Tradycja męskości
Lekarz wystawił mi zwolnienie na opiekę nad chorą córką, więc nie będzie mnie w pracy minimum tydzień. Kiedy zadzwoniłem do szkoły z tą informacją, wywołałem popłoch w całej instytucji, od sekretariatu, poprzez księgowość, bibliotekę, pokój nauczycielski, pomieszczenie dla pań woźnych, nieoficjalną palarnię, a skończywszy na gabinecie wicedyrektor i salonie dyrektora. Okazało się, że jestem pierwszym ojcem w 60-letniej tradycji liceum, który bierze zwolnienie na chore dziecko. Zawsze w roli opiekunki występowała matka, ojciec – nigdy.
Gdybym wiedział, że niszczę wieloletnią tradycję elitarnego liceum, głębiej przemyślałbym swoją decyzję. Przecież tradycja zobowiązuje. Szkoła nie jest miejscem, w którym można eksperymentować z moralnością. Być może, gdyby moje półtoraroczne dziecko wiedziało, że zmienia zwyczaje szkoły tatusia, powstrzymałoby się z chorowaniem. A tak – stało się. Kogo teraz winić: mnie, mojego aniołka czy żonę?
W dobie „zera tolerancji” moje zachowanie może mieć dalekosiężne skutki dla kondycji oświaty. W ilu to bowiem szkołach kultywuje się tradycję, że pewne rzeczy są tylko dla kobiet (np. opieka nad chorymi członkami rodziny, gotowanie, zmywanie, pranie, prasowanie), a inne tylko dla mężczyzn (np. zmiana opon z letnich na zimowe, kierowanie samochodem, a jeśli w roli pasażera, to zawsze na przednim siedzeniu)? W ilu statutach szkół jest napisane czarno na białym, że uczennica powinna przychodzić do szkoły skromnie i przyzwoicie ubrana, natomiast uczeń – schludnie i czysto? Czy takie zapisy coś sugerują? Czy są wyrazem światopoglądu, że kobiece przewinienia są innej kategorii niż przewinienia mężczyzn?
W instytucjach takich jak szkoła życie składa się z tradycji i z odmienności. To, co tradycyjne, jest postrzegane jako normalne, a to, czego tradycja szkolna nie obejmuje, uznawane jest za niebezpieczne, za destrukcyjne, za niegodne szacunku. Patrzę na zwolnienie lekarskie i czuję się, jakbym przez kilkanaście lat mojej pracy zajmował się tylko popychaniem tej ogromnej galery, jaką jest szkolna tradycja. Dziś mimo woli przestałem pełnić funkcję galernika tradycji, więc mam ochotę rozejrzeć się po statku jak wolny człowiek.
Patrząc na agresję uczennic i uczniów, wydaje mi się, że należy ona właśnie do szkolnej tradycji. Agresja nie jest wybrykiem, to raczej codzienność, tzw. szkolna norma. Jeśli więc chcemy zlikwidować przemoc w szkołach, musimy zacząć od przyjrzenia się tradycji, jaką kultywuje każda placówka edukacyjna. Być może przemoc jednych uczniów wobec drugich to uświęcona wieloletnią tradycją zasada funkcjonowania dzieci w danej szkole.
Komentarze
Darku, jeżeli chodzi o początek Twojego artykułu to nie jest tak do końca jak piszesz- jeden z nauczycieli naszego elitarnego liceum od kilku lat otrzymuje na tzw.”dzień na opiekę nad dzieckiem”, po dopełnieniu formalności, przysługują mu co roku 2 takie dni. I nie wywołało to sesacji w szkole. Chyba tak jest, że sensacje są tam gdzie chcemy je widziec. Życzę zdrowia Twojej córeczce i pozdrawiam.
A nam w szkole mówili, że to Pan Profesor jest chory! No, ale cóż, pozdrowienia dla Wiki 🙂
„.. nie jest tak do końca jak piszesz…..”-jakże smutne byłoby życie literata bez odrobiny kreacji,szczególnie,gdy pisze się o tak poważnym temacie jak szkoła…….przynajmniej mozna sie usmiechnąć….
Kwestia, o której piszesz Lidio, będąca zapewne absolutnym novum dla gospodarza, regulowana jest treścią art. 188 Kodeksu Pracy, do nowelizacji 2003 r. odnoszącego się wyłącznie do pracownicy, obecnie zaś brzmiącego:
„Pracownikowi wychowującemu przynajmniej jedno dziecko w wieku do 14 lat przysługuje w ciągu roku kalendarzowego zwolnienie od pracy na 2 dni, z zachowaniem prawa do wynagrodzenia.”
Tym też należy tłumaczyć ogromne zdziwienie bohatera powyższej historyjki, iż jest on „pierwszym ojcem w 60-letniej tradycji liceum, który bierze zwolnienie na chore dziecko.”
Zwróćmy jednak uwagę, iż Pan Profesor skorzystał z urlopu wynoszącego „minimum tydzień”. Niestety, oświacie polskiej pozostaje tylko żałować, iż Pan Profesor (lub po prostu Darek) nie skorzystał z dobrodziejstwa regulacji art. 186. § 1 zdanie 1 Kodeksu Pracy, stanowiącego, iż:
„Pracownik zatrudniony co najmniej 6 miesięcy ma prawo do urlopu wychowawczego w wymiarze do 3 lat w celu sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem, nie dłużej jednak niż do ukończenia przez nie 4 roku życia.?
