Myśleć czy nie myśleć?
Podczas wczorajszego strajku miałem trochę wolnego czasu, więc poczytałem „Myśli” Pascala. Ostatnio żyłem jak małpa, niewiele czytając, więc teraz wykorzystałem strajk na wzmocnienie w sobie człowieczeństwa. Właściwie to wystarczyła mi jedna myśl francuskiego filozofa, aby zrozumieć, dlaczego strajkujemy. Pascal pisze: „Niektórzy ludzie mają niezwykłą zdolność niemyślenia o tym, o czym nie chcą myśleć”. Podejrzewam, że właśnie w polskim rządzie tak właśnie rozwiązuje się problemy związane z polską edukacją. Na przykład jakiś urzędnik przynosi wiadomość, że w klasach jest za dużo uczniów. Wtedy Roman Giertych mówi: „Nie myślmy o tym, że w klasach jest za dużo uczniów”. I sprawa jest już załatwiona. Potem jakiś urzędnik informuje premiera, że nauczyciele chcą mieć prawo do wcześniejszych emerytur. A zatem jest problem. Ale Jarosław Kaczyński mówi: „Nie myślmy o wcześniejszych emeryturach dla nauczycieli”. Super rada! Problem znika. Nagle pracownicy oświaty żądają podwyżek wynagrodzeń, ale cała koalicja mówi: „Nie myślmy o podwyżkach ani dla nauczycieli, ani dla lekarzy. Nie myślmy o tym w ogóle.” I znowu okazuje się, że to działa. Problemu nie ma. Skoro to takie proste, to w całym rządzie, we wszystkich resortach i urzędach ludzie przestają myśleć. Nie myśli ani prezydent, ani premier, ani jego ministrowie. Świetna metoda na rządzenie krajem – nie myśleć! To działa. Nie myślcie, panie prezydencie, panie premierze, panowie ministrowie! Nie myślcie, a zmusicie, aby nie tylko nauczyciele, lekarze, pielęgniarki, kolejarze, górnicy itd. strajkowali. Niedługo zastrajkują wszyscy, którzy jeszcze w tym kraju potrafią myśleć.
Komentarze
Czytam Pana blog od niedawna ale dopiero teraz, z powodu ostatniego zdania, postanowiłem skomentować. Otóż uważam że bardzo się Pan myli.
Po pierwsze – nie zastrajkują ani wszyscy, ani prawie wszyscy ani nawet większość. Z bardzo prostej przyczyny – większości myślących ludzi jest po prostu na tyle dobrze (i podejrzewam że coraz lepiej) że nie mają najmniejszego powodu do strajku.
Po drugie – niesamowicie mnie irytuje używanie przez ludzi (głównie władzę ale jak widać nie tylko) uogólnień typu „wszyscy”, „Polacy”, „miliony Polaków”, „naród polski” itp itd. Najczęściej nie ma to żadnego pokrycia w faktach, nie jest poparte żadnymi dowodami, liczbami, badaniami.
Po trzecie – czemu nauczyciele mają być wśród tych uprzywilejowanych grup społecznych którym wolno więcej niż innym? Mam na myśli m.in. emerytury po 30 latach pracy. Czy ich praca jest naprawdę o tyle cięższa niż np. robotnika budowlanego z którym nauczyciele oraz Pan tak bardzo lubią się porównywać?
I tak dalej, mógłbym ciągnąć bez końca, nie tylko w przypadku nauczycieli ale rolników (nie płacą podatków ani ZUS a i tak ciągle narzekają), górników (niech tylko któraś kopalnia coś zarobi, zaraz jest strajk żeby to podzielić, w pokrywaniu długów jakoś nie chcieli uczestniczyć), lekarzy („nasz strajk nie dotknie pacjentów”), pielęgniarek, policjantów i wszystkich innych tych, którym się wydaje że to oni mają najgorzej, że oni zarabiają skandalicznie mało podczas gdy złodzieje żyją jak królowie itd.
I jeszcze jedno na koniec – podobno 60% badanych popiera dążenia nauczycieli do podwyżek. Pewnie dlatego że pytanie brzmiało – „Czy uważasz że nauczycielom należą się podwyżki płac?”.
Jestem bardzo ciekawy wyników tego samego pytania ale zadanego w sposób „Czy jesteś gotowy płacić większe podatki/drożej tankować/jeździć po bardziej dziurawych drogach/kupować chleb po 3 zł/cokolwiek innego aby sfinansować podwyżki dla nauczycieli?”
