Komu dzwoni komórka?
Współczuję uczniowi, który będzie musiał powtórzyć maturę z języka polskiego, bo mu komórka zadzwoniła w trakcie egzaminu. Jak tylko chłopak dostanie się na studia, będzie mógł dzwonić do woli, szczególnie na studiach płatnych, gdzie rozmowy przez telefon podczas wykładów uchodzą za normę i wykładowcy nic do tego. Ja jeszcze resztkami sił sprzeciwiam się temu zjawisku, i na lekcjach, i na zajęciach akademickich, ale efekt jest taki, że młodzież zamiast się poprawić, psuje się jak ubita ryba w lipcu. Zresztą im studenci starsi, tym częściej dzwonią. A seniorzy na studiach podyplomowych, np. osoby po czterdziestce, nawet nie kryją się z tym, że odbierają telefony na zajęciach.
Jeszcze bardziej współczuję tym wszystkim, którzy z powodu wpadki chłopaka czują satysfakcję. Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Nie pamiętam ani jednej rady pedagogicznej, podczas której ktoś nie rozmawiałby przez komórkę. Dzwonią ludziom telefony w teatrze, w operze, a nawet w kościele, u dentysty i u ginekologa. Byłem na pogrzebie i też nie obyło się bez dźwięku telefonu. Mnie zadzwoniła komórka, mimo że bardzo się pilnuję, podczas pewnej lekcji. Nie odebrałem, przeprosiłem uczniów, i było mi bardzo przyjemnie, kiedy ktoś z klasy powiedział: nic nie szkodzi, każdemu się zdarza.
No właśnie, każdemu się zdarza. Dlatego nie rozumiem decyzji komisji, która przerwała egzamin i wyprosiła chłopca z sali. Zakładam, że intencje egzaminatorów były szczere i wszystko odbyło się w zgodzie z prawem. Jestem jednak pewien, że nie trzeba być wyśmienitym prawnikiem, aby udowodnić w sądzie, że dźwięk komórki nie należał do tego maturzysty, a zatem ukaranie chłopca za coś, co nie należało do niego, jest bezprawne. Jeśli zaś ukarano chłopca nie za dźwięk komórki, tylko za samo wniesienie aparatu na egzamin, to jeszcze gorzej. Obserwowałem w piątek, że każdy, dosłownie każdy maturzysta zaraz po wyjściu z sali wyciągał telefon i dzwonił do bliskich, aby powiedzieć, jak mu poszło na egzaminie.
W związku z unieważnieniem egzaminu z powodu telefonu komórkowego przypomniała mi się sprawa Ala Capone. Skoro nie można było ukarać go za morderstwa, to ukarano go za niezapłacone podatki. I z tym chłopcem pewnie jest podobnie. Telefon komórkowy to była ostatnia deska ratunku dla nauczycieli, którzy chcieli pokazać chłopakowi, że nikt nie jest bezkarny. Prędzej czy później na każdego znajdzie się jakiś haczyk. Gratuluję kolegom belfrom wytrwałości i zdecydowania.
Komentarze
Oj, nie przesadzajmy. Egzamin to egzamin. Jestem zwolennikiem kulturalnego używania komórek nawet podczas lekcji, moi uczniowie mają komórki, nie kryją się z nimi, używają ich czasem jako dysków przenośnych i są one wtedy środkami dydaktycznymi niezbędnymi do prowadzenia lekcji. Ich sporadyczne i dyskretne rozmowy telefoniczne nie przeszkadzają mi i rozumiem, że są przeprowadzane tylko w razie konieczności. Często chłopaki odbierają telefony od spóźnionych kolegów, którzy nie mogą znaleźć klasy.
Ale ten chłopak został przeszkolony przed maturą, poinformowano go, że nawet wyłączony telefon z wyjętą kartą SIM nie powinien się przy nim znajdować podczas egzaminu. Przypomniano mu na pewno o tym tuż przed rozdaniem arkuszy, a on nawet nie raczył wyłączyć dźwięku w komórce.
W sali, w której siedziałem na języku polskim, tylko jeden z moich mechaników nie miał przy sobie komórki, bo nie ma i tyle. Reszta miała, ale jakoś umiała je wyłączyć. Nie przyznali się wprawdzie, że mają, nie zdeponowali na stoliku przy wejściu do sali, ale jakoś nikomu nie zadzwoniła.
Pobłażliwość w stosunku do tego gościa to moim zdaniem gruba przesada.
to jakiś absurd. Wczoraj miałam przyjemność pisać maturę, i każdy miał telefon przy sobie. Należałoby zabrać temu chłopakowi telefon i go po prostu wyłączyć, a nie pastwić się nad nim nie wiadomo w imię czego.
