Puszczą egzaminatorów z torbami
Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej kombinuje, jak uczynić maturę tańszą. Z jego inicjatywy podjęte już zostały prace nad stworzeniem testów egzaminacyjnych, których nie będzie musiał sprawdzać egzaminator. W wywiadzie dla Głosu Nauczycielskiego (nr 36/2010) Krzysztof Konarzewski wyznaje:
„Test złożony z zadań zamkniętych sprawdza komputer – obiektywnie i błyskawicznie. Nie bez znaczenia są też oszczędności na wynagrodzeniach dla egzaminatorów”.
Współczuję wszystkim, którzy zainwestowali w kurs dla egzaminatorów, poświęcili na to czas i pieniądze. Niestety, zatrudnienia dla nich nie będzie. Co ciekawe, CKE i podległe im OKE nadal organizują kursy dla egzaminatorów, a przecież dobrze wiedzą, że to nie ma sensu. Już teraz nie ma pracy dla wszystkich chętnych, a gdy komputery zastąpią egzaminatorów, pracy będzie tyle, co kot napłakał. Po co więc organizować szkolenia? Czyżby tylko dla papierka?
W cytowanym wywiadzie dyrektor CKE przyznaje się do tego, co od początku zarzucano nowej maturze, czyli że testy są sprawdzane nieobiektywnie. Niejeden maturzysta poczuł na własnej skórze błędy egzaminatora, który oceniał, jak potrafił. Niestety, od tej oceny, nawet totalnie niesprawiedliwej, nie było odwołania. Teraz Konarzewski nie zostawia suchej nitki na egzaminatorach:
„Zadanie zamknięte ma wiele zalet – eliminuje stronniczość egzaminatora, a także zwykłe błędy w ocenie, biorące się z nieuwagi czy zmęczenia”.
A zatem egzaminatorzy mogą być stronniczy, zmęczeni i nieuważni. W konsekwencji test może zostać sprawdzony subiektywnie i błędnie, a uczeń skrzywdzony. Dlaczego Konarzewski o tym mówi tak otwarcie? Ponieważ przygotowuje grunt do pożegnania się z egzaminatorami i zastąpienia ich komputerami. Żegnajcie, źli, stronniczy, nieuważni egzaminatorzy! Witajcie, komputery! Czy mamy uwierzyć, że teraz będzie idealnie?
Komentarze
Sprawdzanie wiedzy tylko za pomocą pytań zamkniętych jest głupotą. Jednakże należy się liczyć z przesyłaniem prac egzaminatorom drogą elektroniczną. ,,Witajcie komputery”. Dzienniki tradycyjne są również wypierane przez elektroniczne. Tylko problemy z mlodzieżą są od wieków takie same.
WITAJ WIELKI KLUCZU!
Czy komputer sprawdzi również wypracowanie z języka polskiego? To musi być wspaniała maszyna! Chcę taką do domu!
Rozumiem z tego, że matura to będzie zaznaczenie „a, b, c, d” i mamy 50%+???? Bo skoro wszystko może sprawdzić komputer, to po co jakieś wypracowanie, praca stylistyczna??? A może CKE ma już taki super program, który to potrafi?
Nauczyciele są obiboki ! Ja bym dołożył im:
– praca od 8.00 do 16.00
– pensum ………. jakieś tam, do uzgodnienia
– zajęcia lekcyjne do godz. 14.00
– każdy nauczyciel ma swój box z własnym biurkiem, szafką, notebookiem i telefonem podłączonym do sieci
– pakiet bezpośrednich połączeń z ekspertami w kuratorium (maile, gadulec, mikroblogi, itp.)
– pokój socjalno-rekreacyjny full wypas przegrodzony ruchomą ścianą z salą konferencyjną też full wypas
– pokój do rozmów z rodzicami
– codziennie zebranie wszystkich 15.10 – 15.55.
– dłuższe narady po godzinach pracy – owszem
– przy wyjściu rewident pilnujący aby nauczyciel nie wynosił ze szkoły sprawdzianów, dziennika, arkuszy, notatek, nośników pamięci, niczego.