Rozumiem, że walczycie o wcześniejsze emerytury choćby dlatego że każdy dba o własne cztery litery. A równocześnie wcale nie jesteście najbardziej „zmęczonym” zawodem, więc dajcie sobie spokój z tymi niemądrymi żądaniami.
Raczej powinno się dążyć, aby uprzywilejowane grupy zrównały emerytury ze zwykłymi szaraczkami. My też ciężko pracujemy, mimo iż nie jesteśmy nauczycielami, górnikami, policjantami, wojskowymi itp.
A może każdy powinien żądać wcześniejszej emerytury? Tylko kto wtedy będzie nam na te emerytury pracował?
?Czy jesteś gotowy płacić większe podatki/drożej tankować/jeździć po bardziej dziurawych drogach/kupować chleb po 3 zł/cokolwiek innego aby sfinansować podwyżki dla nauczycieli?? – jestem!!!! natomiast chetnei wskaze zrodla gigantycznych oszczednosci. Zaczalbym od likwidacji czesci administracji i samochodow rzadowych. Ze premier musi podrozowac autem? nie musi. Niech jezdiz na rowerze. NIECH UDOWODNI, ZE BRAK SAMOCHODU PROWADZI DO BEZWLADU PANSTWA. Nie doprowadzi. Braku tego rzadu nikt by nie zauwazyl…
Chciałbym się nie zgodzić z Konlinem. Nauczyciele, podobnie zresztą jak lekarze powinni (i być może tak jest) stanowić w pewnym stopniu elitę intelektualną kraju. Jeżeli elita intelektualna, pracownicy naukowi zarabiają mniej niż robotnik bez wykształcenia, to zdecydowanie nie jest błąd.
Tak samo nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że kiedy nauczycielom podniesie się pensje – to zdrożeje chleb, a drogi pozostaną dziurawe. Otóż tak nie musi być i na pewno nie będzie. Wzrost gospodarczy, jaki osiąga Polska powoduje wzrost wpływów do budżetu, a pensje czy to nauczycieli czy to lekarzy pozostają takie same. Problemem jest zły system dystrubucji pieniędzy z budżetu. Moim zdaniem przez biurokrację, ale nie jestem ekonomistą więc nie będe się wypowiadał na ten temat.
Sądzę, myślący Konlinie, że tylko Ci się wydaje, że myślisz, bo gdybyś był rzeczywiście człowiekiem myślącym, to nie wypisywałbyś takich herezji.
W związku z tym nie będę Cię nawet próbowała zmuszać do zastanowienia, bo mam wrażenie, że pozostajesz na poziomie ucznia, który nie miał czasu i ochoty, by napisać przezwoite wypracowanie, czuje się nieszczęśliwy i pognębiony przez tego strasznego belfra i nawet mu do głowy nie przyjdzie, że ten wredny belfer spędza całe noce na poprawianiu wypracowań, opatrywaniu ich recenzjami, przygotowywaniu testów i drukowaniu ich na własnej drukarce i na własnym papierze, bo szkoła nie ma na to pieniędzy. . Gdzież by Ci też mogło przyjść do głowy,że ten wredny nauczyciel obarczony jest mnóstwem dodatkowych obowiązków, takich choćby jak przygotowywanie materiałów dydaktycznych, projektów edukacyjnych, planów pracy własnych i szkoły( a biurokracji z roku na rok coraz więcej), opieki nad praktykantami, itd. Że ten nauczyciel przeprowadza testy, matury, potem analizuje wyniki, sporządza sprawozdania, plany naprawcze itd.Ze nauczyciel, który nie chce być rutyniarzm, a takich jest niemało, przygotowuje się do lekcji, poza tym uczestniczy w konferencjach metodycznych, radach pedagogicznych,prowadzi zebrania z rodzicami i całą dokumentację, poświęca co miesiąc dwie godziny na konsultacje z rodzicami, organizuje szkolne wycieczki, na których odpowiada za uczniów przez 24 godz na dobę. Mogłabym tak wymieniać jeszcze długo, ale i tak nie zrozumiesz,( nie wiem, czy też potrafiłbyś dodać godziny przeznaczone na te wszyskie zajęcia do 18 godz lekcji w ramach pensum, które tacy jak Ty uważają za jedyną pracę nauczyciela )tak jak nie widzisz również różnicy między wykształceniem robotnika budowlanego i nauczyciela.
I pewnie Cię to bardzo zdziwi, kiedy usłyszysz, że robotnik budowlany zarabia dużo więcej niz nauczyciel.
