniem chłopów do Kościoła i związanej z nim obrzędowości. Ale tam jest tyle wątków, tyle opisów obrzędów, zwyczajów i życia chłopów, że trudno wskazać jakąc głowną linię fabuły, jeśli w ogóle o fabułe chodziło. Bo według mnie miał być to roz z życia wsi z jej wszystkimi zdarzeniami i tym ja sobie ci ludzie z nimi radzą. Pamiętam, ze nia ani wyraźnego początku usprawiedliwijącego dlaczego własnie w tym momencie książka się zaczyna – wchodzi się w konkrestnie istniejącą sytuację, stan wsi i koniec jest też taki niewyraźny, bez jakby usadnienia, dlaczego akurat tutaj.
Pozdrawiam
Witam!
Pragnąłbym poruszyć, tudzież powrócić do starszego tematu (choć Pan tak często pisze, że nie sposób dłużej podyskutować 😉 ).
Powróćmy do Mini Giertycha. Właśnie sobie uświadomiłem, że czyni On dobro. Udowodnię na przykładzie mojej osoby. Nie powiem, nie jestem święty. W Liceum nie przeczytałem niczego zadanego (Fizyka, Chemia, Biologia, Matematyka, WF – moje preferencje 😉 ), nieustannie pożerałem klasyków jak Asimov, Dick, Silverberg, Lem, Pratchett, etc… Ale, uwaga! Ale… Przeczytałem „Ferdydurke” Gombrowicza i to dwa razy z rzędu, tak mi się spodobała ta książka! Od tamtej pory wszystko podpinałem pod tę właśnie lekturę. Każda dyskusja na dowolny temat na j. polskim była kwitowana przeze mnie przykładem z tejże ksiązki. Mało tego… Na ustnym z polskiego dostałem… Ferdydurke – wyobraźcie sobie ulgę i uśmiech na twarzy mojej wychowawczyni, która zasiadała w komisji (swoją drogą jestem niezwykłym szczęściażem, każdy mi to mówił i mówi… Ja na to mogę tylko „audacente fortuna iuvat” i wszystko jasne). Ale nie o tym, nie o tym… Dzięki Mini G zachciało mi się ponownie przeczytać klasyka… Jak ja to dostanę? Mieszkam w Irlandii, o matko… A wiersze Turgieniewa, Gałczyńskiego (bo te wszystkie ciekawe książki i klasyków zacząłem czytać już trochę później, gdy mój najlepszy przyjaciel, nomen omen, nauczyciel j. polskiego mi nakazał…)?
Giertych narobi takiego szumu wokół edukacji i szkół, że ludzie wreszcie zaczną się tym interesować. Odezwą się stare sentymenty. Nastąpi solidaryzacja uczniów, nauczycieli i rodziców. Powrócą piękne czasy konspiracji i brylować będzie wolna myśl… Giertych kreuje się na wroga, on dobrze wie dlaczego. Każdy szanujący się demagog wie, że tłum potrzebuje wroga. Powtarzam, Mini G czyni dobro…
„Co można robić na lekcji?”
No cóż, można robić to, na co nauczyciel pozwala i co mieści się w kanonie dobrych obyczajów. Byle tylko obie strony się nie lekceważyły na wzajem. Szacunek musi być.
Pozdrawiam
@ cargo:
No i masz! Teraz, gdy u niektórych Autorów tutejszych blogów chcesz dodać komentarz, musisz odpowiedzieć na pytanie, np. ile wynosi suma 2+8… Na szczęście kalkulator jest integralną częścią każdego systemu operacyjnego, gdyż niektórzy „bohaterowie” Twojego wpisu mogą mieć problem… 😉
Muszę się odnieść do Twojej wypowiedzi, chciałem wcześniej, ale jakoś mi uleciało. Chodzi my o myślenie abstrakcyjne. Wszyscy myślimy abstrakcyjnie, taka jest natura nieowłosionej małpy (a i owłosionej też zresztą), jednak nie każdy logicznie. Ja okropnie nie lubię trendu jaki się narodził w ostatnich dzieisięciu latach. A mianowicie nauczania opartego na przygotowaniu do zdawania egzaminów testowych. To faktycznie nie uczy rozumowania. Wręcz propaguje jego odrzucenie, gdyż pożera znacznie więcej czasu, biorąc pod uwagę ilość materiału „do wykucia”.
Moim zdaniem nic dobrego z tego nie wynika.
Ja sobie czasem popijam kawkę na lekcjach, bo przerwy są za krótkie.Uczniowi nie wolno, niechby który spróbował.Co wolno wojewodzie…Moja matematyczka w latach 60-tych paliła na lekcji papierosy(wówczas nie było jeszcze ustawy).Dzisiejszy wpis jest świetny.Pozdrawiam.