Tak! Nie tydzień, nie dwa, ale do trzech lat! DCH przejawił więc godną najwyższego uznania wstrzemięźliwość ? i dodatkowo nie chwali się tym ostentacyjnie, a przecież akcentowanie własnych zasług lubi (vide: 1001 godzin w etacie).
Na szczęście dla polskiego szkolnictwa, Pan Profesor przedkłada lekturę wierszyków o cyckach nad Dziennik Ustaw.
Brawo! Wspaniała kreacja, dobry styl i język. Nie jet to jednak powieść historyczna. Nie znam szkoły, w której tak silnie kultywowałoby się stereotypy. Poza tym uznanie przemocy za tradycję szkolną to chyba nadużycie. Wydaje mi się, że to efekt naszej, często ukrytej, natury. W myśl „silniejszy ma władzę i zawsze wygrywa, wrażliwy to frajer” postępuje coraz więcej osób publicznych. Swojej agresji dają ujście w słowach, które są tym samym, co „raz” u młodocianych. Nic więc dziwnego, że młodzi korzystają z tej formy zaistnienia, skoro przykład idzie z góry.
Ps. Jeśli Twoja szkoła rzeczywiście jest w ciemnogrodzie to jak najszybciej z niej uciekaj:)
I do tego prace domowe nakazuje wysyłać na e-maila!
Drogi Panie Rotmistrzu. Jeżeli współnmałżonek nie skorzystał z art. 188 w swoim miejscu pracy i „gospodarz” przyniesie takie zaświadczenie, oczywiście, że może skorzystać z ww. I sprostowanie. p. Darek nie jest pierwszy ojcem, który skorzystał z takiego prawa w tej szkole-zreszta ta kwestia została wyjaśniona z zainteresowanym. Na temat dalsze Pana wypowiedzi nie będe polemizować, gdyż uważam, że nie jest Pan w temacie. Pozdrawiam.
Rotmistrz nie odróznia art 188 KP od przepisów „Ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa” (Dz. U. z 2005 nr 31 poz 267) – Art 32: Zasiłek opiekuńczy przysługuje ubezpieconemu podlegającemu obowiązkowo ubezpieczeniu chorobowemu zwolnionemu od wykonywannia pracy z powodu konieczności osobistego sprawowania opieki nad (…) chorym dzieckiem w wieku do ukończenia 14 lat.
(nie)znajomość przepisów godna podziwu! Pozdrawiam.
Droga Pani Lidio,
Mimo, iż Pani wypowiedź jest dość niejasna (czyj współmałżonek? do czego odnosi się to „ww” – do zaświadczenia?) doceniam Pani wkład – z wypowiedzi wnoszę, że zajrzała Pani również (pochlebiam sobie, iż się do tego przyczyniłem) do dalszej regulacji omawianej kwestii (art. 189 ze zn.1 Kodeksu Pracy).
Podobnie enigmatyczna jest następująca wypowiedź: ” p. Darek nie jest pierwszy ojcem, który skorzystał z takiego prawa w tej szkole-zreszta ta kwestia została wyjaśniona z zainteresowanym.”
Proszę o więcej szczegółów: kto komu wyjaśnił? Pan Darek, już po opublikowaniu wpisu został poinformowany, że nie jest pierwszym ojcem, który skorzystał?
Skoro tak, czekam na sprostowanie ze strony Gospodarza.
Proszę najuprzejmiej o wyjaśnienie, co kryje się za określeniem mnie mianem osoby „nie w temacie”, w miarę możliwości w sposób jasny i klarowny, ze szczególnym uwzględnieniem znajomości konstruowania zdań podrzędnie złożonych.
RBLCH
Panie Rotmistrzu,
miałem przyjemność zostać wyprowadzonym z błędu przez Panią Lidię (telefon), prawdziwy filar naszej szkoły, że jestem tym Drugim. A jako Drugi, czyli Gorszy, powinienem trzymać buzię na kłódkę. Tym Pierwszym, czyli Lepszym, jest mój kolega, wybitny i skromny humanista, który po cichu korzysta ze swojego przywileju – bierze dwa dni w roku na opiekę nad swoimi dziećmi (chyba na każde?). Ja zatrąbiłem, nie wiedząc, że ktoś inny już tę melodię gra. Chociaż nawet wiedząc, uważam, że gramy na dwóch innych instrumentach – ja bowiem mam zwolnienie lekarskie, a kolega przysługujące mu dwa dni. Kontynuuję zwolnienie, gdyż moja Kruszynka nie może się wyleczyć. Chyba nie mam wprawy w tej opiece, ale lekarz kazał siedzieć i dbać. Teraz Wiktoria śpi, dlatego piszę.
Ufam, że jeśli Pani Lidia znajdzie chwilę czasu, przedstawi szczegóły.
Pozdrawiam DCH
PS: Melanio, zbyt pochopnie oskarżasz Rotmistrza o brak wiedzy. Myślę, że to skutek oszczędnego dawkowania nam tej wiedzy.
…zgryźliwości ludzkie nie mają końca…
Melanio,
Wszak nie dyskutujemy tu o świadczeniach, jakie pobiera DCH, lecz o jego uprawnieniach pracowniczych zawiązanych z rodzicielstwem. Innymi słowy – pozostajemy w kręgu zagadnień prawa pracy, a nie ubezpieczeń społecznych. Doceniam to, że w napadzie furii zajrzałaś do pierwszego lepszego aktu, dodatkowo zredagowanego przez juhasa-jurystę („Zasiłek opiekuńczy przysługuje ubezpieconemu „), jednak nie rozpoznałaś istoty problemu.
Przypominając znaną Ci zapewnę definicję Celsusa, życzę powodzenia w kolejnych podejściach.
RBLCH