Ale mnie za to już niewiele dziwi
@Filip
Nie bierzesz pod uwagę jednej sprawy – płace robotników bez wykształcenia reguluje wolny rynek który sam wycenia ile jest warta ich praca. Teraz mamy boom na budowlankę to się im poprawiło, za parę lat przyjdzie recesja i płace spadną. I nawet dla nich, ludzi bez wykształcenia, jest to oczywiste i naturalne. A teraz wyobraź sobie zachowanie nauczycieli czy lekarzy którym rząd mówi że w związku z recesją obniża im pensje. Nie ogranicza do indeksowania o inflację, nie całkiem zatrzymuje wzrost ale obniża. Tej prostej zależności Ci wykształceni ludzie pewnie by nie pojęli i nigdy nie zaakceptowali.
Poza tym – kto broni tym nauczycielom czy lekarzom stać się uczestnikiem wolnego rynku i czerpać z jego (obecnych) korzyści? Przecież są prywatne szkoły, przedszkola, kliniki i przychodnie gdzie płace są na pewno wyższe niż w instytucjach państwowych. Tyle że wtedy nikt by nie zagwarantował stołka do końca życia, trzynastek, premii za wysługę lat (co to za socjalistyczne cudo?) itd.
A cudów nawet na wolnym rynku nie ma – jeśli lekarze chcą miliard w tym roku i ileś miliardów w przyszłym, nauczyciele nawet nie wiem ile na podwyżki + wcześniejsze emerytury to komuś te pieniądze trzeba zabrać, w takiej czy innej formie. A przecież nie zabiorą rolnikom bo to święte krowy tylko mi i moim znajomym bo nie dość że zarabiamy więcej niż średnia krajowa to jeszcze nie mamy szansy uciec w szarą strefę żeby się przed łupieżcami z rządu obronić.
Autor bloga pisze że niedługo wszyscy myślący zastrajkują. Tylko czemu do tej pory nigdy nie słyszałem o strajku prawników, architektów, specjalistów IT, farmaceutów i innych grup zawodowych (przynajmniej w zakresie wysokości płac)? Bo Ci ludzie rzeczywiście myślą, umieją ruszyć głową i zamiast tracić czas na narzekanie potrafią tu zarobić, tam dorobić, tu się doszkolić i, bez żadnego strajku, być po prostu cenniejszym dla pracodawcy. Ale po co się wysilać, lepiej należeć do ZNP, OPZZ czy innej Solidarności i _żądać_, nie wiadomo na jakiej podstawie, więcej i więcej.
@Maria
1) O robotnikach już pisałem, nie wiem czemu 5 lat temu, jak budownictwo było w zapaści, nauczyciele tak chętnie nie porównywali się do tych robotników.
2) Gdzie ja napisałem cokolwiek o „strasznym belrze”, „wrednym nauczycielu” itp? Przecież ja ani słowa nie pisałem o merytorycznej pracy nauczycieli. Ale jak widzę powiedzenie o stole i nożycach ma w sobie coś z prawdy.
3) Nie wiem na jakiej podstawie próbujesz ocenić moją szkolną przeszłość ale skuteczność masz na poziomie 0%. Samodzielnie pisałem swoje wypracowania, czytałem sporą część lektur (z przebijaniem się przez Pana Tadeusza włącznie) i nigdy nie czułem się pognębiony przez nauczyciela bo po pierwsze nie mieli powodów żeby mnie gnębić, a po drugie nigdy bym sobie na to nie pozwolił.
4) Oczywiście pracownik w żadnym innym zawodzie nie musi się do swojej pracy przygotowywać, po prostu kończy studia albo wręcz szkołę średnią i już jest specjalistą w wybranej dziedzinie, przez co idzie na dobrze płatne stanowisko, pracuje tam 8 godzin i wraca do domu gdzie nie musi mieć nawet drukarki i papieru. Jedynie nauczyciele tacy biedni z tymi 2 czy 3 miesiącami wakacji, pracą na lekcjach po 5 czy 6 godzin dziennie, płatnym rocznym urlopie zdrowotnym i emeryturami po 30 latach pracy.
Piszesz o 18 godzinach lekcji w ramach pensum – do normalnych 40 na pełnym etacie to jeszcze ponad drugie tyle a ja też rzadko siedzę w pracy 8 godzin dziennie. I odpowiadam może nie za dzieci na wycieczkach raz czy 2 razy w roku ale codziennie za coś, co dotyczy nie 50 osób a dziesiątek czy setek tysięcy ludzi.