– zakaz wykonywania wszelkich prac ręcznych i umysłowych związanych ze szkołą w domu. Zgoda jedynie na snucie marzeń.
Myślę, że w przypadku matematyki zadanie jest wykonalne. Jeśli na egzaminie będzie wystarczająco dużo zadań (niekoniecznie łatwych), z dużą liczbą możliwych odpowiedzi np. 10 i będzie to test wielokrotnego wyboru to prawdopodobieństwo przypadkowego właściwego rozwiązania będzie nikłe.
I odwrotnie, małe będą szanse aby osoba odpowiednio przygotowana nie zdała z satysfakcjonującym wynikiem
egzaminu.
W taki sposób jest realizowany np. „Kangur matematyczny” i póki co system funkcjonuje.
Pan psor się nie martwi.
Jak ZNP dobrze zaprotestuje to ręczne sprawdzanie się przywróci i z komputeryzacji zrezygnuje.
W rozmowie z dyrektorką w szkole moich dzieci zaproponowałem żeby za obiady,komitet rodzicielski, wycieczki i inne opłaty móc na konto wpłacać to by wygodniej było rodzicom i szkole.
Co mi pani dyrektor odpowiedziała?
Że intendentka by nie miała co robić.
Myślałem, że żartuje ale na serio odpowiedziała.
Odparłem, że mogą dzieci nie zmieniać butów to jedna woźna więcej będzie potrzebna.
Czy jest na sali historyk?
Może by nam opowiedział czemu robotnicy w Anglii maszyny przemysłowe niszczyli po rewolucji przemysłowej?
Coś mi wpis gospodarza tę historię przypomina.
A z bliższej przeszłości, kiedyś LPR proponował w celu walki z bezrobociem „bardziej pracochłonnymi” metodami autostrady budować.
I bardzo dobrze;-)
Jeden z moich kolegów, interesujący się pomiarem dydaktycznym, mówił mi kiedyś, że wynik testu zamkniętego mierzy umiejętność rozwiązywania testów zamkniętych i zasadniczo niewiele więcej. Jak do tego zostanie zredukowana matura, to per saldo wyjdzie na to, że maturę zda ten, kto dostanie minimum 30% z testu sprawdzającego, czy umie zdawać maturę.
Moje dzieci zdawały w tym roku egzamin po podstawówce i po gimnazjum i tam to wygląda podobnie.
Podejrzewam, że nie jest to wykonalne w przypadku pisania tekstu na egz. maturalnym z polskiego.
@ync – tak, o takiej szkole marzę…, dodać należałoby jeszcze karanie rodziców za brak kontaktu ze szkołą.
J. Ty., jeden z moich kolegów interesujący się pomiarem dydaktycznym mówił mi kiedyś, że tak nie jest, a w dodatku sam nie jestem o tym przekonany.
Przekonaj mnie.
@AdamJ
Pracuję na uniwersytecie, do czasu wprowadzenia matury był do nas egzamin wstępny konkursowy w formie testu wielokrotnego wyboru z matematyki. Mieliśmy bardzo dużo chętnych. W efekcie żeby się dostać, trzeba było mieć naprawdę wysoki wynik.
Otóż tenże kolega zrobił ze swoim studentami następujący eksperyment: dał im do rozwiązania taki sam test z egzaminu wstępnego, tylko z innego rocznika, a następnie poprosił, żeby dodatkowo uzasadnili odpowiedzi na część pytań. Znowu uzyskali bardzo wysoką punktację z testu, ale uzasadnienia odpowiedzi były na zdecydowanie niższym poziomie (i to mimo kolejnych paru lat studiowania przedmiotu w międzyczasie).
Wniosek był taki, że gdyby te same osoby rozwiązywały standardowe zadania, gdzie trzeba przedstawić sposób dojścia do odpowiedzi, miałyby zdecydowanie niższą punktację, a przy tej formie egzaminu ujawniłyby się luki w wiedzy i umiejętnościach, których test nie wykrywał.