W zeszłym roku wydarzyła się u mnie w szkole podobna historia – pewna dziewczyna miała telefon w torebce (torebka stała pod ścianą, więc nie wiadomo było do kogo należy), który nagle zaczął dzwonić. Co zrobiła komisja? Wyniosła torebkę z sali i powiesiła na drzewie przed szkoła (bez opieki). Zastanawiam się jak dziewczynie poszła matura.
Mialam, Panie Psorze, bardzo podobne odczucia. Jak latwo (tak bylo w moich czasach i tak wyraznie jest wciaz dzis) lamie sie w Polsce zycie mlodym ludziom. Nie mam nic przeciwko zakazowi uzywania komorek na lekcji czy w czasie zajec na uczelni.. Moja przyajciolka prowadzaca zajecia z dziennikjarstwa na prywatnej uczelni, za korzystanie z komorki w czasie zajec, wyrzuca z sali wykladowej lub studia radiowego. Komorki maja byc wylaczone. Ale najlepszemu moze se zdarzyc, ze sie pomyli. Jakze latwio jest zaslonic sie regulaminem! Regulamin zwalnia nie tylko z samodzielnego myslenia, ale nawet z elemnetarnego odruchu wspolczucia, empatii. I to ze strony ludzi, ktporzy maja przygotopwac mlodego czlowieka nie tylko z sumy pewnej wiedzy, ale wydac mu takze swiadectwo „dojrzalosci”. Dojrzalosci do radzenia sobie w zyciu, ludzkiej dojrzalosci. Sami zas zachowuja sie zas jak kaprale w wojsku, i to bardzo zlym wojsku, wojsku glupim i nieludzkim..
Mam nadzieje, ze wyrzucony z egzaminu chlopiec zlozy pozew przeciwko szkole, ktpra sie z nim tak obeszla.
PS. Swietny tytul, doceniam jako wieloletni redaktor 😉
Uwazam ze egaminatorzy mieli racje. Na egzaminach Cambridge (certyfikaty jezykowe) osoba, ktorej zadzwoni komorka odbierany jest arkusz i traci ona mozliwosc uczestniczenia w tej czesci egzaminu. Zasady sa takie, ze wszyscy zdajacy na poczatku sa instruowani ze maja polozyc wylaczone komorki, najlepiej z wyjeta bateria (wtedy nikt nie zadzwoni), na przeciwleglym rogu stolika. A ja i tak sie balam ze jakims cudem komorka zadziala…
A na koniec, to wyglada na to ze stajemy sie niewolnikami komorek, ktorzy nie potrafia nawet ich wylaczyc na te kilka godzin.
@Marcin, dobry przykład idzie z góry: http://www.wpigulce.net/story/sejmowa-kultura-2.0-wideo
A jeżeli jest zakaz wnoszenia telefonów komórkowych na egzamin to komisja powinna zostać ukarana bo powinna zrewidować każdego ucznia 😉
Drogi Panie,
w czasach kiedy byly jeszcze normalne telefony,te z bakielitu,tez pan je przynosil do klasy,na lekcje!!!!!!!!
Uwazam,ze nastala era terroru telefonicznego.Jesli ktos nie wylacza komorki idac do teatru,na opere,czy do kosciola, wg mnie jest prostakiem!
Bobrze by bylo czesciej o tym rozmawiac z mlodymi ludzmi.Dobrych manier nigdy za wiele.
Bardzo pomysłowy sposób na wyjście z twarzą gdy nie jest się właściwie przygotowanym do egzaminu.
Zgadzam się, że komórki należy wyłączać, u mnie na studiach jest dziewoja, która przez te kilkanaście lat edukacji nie nauczyła się jeszcze wyłączać dzwonka. Smutne, bo niby inteligentna.
Zgadzam się jednak i z tym, że nauczyciele sami nie wyłączają komórek. Podczas mojej matury nagle na sali rozdzwoniła się melodyjka. Wszyscy zdębieli i przestali pisać, rozglądając się w poszukiwaniu winnego. Dyrektorka, świętej pamięci, wyszła na środek auli i zaczęła krzyczeć, że posiadacz telefonu ma natychmiast go wyłączyć, bo zaraz wyleci z egzaminu itd. itp. Za jej plecami, przy stoliku komisji, zobaczyliśmy oszołomioną minę historyczki, potem było nerwowe grzebanie w torbie i w końcu – wyłączyła…
Teraz to wspominam jako anegdotę, ale to były chwile pełne grozy. Bo podejrzenie od razu padło na uczniów. Nie byłoby winnego, toby się go wymyśliło. Nikt oczywiście nie wpadł na to, aby kontrolować nauczycieli.
Wykładowcom na uczelni też dzwonią telefony, wydawałoby się, że pstryknięcie „Milczy” nie przekracza zdolności intelektualnych profesora zwyczajnego, no cóż.
Zgadzam się z Aną.
Marną dojrzałość wykazał uczeń przystępując do egzaminu – brak zrozumienia poleceń słownych !