I nie pisz o takich jak ja bo nic o mnie nie wiesz – daruj więc proszę wycieczki osobiste i skup się na merytorycznych sprawach.
no własnie – student filologii polskiej wie, że będzie klopot z wynagrodzeniem za pracę w szkole i sam udziela sobie rady – „nie mysl o tym” i ląduje w oświacie
Konlin, miałam wrażenie, że przynajmniej umiesz czytać ze zrozumieniem, więc do „wrednego belfra” wracać nie będę, spróbuj co najwyżej jeszcze raz przeczytać ze zrozumieniem mój wpis . To samo tyczy osiemnastogodzinnego pensum.
Jeśli po skończeniu studiów z dokształcaniem wziąleś rozbrat, to Ci gratuluję. Ale ja, pisząc o przygotowywaniu się do lekcji, nie miałam na myśli uzupełniania braków we własnym wykształceniu, a jedynie właściwe przygotowanie lekcji stanowiącej odpowiednie ogniwo dydaktyczne w procesie nauczania. Z tego, co piszesz, widzę, że o nauczaniu nie masz najmniejszego pojęcia.
I wreszcie nauczyciele tak słabo opłacani mogą rzeczywiście się przekwalifikować, tylko rząd odpowiedzialny za edukację powinien się zastanowić, czy wobec tego może powierzyć nauczanie szkolnym sprzątaczkom, bo już nauczycieli z odpowiednim wykształceniem i przygotowaniem pedagogicznym nie będzie. Zarobią one o 200 zł. więcej, będą zadowolone, a odpowiedzialne za edukację władze będą miały kłopot z głowy, bo już nie będzie strajków.
Oczywiście, że nic o Tobie nie wiem, ale na podstawie tego, co piszesz, mogę wyciągać pewne wnioski.
Pozdrawiam
Nie jestem i nie byłem nauczycielem, choć uczyłem cudze dzieci latać. Ale pamiętam swoje wszystkie belferki i wszystkich swoich belfrów. Miałem również kontakt z belframi mojej córki i moich wnuków.
Tych „wrednych belfrów” pamięta się najlepiej i ceni coraz bardziej z upływem lat, a jak miło wspomina się doznane od nich przykrości, które jednak wiele pożytecznego sprawiły a nie tylko chwilowe kłopoty z przełamywaniem lenistwa w zdobywaniu i utrawalaniu wiedzy.
To prawda, że tylko pracownicy wykonujący zwodowo proste czynności w pracy nie zabierają pracy do domu i najczęściej nie muszą się dokształac i doszkalać. Nauczyciele należą do takich pracowników, którzy muszą się dokształać wciąż, a problemy zawodowe śnią się im po nocach, ponieważ pracują z żywymi ludźmi, którzy są bardzo różni i zupełnie do siebie niepodobni.
Niedopłacanie nauczycieli powoduje, że w tym zawodzie występują dwie grupy: tacy, którzy uczyliby nawet wtedy gdyby musieli do tego dopłacać oraz tacy, którzy mimo formalnego wykształcenia do innej lepiej płatnej pracy nie nadają się.
Jest tragedią szkoły, jeżeli ta druga grupa nauczeli – nieudaczników w niej dominuje.
Jest dowiedzione, że wykształcenie obywateli jest dobrem narodowym. Władza, która tego nie docenia hamuje rozwój gospodarczy. Polscy nauczycie są skandalicznie niedopłacani. Nie wiem, czy pesnum 18 godzin jest właściwe, zaniżone czy zawyżone. O tym wiedzą nauczyciele najlepiej. Może powinno być różne w różnych szkołach i na różnych pozimach nauczania? Jedno natomiast jest pewne – klasy trzydziestoosobowe są zbyt liczne. Kolejne władze nie wykorzystały niżu demograficznego dla zmniejszenia liczby uczniów w klasach, co znacznie poprawiłoby efektywność i poziom nauczania. Zamiast tego zamykano szkoły i zwalniano nauczycieli.
Uważam, że obecne nieśmiałe żądania płacowe nauczycieli są zaniżone. Należy im się znacznie więcej!!!!!
Poziom oświaty decyduje o poziomie cywilzacyjnym i ekonomicznym narodu. Muszą o tym pamietać rządzący i zapewnić właściwe wynagrodzenie i warunki pracy nauczycieli, no chyba że uwazają, iż głupolami łatwiej rządzić.