żucia gumy nie dostrzegam, jedzenie i picie mi zupełnie nie przeszkadza – komórki, katalogi z kosmetykami, zeszyty i podręczniki do innych przedmiotów, poprawki makijażu już zdecydowanie tak. o kartach do gry etc. nie wspomnę, bo dotąd na myśl mi nie przyszły – w tym roku po raz pierwszy spotkałam się z próbą ich użycia podczas oglądania filmu na lekcji.
czasem zastanawiam się nad swoim wyczuciem kultury osobistej, bo wpada wychowawca klasy albo dyrektor z czymś tam i robi uczniowi aferę, że je na lekcji… ale skoro je w pierwszej ławce, to chyba nie można mnie podejrzewać o taką ślepotę? o zastraszenie zresztą tym bardziej;)
A moi uczniowie zdarza się, że piją kawę i herbatę na lekcji. Zwłaszcza zimą. Teraz faktycznie raczej przychodzą z wodą mineralną. Pisałem nawet kiedyś o tym u siebie w blogu: http://my.opera.com/mmaly/blog/kanapka-tobiasza
A ja nawet namawiam uczniów do przynoszenia na lekcję wody mineralnej. Teraz podczas upalnego czerwca jest to absolutnie konieczne. Dzieciaki nie nadużywają jednak mojego zaufania i nie testują mnie, ile im wolno zrobić. Nie świnią wodą podczas lekcji, bo mogą tę wodę mieć. Z jedzeniem jest gorzej. W laboratorium to zakazane. Czytanie gazet? A fe, to nie czas i nie miejsce. I rozumiem, gdy jakiemuś zadzwoni telefon komórkowy. Mój jest bardzo niezdyscyplinowany:) A przykład, czy to się nam podoba czy nie, idzie od góry.
@cargo
Troche sie zaperzylem niepotrzebnie, przepraszam. Upierałbym sie jednak, ze Reymont pisał o wsi swoich czasów, a tu mamy trzecie tysiaclecie i to juz nie ta sama mentalnosc. A ksiazka tak jak powiadasz, bez poczatku i bez konca, ot cztery pory roku. Mnie urzekla, a wszyscy inni przeklinali, i rzeczywiscie, kto nie chce, nie powinien MUSIEC tego czytac. Znam ludzi, ktorzy Pana Tadeusza potrafia bez konca. Ja przeczytalem z przyjemnoscia jako lekture i w trzydziesci pare lat pozniej z rowna przyjemnoscia, ale na razie wystarczy.
System testow dziala w Hameryce. I dlatego poziom „intelektualny” jest jaki jest. Nie wyobrazam sobie jezyka polskiego bez wypracowan, bez pracy mozgu, bez zastanawiania sie nad tym homo sapiacym i jego losami.
Ale! Bardzo by mi sie podobalo, gdyby testy typu *wybierz a, b, c, d* byly na fizyce czy matematyce 🙂 Dawno wyroslem ze szkolnych spodenek, wiec nie mam tu nad czym plakac, pewnie wyszlo mi na dobre znecanie sie nade mna.
Pozdrowienia i milego weekendu wszystkim.
P.S.
Matematyczko, moja matematyczka, rowniez w latach 60-tych, tez kopcila na lekcjach jak parowoz (zmarla kilka lat temu, rak pluc, ale miala dobrze ponad 80 lat – na cos trzeba umrzec!), ale ta kobieta potrafila mnie zainteresowac matematyka. A spieprzyl wszystko pan w ogolniaku, ktory po prostu przychodzil odwalac lekcje.
Jestem uczniem I klasy liceum i czytam pana blog już od dość dawna ten wpis był jednym z najlepszych jakie czytałem;) Serdecznie pana pozdrawiam i oby więcej tak ciekawych wpisów jak wczorajszy.
ja do Ireki:
Ta matematyczka o której wspomniałam też już jest ś.p. i odeszła raczej ze starości, a napisałam o niej tylko dlatego, że teraz problemem jest picie , jedzenie itp. podczas lekcji, zarówno przez uczniów jak i nauczycieli.To że „kurzyła” na lekcji jak lokomotywa, to nie znaczy,że była złą nauczycielką w moim liceum.Była to dobra przedwojenna profesorka i ostro od nas wymagała. Dzięki niej właśnie wybrałam matematykę do studiowania i wcale nie żałuję.A wspominam ją bardzo ciepło.
Mi jako uczennicy zdarza się na lekcji pić np. kawę albo herbatę. Nauczyciel na to pozwolił i sądzę, że słusznie. Nie widzę w tym nic złego.
Przeczytałam uważnie wszystkie wpisy i odetchnęłam – piję kawę czy herbatę na lekcji bo mi po prostu zasycha w gardle – jako nauczyciel historii bardzo dużo mówię. Za to moi uczniowie również moga pić na lekcji; co więcej wszystkie fakultety zaczynamy od parzenia kawy i herbaty. Atmosfera przyjazna ale uczniowie nie przesadzają, znają granicę. Komórek na lekcji nie uznaję. Swoją też zostawiam w pokoju nauczycielskim. Pozwalam dokończyć bułkę, ale nie wyobrażam sobie na lekcji pizzy czy hamburgera. O kartach nawet nie wspomnę.
