Łapówki i darowizny
Chętnie przyjąłbym jakąś znaczącą darowiznę, ale jak do tej pory ludzie chcą mi wręczać wyłącznie marne łapówki. W przeciwieństwie do premiera Jarosława Kaczyńskiego, nie mam żadnych problemów z odróżnieniem, co jest wstrętną łapówką, a co szlachetną darowizną. W pełni polegam na swojej ręce. Gdy wyciągam ją w kierunku koperty, paczki czy też walizki, i ona drży, to znak, że ktoś próbuje mnie przekupić, czyli to łapówka. Głowa każe ręce cofnąć się i uderzyć w piersi.
Co innego, gdy ręka nie drży. Oczywisty to znak, że pieniądze są uczciwe, bez żadnych złych intencji, znaczy się darowizna. Trzeba tylko odprowadzić od darowizny podatek i można patrzeć ludziom prosto w oczy. Jak do tej pory, moja ręka przeważnie drżała. Próbowałem ją wyleczyć z tego drżenia, ale nic nie pomagało – ani prośby, ani groźby, ani nawet leki starej i nowej generacji. Ręka drży, bo ludzie nie mają uczciwych zamiarów. Chcą przekupić nauczyciela swoich dzieci.
Kiedy odmówiłem pewnemu ojcu, ten oburzył się na mnie, mówiąc, że już wszyscy od niego darowizny przyjęli, tylko ja się głupio wzbraniam. No to pokazałem człowiekowi, jak mi ręka drży, aby pojął, że to zwykła łapówka, a czegoś takiego przyjąć nie mogę. Zaczął sugerować, że to od alkoholu, że niby za dużo piję, a on jako lekarz nie widzi związku między drżeniem ręki a zawartością koperty, którą położył przed moim nosem.
Otworzyłem z ciekawości, przeliczyłem, zadrżałem na całym ciele, bo było tego sporo, i powiedziałem: „łapówka”. A ojciec zaprzeczył, mówiąc: „darowizna”. Ja na to: „łapówka”, a on: „darowizna”. Nie mogliśmy się dogadać. W końcu facet zapytał, czy chodzi mi o to, że należy zapłacić od tego podatek, czyli suma jest za mała. A jakże, przecież uczciwość jest najważniejsza. A patriotyzm polega także na sumiennym płaceniu podatków. Od czasów Giertycha jestem przede wszystkim nauczycielem patriotyzmu, więc muszę dawać uczniom przykład. Więc jak się od tej sumy, co jest w kopercie, odejmie podatek od darowizny, to znowu nie jest tych pieniędzy tak dużo… fiskus jest strasznie pazerny. Jeżeli premierowi próbowano wcisnąć 1 mld 800 tys. zł (starych), to realnie dawano mu połowę tego albo i mniej. Cholerne podatki! Nic dziwnego, że premier nie przyjął darowizny. Co innego, gdyby to była łapówka.
Dużo można by opowiadać o łapówkach i darowiznach w szkole. Ja sam, żeby mnie ktoś nie podejrzewał, że ukrywam coś przed fiskusem, już dawno opisałem wszystkie próby przekupienia mnie. I teraz czekam, aż moja spowiedź ukaże się drukiem. Publikacja jednak gdzieś chyba utknęła (pół roku opóźnienia) – może wydawca nie dostał zgody na odtajnienie informacji niejawnych. Nie mam pojęcia. Ja w każdym razie się nie martwię. Wziąłem od wydawcy pieniądze za szczerą opowieść o łapówkach i darowiznach, jakie mi wręczano skutecznie lub bezskutecznie, więc oczyściłem sumienie, a przy okazji napełniłem portfel. Teraz kolej na pozostałych – czas oddzielić łapówkarzy od biorców darowizn. Więc co z tym premierem?
Komentarze
E tam, od razu Premier, za wysokie progi.
Ja tam bym się chętnie dowiedział, gdzie teraz mieszka pan Majewski, i czy stawka trzy ruble za godzinę nadal obowiązuje (teraz to pewnie złote i z wliczonym podatkiem).
Pisałem o tym wcześniej ale przypomnę:” studiujemy” w gimnazjum i teraz „przerabiamy” Syzyfowe prace.
Grześ chyba się wpuściłeś i musisz przysiedzieć fałdów, z drżeniem czekam na „special for me” analizę.
