Ciężar dialogu

Dyrekcja hospitowała moją lekcję w klasie II c. Oprócz naczelnego i wice obecny był też niespodziewany gość w osobie dyrektor szkoły polskiej w Wilnie. Ponieważ temat poświęciłem analizie fragmentu „Pana Tadeusza”, szanowny gość naocznie się przekonał, że miłość do Litwy jeszcze w Polsce nie zginęła.

Klasa uczestniczyła w dziesiątym ćwiczeniu (w tym roku szkolnym) poświęconym przygotowaniu do napisania pracy stylistycznej opartej na regułach nowej matury. Po zakończeniu lekcji dyrektor wygłosił krótką mowę, zobowiązując uczniów do tego, aby zamknęli buzie swoich rodziców, którzy anonimowo wydzwaniają do szkoły, skarżąc na nauczycieli, m. in. na mnie, że nie przygotowują dzieci do matury. Byłem zdziwiony zachowaniem dyrektora. Przecież mieliśmy zagranicznego gościa, a tu takie brudy. Widocznie szef musiał być porządnie wkurzony.

Pamiętam, jak kiedyś ja zdenerwowałem się na dyrektora. Tak się wściekłem, że wszystko napisałem na kartce, podpisałem się czytelnie i wręczyłem pismo dyrektorowi, mając oczy czerwone z wściekłości. Przelałem mój gniew na papier, ponieważ czułem, że furia nie pozwoli mi mówić po polsku. Kilka godzin później dyrektor wezwał mnie do siebie. Rozmowę zaczął słowami: „Widzę, że między przełożonym a pracownikiem powstał konflikt. Teraz musimy, panie Darku, własnym wysiłkiem go rozwiązać”. I pogadaliśmy godzinę albo i dwie, a potem podaliśmy sobie ręce.
 
Podczas wycinania guza mózgu pacjent może utracić to, co jest podstawą człowieczeństwa: zdolność komunikowania się z innymi ludźmi. Mam wrażenie, że mnóstwo uczniów i ich rodziców przeszło operację usuwania guza mózgu i przy okazji stracili zdolność mówienia i słuchania, stojąc twarzą w twarz z drugim człowiekiem. Przestali być ludźmi dialogu, a stali się inwalidami, którzy bez protezy, np. anonimów, nie potrafią rozmawiać.

Ktoś może powiedzieć, że uczniowie i rodzice nie chcą otwarcie rozmawiać z nauczycielami, obawiając się zemsty. Tacy ludzie się mylą, zupełnie nie znając życia. Mogę zapewnić każdego ucznia i jego rodziców, że nie mszczę się z bardzo egoistycznych powodów. Moją okulistką jest mama mojej uczennicy (dziękuję, Pani Doktor), zęby leczę u taty mojego ucznia (dziękuję, Panie Doktorze), kredytu w banku udziela mi bez poręczeń mój absolwent (dziękuję, P.). Garnitur obstalowałem u mojego byłego ucznia (leży, jak ulał – dziękuję, D.). Wczasy za granicą zamawiam u absolwenta (nigdy nie musiałem przerywać urlopu, nie wyrzucono mnie z hotelu itd., za co dziękuję Ci, A.).

Grzechy odpuszcza mi mój dawny uczeń, D., teraz ksiądz. Stołuję się w restauracji, gdzie kelnerem jest absolwent (dziękuję za podwójne porcje, A.). Piwo piję podane przez byłego ucznia (dziękuję za ogromne zniżki, M.). Ktoś powie, że zmyślam. Poprosiła mnie kiedyś siostra, abym przywiózł jej w nocy butlę z gazem. Pojechaliśmy. Na stacji benzynowej człowiek wyciągnął do mnie rękę przez kasę (absolwent), sprzedał, włożył towar do bagażnika (czego robić nie należy) i pojechaliśmy. Udałem się z siostrą do innego miejsca w innej sprawie – znowu absolwent albo absolwentka. I tak w kółko. Moja żona mówi, że wstyd ze mną gdziekolwiek iść, wszędzie byli uczniowie. Gdybym się mścił na uczniach lub rodzicach za cokolwiek, nie zrobiłbym w Łodzi ani jednego kroku bez poważnych kłopotów. O absolwentach i ich rodzicach w sądzie, urzędzie skarbowym, policji i wielu innych miejscach nie będę wspominał. Uczyłem już grubo ponad 3 tysiące osób.

Dla własnego dobra rozwijam w sobie tę cechę, która jest podstawą człowieczeństwa – dialog z ludźmi. Wiem, że dla wielu młodych osób nie jest łatwe porozmawiać z nauczycielem, przedstawiając mu swoje obawy, wątpliwości, negatywne oceny. Dziś przysłała do mnie swojego dziadka moja studentka z Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Czy bała się rozmawiać, czy nie miała czasu na dialog, czy też nie umiała tego robić – nie wiem. Fakt faktem, że zdecydowała się posłużyć swoim dziadkiem. A starszy pan okazał się mistrzem dialogu. Pokłoniłem mu się nisko i powiedziałem: „Niech przyjdzie wnuczka, powie to samo i sprawa będzie załatwiona”.

Współczuję wszystkim istotom, które z niezależnych od nich powodów nie mogą się z ludźmi komunikować, gardzę zaś tymi istotami, które same wyrzekają się przyrodzonego im człowieczeństwa i wysyłają anonimowe bzdury.