„Seksinformacje”

Cały dzień towarzyszy mi seks, szczególnie w miejscu pracy. Najpierw radio podało „gwałtnewsa”, że dyrektor pewnej szkoły zmusił uczennicę do seksu pistoletem. Aby odreagować tę potworność, wziąłem do ręki tomik poezji, ale autor zaszczycił mnie frazą: „Grab sex things”, co zrozumiałem, że nie powinienem unikać „seksrzeczy” (grupa poetycka New Brutalism Standards, a już myślałem, że to skamandryci). Bądź mądry, czytaj wiersze. Ponieważ w szkole powinienem być aseksualny, rzuciłem w kąt poezję. Szkoła to nie „seksshop”, prawda?

Wziąłem się za prozę. Na parapecie w pokoju nauczycielskim walał się jakiś tekst. Tytuł dziełka brzmiał „ABC”. Pomyślałem, że to nowelka Orzeszkowej, czyli w sam raz dla mnie. Zacząłem czytać:

Ty mały wstrętny pyskaczu! Jeszcze wspomnisz moje słowa! Dobrze ci radzę. Weź się za siebie i poszukaj kogoś, bo póki co, to zapowiada się, że zostaniesz starą panną! Zwłaszcza, że życie podłożyło ci jeszcze jedną kłodę pod nogi, jaką jest ABC, czyli Absolutny Brak Cycków!

Uff!

Lubię nową prozę kobiecą, ale nie dzisiaj. A zatem w nogi! Wychodząc z pokoju nauczycielskiego, trafiłem z deszczu pod rynnę, ponieważ z głośników ryjca darł się Big Cyc. Aż strach pomyśleć, co może mnie spotkać, gdy wyjdę na boisko. Udałem się więc do biblioteki, w której jest wprawdzie Internet, ale z blokadą na strony z seksem (kłaniam się w pas ministrowi za słuszną decyzję). W to mi graj!

Szukałem w Internecie pomocy i w końcu trafiłem na poradnik dla nauczycieli pt. „Jak unikać w szkole seksu”. Dowiedziałem się, że emocje seksualne młodzieży pobudza „sekskolwiek”, czyli, mówiąc normalną polszczyzną, „cokolwiek”. Dlatego nauczyciel powinien całym sobą wyrażać chłód i moralne zrównoważenie. Do stłumienia uczniowskich „seksemocji” nie wystarczy posłużyć się własnym chłodem, potrzeba czegoś więcej. Polonistom radzi się nie omawiać na lekcjach ani żadnych „pożądanych” dzieł (to słowo pobudza), ani zwykłych gniotów („seksgniotów”), ponieważ wywołują niepotrzebne skojarzenia z seksem. Zatem dla własnego bezpieczeństwa i z powodu ogólnie pojętej przyzwoitości lepiej na języku polskim nie omawiać żadnej literatury. Zgadzam się!

Jak sugerował sławny psycholog, autor ww. książki, nauczyciel języka powinien z uczniami analizować wyłącznie „czyste układy słów”, czyli takie, które byłyby absolutnie bezbarwne pod względem seksu. Chodzi o wykorzystanie słów, będących czystym Logosem (bez cienia Erosa). Teraz rozumiem, dlaczego powinno się usunąć z lektur szkolnych pewne utwory. Przecież to są „sekslektury”! Rany boskie, byłem przez kilkanaście lat strażnikiem „sekslektur” i o tym nie wiedziałem. Żądam powołania Komisji Sejmowej do zbadania „seksozbrodni”! Czuję bowiem, że widzi mnie i Wielki Brat, i Mały. Nie mylić obecnych Braci z Dużym i Małym Klausem. To nie ta „seksbajka”.