Niebezpieczni nieagresywni
Jesteśmy obecnie świadkami dwóch ważnych zjawisk występujących w szkołach: po pierwsze, nielicznych, ale widowiskowych przypadków agresji, a po drugie, licznych, ale nieatrakcyjnych medialnie przypadków wycofywania się dzieci i młodzieży z życia szkolnego. Tak wiele zaczyna się zmieniać w społeczności uczniowskiej, że skupiając się na jednym zjawisku – agresji – pomijamy drugie ważne zjawisko: społeczny upadek nieagresywnych uczniów, ich duchową, a często także fizyczną nieobecność w szkole, ich próbę zrozumienia tego, dlaczego źle się czują na lekcjach.
Być może wycofywanie się dużej części dzieci i młodzieży ze współtworzenia szkoły jest skutkiem obecnej w placówkach edukacyjnych agresji. Po co się wychylać, skoro można dostać po głowie? Lepiej nie uczyć się za dobrze, bo można zyskać miano kujona i potem codziennie dostawać łomot. Po co ujawniać swoją wrażliwość i dobre maniery, jeśli prymitywom żyje się w szkole najlepiej? Po co chodzić sumiennie na lekcje, skoro najwięcej czasu nauczyciel poświęca na zaspokojenie potrzeb osób, które w ogóle w tym zespole klasowym czy nawet w tej szkole nie powinny się znajdować?
Wydaje się, że dla nieagresywnych z natury uczniów decyzja o wycofaniu się z życia szkolnego jest ostatnią deską ratunku, aby pozbyć się frustracji, jaka towarzyszy im codziennie na lekcjach. Polska szkoła, nie radząc sobie z obecnością w jednym zespole skrajnie różnych uczniów, wytwarza bez przerwy efektowne pseudodziałania wychowawcze, więc nieagresywni uczniowie muszą z niej uciekać. Symulować choroby lub popadać w nie naprawdę, chodzić na wagary wbrew rodzicom albo za ich zgodą, robić w ogóle wszystko, byle tylko jak najrzadziej przychodzić do szkoły.
Wycofani z życia szkolnego uczniowie to chodzące bomby z opóźnionym zapłonem. Oni nie wybuchną gniewem na lekcji, nie wstrząsną dorosłymi swym wulgarnym zachowaniem – swą agresję ujawnią wiele lat później, jako dorośli. Podejrzewam, że kilka lat życia w cieniu agresywnych prymitywów i nieumiejętność radzenia sobie z własnymi lękami muszą doprowadzić do powstania wypaczonej wizji rzeczywistości. Nieraz właśnie ci, którzy w szkole byli łagodni jak baranki, w dorosłym życiu strasznie potwornieją. Są cyniczni, pełni gniewu, zaczepni wobec kolegów w pracy, lekceważą obowiązki, prowokują do walki.
Dlatego uważam, że dzisiejsi agresywni uczniowie przepowiadają apokalipsę, ale już nie z ich udziałem. Bohaterami tej apokalipsy będą ci, którzy teraz milczą. Nieagresywni uczniowie, którzy boją się współczesnej szkoły, utworzą w niedalekiej przyszłości tłum sfrustrowanych dorosłych, mszczących się na każdym przypadkowym człowieku za doznane w dzieciństwie upokorzenia. Z agresywnymi dziećmi można sobie poradzić, z agresywnym społeczeństwem – nie sądzę.
Komentarze
Prawda. Co do konkluzji, sądzę jednak, że wyrośnie nam równie nieagresywne społeczeństwo, a agresywni przejmą władzę. Nieagresywni uczniowie nie są sfrustrowani, jest im z tym dobrze i wygodnie.
zastanawiam się czy to jak się uczniowie nieagresywni zachowują w szkole to nie jest czasem spadek po komunizmie, kiedy to lepiej było siedziec cicho zawsze i wszędzie…oczywiście, są osoby, które głośno mówia i postępują, ale faktycznie jest ich mało…ale moim zdaniem powolutku, bo powolutko cały czas się to zmienia ( jak choćby list otwarty Filipa u nas w szkole.
W pewnym sensie zgadzam się z janem. Niekoniecznie z nieagresywnych uczniów wyrosną potem agresywni (w negatywnym tego słowa znaczeniu) dorośli. To zależeć będzie od tego, czy w szkole byli tłamszeni i frustrowani, czy tylko ulegli swoistemu konformizmowi. W pierwszym przypadku – biada ich przyszłym podwładnym; w drugim – biada im, jako przyszłym podwładnym.
Nie wydaję mi się żebym w przyszłości był takim człowiekiem, pomimo że nie jestem agresywny. W szkole jest mnie pełno i staram się udzielać gdzie mogę. Z tymi agresywnymi sie nie zadaję, ale również od czasu do czasu zamienię parę słów i mówimy sobie cześć. Obrałem taka właśnie taktykę, żyć z nimi w zgodzie żeby właśnie nie musieć odsuwać sie od szkoły i unikać szkoły, a oni traktują mnie jak kolegę. I wcale nie imponują mi tacy uczniowie, co są agresywni, ale zgodzę się, że są tacy którzy chcą im dorównać.
Czy zjawisko agresji w szkole występuje na szeroką skalę w Pana szkole, skoro tak często o niej wspomina?