Muszę podkreślić, że chodzi tu o matematykę i nie wiem, czy ten rozziew wystąpi równie wyraźnie w przypadku innych przedmiotów.
@AdamJ
Przypomniał mi się jeszcze wynalazek mojego syna z czasów przygotowań do zdawania testu po szóstej klasie podstawówki:
otóż każdy taki test należy rozwiązywać „od tyłu”, czyli zaczynać od ostatniego pytania i posuwać się w stronę pierwszego. To bez żadnego dodatkowego wysiłku może podnieść wynik nawet o kilka punktów (na 40). Po prostu późniejsze pytania w arkuszu czasem zawierają w sobie implicite odpowiedzi na pytania wcześniejsze, więc jeśli się odwróci kolejność, to w kilku przypadkach ma się punkty za darmo.
Jest to „kawa na ławę” przykład, że istnieje coś takiego, jak „umiejętność pisania testu”, za którą dostaje się dodatkowe punkty, nie związane w ogóle z wiedzą z przedmiotu.
J. Ty.
No tak, ale czy problem nie leży przypadkiem po prostu w złej konstrukcji samego testu? W przypadku matematyki dość często zresztą można rozwiązać dane zadanie (niekoniecznie testowe) intuicyjnie nie analizując szczegółowo użytych narzędzi i warunków ich stosowania. Po prostu istnieje określone prawdopodobieństwo, że dane kryteria są spełnione. W przypadku testów czasem zdarza się również, że łatwiej rozwiązać zadanie „od końca” po prostu podstawiając kolejno wymienione rozwiązania ale to znów jest kwestia konstrukcji zadań. Jeśli chodzi o sprawdzanie wiedzy to mam wrażenie, że akurat w przypadku matematyki jest najłatwiej taki test stworzyć.
Nie jestem bynajmniej fanatycznym zwolennikiem tego typu metody sprawdzania wiedzy ale dostrzegam oprócz wad także jej zalety.
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.
W ostateczności, część zadań da się zapewne policzyć od tyłu, tzn. po prostu podstawiając odpowiedzi 🙂 Wtedy w ogóle wystarczy zerowa wiedza ;p
Była kiedyś taka organizacja terrorystyczna „Czarny wrzesień”. W obliczu nawału obowiązków i papierów do stworzenia, które bynajmniej nie porządkują rzeczyistości wobec człowieka ta nazwa dla mnie nabiera innego znaczenia. Ale mam wrażenie, że w tym roku czarny będzie nie tylko wrzesień. Jeszcze nigdy nie miałem takiego poczucia przytłoczenia głupotą i obowiązkami likwidacji nadwyżek produkcji papieru jak w tym roku.
Wie Pan co?? Ja zdawałem jeszcze starą maturę i pamiętam jak to było z tymi wypracowaniami – oceny zależały od widzimisię osoby sprawdzającej. Testy zamknięte-pytania zamknięte itd itp maja tą zaletę że nie ma tutaj miejsca na widzimisię egzaminatora i to jest ten genialny plus, poza tym kończy się wodolejstwo, system zero-jedynkowy- umiesz zal. nie umiesz-nie zal.
ilbelfero
Trzeba przeciwstawić się władzom oświatowym. Porozmawiajmy o ty jak to zrobić. Skończmy stawianie diagnoz. Już wiemy na co chory jest pacjent. Najwyższy czas zacząć myśleć o sposobach terapii i czynieniu jej. Jest kilka prostych sposobów, ale wymagają aktywności. Bierne narzekanie ma swoje zalety, prawda ?
Właśnie szczęśliwie wyrzucono nadętego bufona, jawnie lekceważcego nauczycieli i dyrektorów szkół, Krzysztofa Konarzewskiego z funkcji szefa CKE!!!;-)
Wprowadzenie testów zamkniętych z niektórych przedmiotów byłoby jak najbardziej pozytywne, bo bez przesady, ale wynik z takiej biologii rozszerzonej zależy tylko w części od wiedzy a w większości od tego jak się tą wiedzę opisze i czy to spodoba się egzaminatorowi ^^ A zatrudnienie egzaminatorów? To już inna bajka….