Strajk zaskoczył

Strajk chorobowy zaskoczył przede wszystkim samych nauczycieli. Spora w tym zasługa dziennikarzy, którzy tropili szkoły i przedszkola, w których niespodziewanie dużo pracowników wzięło zwolnienia lekarskie w ostatnim tygodniu przed świętami. Jeśli wierzyć mediom, trochę takich miejsc było.

Nauczyciele tradycyjnie byli sceptyczni. Kiedy jednak, jak wynikało z relacji medialnych, strajk tu i ówdzie wypalił, ludzie dzwonili do znajomych i pytali, czy strajkujemy. Do mnie też parę osób telefonowało. Powiedziałem prawdę, czyli że połowy dyrekcji nie ma (podobno na urlopie), a ta, co jest, biega od pracownika do pracownika i prosi, aby dotrwać do świąt i nie chorować. Mnie jak zwykle organizm zawiódł, bo byłem tak zdrowy, że musiałbym iść do ślepego i głuchego lekarza, aby dostać zwolnienie, a do takich były wielkie kolejki. Przepraszam za niekoleżeńską postawę, to się nie powtórzy.

ZNP dołączył do strajku i zapowiedział, że w styczniu podejmie decyzję o formie i terminie protestu (info o zebraniach Zarządu Głównego ZNP tutaj). Sławomir Broniarz uchylił rąbka tajemnicy, mówiąc, że będzie to najbardziej dotkliwa dla władz forma protestu. Odebrano to jako zapowiedź strajku w matury. Natychmiast dwie osoby w mojej szkole wypisały się ze związku. Może to przypadek, a może przeczucie, że wiosną będzie gorąco, dla niektórych za gorąco.