Pozdrawiam autora blogu i postujących, niektóre komentarze są bardzo interesujące. Jestem nauczycielką i czasami zdarza mi się pić na lekcji kawę i, niestety, troszkę się tego wstydzę:). Jak piję wodę, to jakoś nie (ciekawe właściwie dlaczego?). Pewnego razu, gdy ktoś nerwowo połykał kanapkę i padło pytanie, dlaczego nie wolno właściwie, postanowiliśmy zrobić jedną lekcję z jedzeniem. Każdy przyniósł to, co chciał. Było zabawnie. Na początku lekcji jak na komendę wszyscy zaczęli odwijać kanapki albo rozpakowywać chipsy. Dławili się, jak chcieli coś odpowiedzieć – aha, to była lekcja polskiego bynajmniej nie wykładowa i tylko ja nie jadłam:). Mężnie dotrwaliśmy do końca, ale odtąd nikt już nie zapytał, czy można jeść na lekcji.
Ponoć najlepiej się uczy, na własnych błędach… :):):)
Pozdrawiam raz jeszcze.
jestescie do kitu i tyle moge wam powiedzieć
Mam zapytanie czy nauczyciel może przeczytac muj liścik napisany do kooleżanki bo słyszałam że nie i teraz szukam prawa kture zabrania nauczycielowi czytania korespondencji osobistej bo mam kłopoty.
czy ktos zna strone gdzie jest takie prawo napisane albo cos
Z GÓRY DZIĘKUJE 🙂
Olko,
nie pisz takich liscikow na lekcji, problem rozwiaze sie sam 🙂
A jesli juz zabral, to prawdopodobnie przeczytal i nawet jesli nie poda tego do wiadomosci publicznej, to u Niego mozesz miec przekichane 🙂
A prawa takiego nie ma, podobnie jak Ty nie masz prawa pisac liscikow do kolezanki na lekcji 🙂
Moim zdaniem nauczyciele niepowinni zadawać prac domowych…
moim zdaniem nauczycielowie niepowinni zadawać prac domowych do domu….. jest to bardzo meczące… po calym dniu nauki powinniśmy odpoczywać a nie jeszcze stercazeć nad książkami..
mam 11lat i chodze do IVd. Moim zdaniem nie powinno być żadnych sprawdzianów, ponieważ zamiast dzieci mogły się pobawić w coś to nie mogą, bo muszą się uczyć na sprawdzian!!!!
NAUCZYCIELE NIE RÓBCIE SPRAWDZIANÓW!!!
czesc wam. jestem uczniem 6kl. nauczyciele za dużo wymagają.
przedewszystkim nie powinni: robić sprawdzianów, prac domowych, kartkówek, pytania z 3ostatnich lekcji!!! ale powinniśmy na lekcji: śmiać się, żartować, bawić się, grać w gry planszowe, ale jeszcze dużo, dużo więcej!!!
SUPER TEKST!
Żucie gumy? Komu to przeszkadza. Gdybym była nauczycielką pozwoliłabym. Jedzenie i picie jak najbardziej. Zwłaszcza, że zaczyna się robić ciepło to mogą się odwodnić, bo są krótkie przerwy.
Czytanie prasy, malowanie się itp. Nie. Gdy coś tłumaczyłabym nie pozwoliłabym. Lecz np. gdy ktoś skończy pisać sprawdzian to OK.
horo w glowie
bezsens, leczcie sie na nogi bo na glowe juz za pozno!!!!
Fajne, fajne, a możesz napisac coś w punktach na temat:
Co można robic w szkole, a czego niemożna po 5 punktów???
hej ja myśle że w szkole jest fajnie a u mnie superowo chłopaki wygłupiają sie rzucają samolotami moja klasa jest naprawde super każdemu życze takiej klasy pozdro
szkoła jest jak kibel chodze bo musze !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moim zdaniem nauczyciele nie mają uprawnień żeby nam coś zabronic. Np. byś zapomniał/a podręcznika to dostaniesz 1. A jak nauczyciel? Mu można a nam nie? Tak samo jak nie którzy nauczyciele piją sobie na lekcji kawę czy herbatę. A jak my wyciągniemy to na dywanik.Ale to nie wszystko. U mnie w szkole jest teraz coś takiego że uczniowie muszą zmieniac buty. A nauczyciele to co łaskę sobie robią. Ostatnio kilkoro osób z mojej klasy nie zmieniło butów to na dywanik poszli.
jesteś fajny
olewac szkole ja juz siuplem 5 razy xD..