Cierpienie i płeć

Dogadywałem się z koleżanką, ile każdy z nas ma wziąć odpowiedzialności na siebie, aby nikomu nie spadł włos z głowy. Wiadomo, że szefowi łatwiej ukarać jedną osobę niż wie, a dwie łatwiej niż trzy itd. Na razie było nas dwoje, ale winnych mogło niedługo znaleźć się czterdzieścioro. Poszukiwanie współwinnych dobrze nam szło, ale nagle koleżanka stwierdziła: „Tobie i tak dyrektor nic nie zrobi, ponieważ jesteś mężczyzną. A mnie przeczołga, bo jestem kobietą”. A zatem mogę śmiało brać całą winę na siebie, bo jako facet wymigam się od kary. Żyć, nie umierać.

Do tej pory żyłem w błogiej nieświadomości, a nawet wydawało mi się, że jest odwrotnie. To mężczyźni mają w naszej szkole gorzej. Jeśli chodzi o przydział obowiązków i narażanie się na gniew szefa, to zdecydowanie lepiej być kobietą. Oto fakty: Każdy nauczyciel ma przydzielone dwa dyżury w tygodniu, a nauczycielka – jeden. Znaczy się, faceci mają więcej roboty. Gdy jakaś klasa sprawia wyjątkowe problemy wychowawcze, to na ratunek spieszy siła męska. I w ogóle trudniejsze klasy dostają się w ręce mężczyzn, a tzw. lepsze przypadają kobietom. Zresztą mogę w nieskończoność udowadniać, że mężczyzna w szkole ma gorzej. Prawdopodobnie każda kobieta może udowadniać równie długo, że mężczyźni mają o wiele lepiej.

Nie o to jednak chodzi, kto przywoła więcej faktów. Fakty niewiele mówią o atmosferze w miejscu pracy. Liczy się poczucie bycia gorszym, poniżanym, wykorzystywanym, napiętnowanym, lekceważonym. Szkoła stała się miejscem, gdzie każdego dnia trwa wyścig w udowadnianiu sobie i wszystkim wokół, że mnie jest gorzej od ciebie i od ciebie, i jeszcze od ciebie, i w ogóle gorzej od wszystkich wokół, zdecydowanie najgorzej na świecie. Każdy argument jest dobry, a już argument różnicy płci jest idealny. Można w ten sposób udowodnić wszystko.

Kilka lat temu rada pedagogiczna mojego liceum opiniowała pracę dyrektora. Mnie (wiadomo, facetowi dano najgorszą robotę) przypadła rola liczenia głosów i spisywania uwag, jakimi anonimowo obdarzono dyrektora. Wśród zarzutów na pierwszym planie były dwa: 1) Traktuje kobiety gorzej niż mężczyzn; 2) Traktuje mężczyzn gorzej niż kobiety. Wyniki odczytałem grobowym głosem, aby nie wywoływać niepotrzebnych emocji. Ludzie zdębieli.

Dyrektor obiecał wziąć sobie wszystkie uwagi do serca i życzenia w miarę możliwości spełnić. Ponieważ jedna uwaga przeczyła drugiej, szef nie musiał robić nic. A zatem jest, jak było, ale ludzie wiedzą swoje. Tak to w jednym miejscu pracy ta sama osoba jednocześnie traktuje gorzej i mężczyzn, i kobiety. Jeśli więc ktoś nie chce być gorzej traktowany, musi poszukać dla siebie trzeciej płci. Nie słyszałem ani jednej skargi, aby dyrektor gorzej traktował trzecią płeć.