Monitoring urojony
Środków finansowych wystarczyło nam tylko na trzy kamery (jedna lepsza, dwie gorsze). Natomiast miejsc niebezpiecznych lub podejrzanych jest w szkole znacznie więcej. Chcąc więc monitorować cały budynek, musimy zamontować kilkadziesiąt atrap i te trzy prawdziwe kamery. Miejmy nadzieję, że wszystkie kamery będą pełnić rolę stracha na młodzież. Jeśli uda się zrealizować nasz pomysł, uczynimy z uczniów więźniów urojonych.
W szkole monitoring będzie jedną wielką fikcją, ale każdy nastolatek nabierze przekonania, że jest pod stałą obserwacją dyrekcji i policji. Dzięki temu zlikwidujemy wszelką młodzieńczą przemoc. Po kilkunastu dniach wdrażania naszego pomysłu ja sam już dobrze nie wiem, która kamera filmuje, a która tylko udaje. Podobno dwie nie działały od początku. Zresztą ta sprawna musiała znaleźć się w kiepskim oświetleniu, ponieważ do tej pory nie udało się zarejestrować niczego. Ale oficjalnie monitoring jest, dzięki czemu przestępczość drastycznie spadła.
Edukacja poprzez wywoływanie u dzieci urojeń ma w Polsce wielką przyszłość. Wiadomo, ile kosztuje unowocześnienie szkół oraz zapewnienie pracownikom i uczniom bezpieczeństwa. Koszty jednak są dużo niższe, jeśli uczniom wmówi się, że zdobywają wiedzę, która będzie im bardzo potrzebna w przyszłości. Podobnie niewiele kosztuje omamienie nauczycieli hasłami, że najważniejsze jest dobro dziecka. Wtedy płacić za pracę na rzecz dzieci już nie trzeba. Chodząc do szkoły, mam wrażenie, że wszyscy funkcjonujemy sprawnie tylko dzięki naszym urojeniom: „jest dobrze”, „jest dobrze”, „jest dobrze”.
Ponieważ władze oświatowe nabrały wprawy w rządzeniu nauczycielami i uczniami metodą wywoływania urojeń, uznały ten sposób zarządzania za uniwersalny. Gdy więc pojawił się problem przemocy w szkołach, nauczyciele mają obowiązek wmówić uczniom, że Wielki Brat patrzy. A tymczasem Wielki Brat wcale nie jest wielki (metr pięćdziesiąt w podskoku), może i patrzy, ale niewidzącym okiem. W ogóle trzeba mieć rozum na miarę wróbla, aby obawiać się w szkole kamer. Chyba że zaczniemy ćwiczyć wyobraźnię, zadając uczniom do 300-krotnego przepisania następującą formułę: „wszystko, co w szkole robisz, może zostać zarejestrowane i wykorzystane przeciwko tobie”. Jak się odpowiednio wiele razy to ostrzeżenie powtórzy, to może się w nie uwierzy. Nie tracę wiary, że mi się uda. Wywołać urojenia, oczywiście.
Komentarze
A jeśli nie rygor, to co?
http://tygodnik.onet.pl/1547,1376582,dzial.html
Już Józef Goebbels powiedział, że „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”, a zatem faszerowani informacjami o niebezpieczeństwach w szkole, o dilerach hasających w te i we wte po korytarzach oraz wszechobecnej przemocy, prędzej przy później musimy (?!) w tą przerażającą „prawdę” uwierzyć..
A co dadzą kamery? Poczucie bezpieczeństwa? Ale komu? Chyba tylko ministrowi i dyrektorowi, którzy z czystym sumieniem powiedzą, że robili co mogli, a winni kolejnym tragediom są III RP/system/układ/GTW/faszyści/WSI * itp. itd.
*niepotrzebne skreślić
Z całym szacunkiem, ale doniesiono mi, co innego. Według moich informatorów w XXI LO w Łodzi są jednak cztery kamery. Młodsza siostra mojej koleżanki chodzi jeszcze do tego liceum. Od niej też wiem, że wieść o tym, iż w szkole jest tylko jedna, a trzy pozostałe ?podglądają? boisko i wejście główne nie jest żadna tajemnicą.
Telewizorek ponoć stoi dumnie w ?stróżówce? przy wejściu i jest tak wyeksponowany by każdy mógł go (nawet nie chcąc) zauważyć.
Jest też oczywiście kamera przeznaczona do pilnowania nauczycielskich samochodów.
Wydaje mi się jednak, że XXI LO to ostatnie miejsce gdzie problem narkotyków mógłby zaistnieć na skale widoczną w innych liceach, nawet tych renomowanych.
A o nie bezpiecznych miejscach nie ma, co wspominać, bo w tej szkole zasadniczo miejsca nie ma wogóle.
Pozdrawiam.
Ech, panie Darku. Pan jakby nie wiedział, jak to pięknie można wszystko w sprawozdaniach opisać. A jak się weźmie odpowiednio pokaże statystyki to nawet można wykazać skuteczność podjętych działań.
Traz, jak juz Pan zdradził, że to atrapy, to to nie ma sensu. Ale w sumie niezłe jaja sa z tymi kamerami, dzisiaj chłopaki tańczyli przed ta koło wejścia (prawdziwą) żeby ci, którzy to ogladają mocno sie ździwili. I udało sie :))))
Takie „urojone” monitoringi zapewne istnieją w wielu szkołach. Przy mojej na parking nauczycielski są wymierzone kamery. Mimo tego co jakiś czas któryś z samochodów ma przebite opony. Obraz z kamery nie jest nagrywany. Jeśli któryś z pracowników zauważy akt wandalizmu to szczęście dla właściciela pojazdu, jeśli nie…
Oko Wielkiego Brata jak i wszytko inne niedomaga.
Mój zakład pracy to powino się najpierw wyremontować, wymienić okna, zmienić pokrycie dachu, zabezpieczyć przed runięciem niż zakładać durny monitoring. Do niedawna jeszcze na drzwiach jednej z klas wisiała tabliczka „język rosyjski”. No był rosyjski, jak ja byłem uczniem. Teraz sam jestem pracownikiem oświeconym i jakbym się cofnął w czasie. Podróż sentymentalna do dzieciństwa codziennie od 8-14.
Mnie zdziwiło, że nikt nie pytał się nas uczniów o zdanie – na temat kamer. Być może moje postrzeganie liberalnego XXI LO pogalopowało zbyt daleko, ale dotychczas wszystkie najważniejsze wydarzenia lub inwestycje w szkole były, lub były co najmniej pozorowane jako inicjatywa uczniów, bądź wykonywane na mocy referendum. Było tak choćby z mundurkami, które zostały odrzucone w głosowaniu. Kiedy Dyrektor zamontował kamery, ja osobiście odczułem to jako ograniczenie mojej wolności – nikt się mnie przecież nie zapytał o zdanie! Bardzo ciekawe jakto odrobina wolności potrafi zmienić sposób postrzegania, przecież wiadomo, że uczniowie nic nie mają do gadania w takich sprawach… A w ogóle to jestem przeciwny tym kamerą w całej szkole, ponieważ są ograniczeniem prywatnego życia na korytarzach. No ale przecież moje zdanie i tak nie ma znaczenia…
‚Prywatne życie na korytarzach’ – nie wiedziałem, że tworzenie groteskowych oksymoronów jest jeszcze w cenie.