Teraz trzeba tylko zapłacić podatek od „wziątki” (tak sie ponoć to teraz nazywa) od wydawcy. Tylko czy potem będzie czyste sumienie czy może i czysty portfel? a może jedno i drugie.
Myślę, że trzeba odszukać słowo , które nie posiada złych konotacji i już dobrze. Np. „wziątka” – prawie jak przy grze w karty.
Gra w karty jest zgodna z prawem ( i sprawiedliwością).
Może ktoś ma inne pomysły.
Szanowny Gospodarzu,
Nawiązując do miłych słów, skierowanych do mnie w komentarzach do „1001 godzin…”, pozwalam sobie jednak przytoczyć słowa Girolamo Savonaroli, iż „Wierny pies nie przestaje szczekać w obronie swojego pana, mimo, że ktoś rzucił mu kość” (cytat z pamięci, odsyłam do biografii Aleksandra VI, Cesare oraz Lukrecji Borgii pióra Roberto Gervaso).
Obecnie piszę niewiele, gdyż, o czym wspominał grześ, mało się tu dzieje, a jak już mawiali starożytni: ex nihilo nihil fit. Abstahując od braku substratu komentatorskiego, nie chcę, żeby moje wpisy sąsiadywały z takimi koszmarkami, jak elaboraty będące płodami rozerwanych synaps pana mcwal, obrażające wszelkie reguły ojczystego języka (nie wspominając o tzw. zdowym rozsądku i elementarnym poczuciu estetyki).
Prawdopodobnie również wpuściłem się i muszę przysiedzieć fałdów.
Drogi Mcwale( mam nadzieję, że można to tak odmieniać), na razie cię rozczaruję ( a rozczarowywanie to moja specjalność), bo nie mam czasu zupełnie na jakąkolwiek analizę, poza tym wpis ten nie jest odpowiednim obiektem tejże domniemanej analizy, bo nie wywołuje we mnie aż takich negatywnych emocji jak poprzednie ani tym bardziej nie jest on przedmiotem zachwytu mojego, a form przejściowych roztrząsać mi się nie chce, bo nie dość, żem leniwy to i zajęty,bo jak wiadomo w tej branży w której razem z autorem bloga pracujemy, pracy dosyć jest.
PS. A jednak pan Dariusz nie posłuchał rad moich z dobrego serca dawanych i nie chciał się oczyścić i nowej energii nabrać. Cóż, kolejne me niepowodzenie. Pozdrawiam.
A tak zupełnie nie na temat chciałem: kiedyś autor bloga oczekiwał dobrej literatury, wprawdzie o gwałcie, to próbka o czymś innym, o życiu:
,,Mnie zabije jakiś nóż, Natalię porazi prąd,
Juras utonie w jeziorze, daleko, daleko stąd,
w mistycznym mieście, w twoim domu,
niedziela budzi się, jak nagła spóźniona czułość,
brat życie , siostra śmierć
Znalazłem stare ubranie, maleńki biały płaszcz,
uszyte specjalnie dla mnie,
co kiedyś było w sam raz,
do nieba i do tańca,
w sam raz by długo żyć,
już światło się zapala,
gdy miało nie być nic
Kazimierz przez Nałęczów,
przez góry i przez sen,
pagórki, drzewka i domki, Hildegarda przez Bingen,
przez głupie myśli, biedne słowa,
podobne do małych gwiazd,
święty Florian w nocnym sklepie,
w tym miejscu jeszcze raz”
To był Budzy, nie ja niestety, jak dodamy do tego muzykę i jego wokal, wychodzi coś pięknego, w obliczu czegoś nasze dyskusje naprawdę stają się puste. A ten utwór dedykuję wszystkim, którzy nie lubią moich komentarzy, mieli okazję obcować teraz z czymś naprawdę wartościowym a nie frustracjami grzesia. Znikam chyba na pewien czas z tegoż blogu, więc taki mały akt pożegnalny, ale ja tu jeszczę wrócę( to nie obietnica, to groźba:). No chyba, że ktoś mnie sprowokuje to pewnie coś napiszę.
mcwal.
Chyba mowi sie: „przysiasc faldow” ?
Prof. Grzes pisze:
„…jak wiadomo w tej branzy, w ktorej obaj z autorem bloga pracujemy, pracy dosyc jest.”
To branzujcie sie dalej Panowie, branzujcie.