Dlaczego udają, że słuchają?
Na szkolnym parkingu stoi samochód, z którym coraz śmielej postępują uczniowie. Wymalowali na nim napisy (na szybach i karoserii), otwierają drzwi i wchodzą do środka, niszczą i dewastują. Samochód jest wprawdzie stary i zniszczony, ale jest zarejestrowany i ma właściciela (mieszka w przyszkolnym mieszkaniu i ma prawo korzystać ze szkolnego parkingu). Właściciel na razie nie reaguje na zniszczenia, podobno ma poważne kłopoty osobiste, ale w każdej chwili może powiadomić policję i domagać się odszkodowania.
Zwróciłem dzisiaj uczniom uwagę (zresztą nie po raz pierwszy), aby nie otwierali drzwi tego samochodu, nie wchodzili do środka i w ogóle nie ruszali cudzego majątku. Zatrzymałem się, wysiadłem specjalnie ze swojego samochodu i powiedziałem uczniom parę słów. Uczniowie nie wdali się ze mną w żadną dyskusję, tylko przeprosili, coś tam burknęli i odsunęli się od samochodu. Myślałem, że zrozumieli, iż wchodzenie do cudzego samochodu jest wykroczeniem. Niestety, gdy po wyjechaniu z parkingu zatrzymałem się ponownie, aby zamknąć bramę, zauważyłem z daleka, że znowu otwierają drzwi tego samochodu. Znowu ruszają i niszczą. A przecież ani słowa sprzeciwu nie powiedzieli na moje zalecenie. Po prostu przytaknęli, ale po moim odejściu swoje robili.
Gdy zobaczyłem tak jawną bezczelność, poczułem, jak wstępuje we mnie wściekła cholera. Otóż zapewniam, że gdyby przyszło co do czego, to złożę stosowne zeznanie i po nazwisku wskażę, które osoby widziałem, jak niszczyły samochód. Na pewno udzielę wsparcia kierowcy, któremu młodzież zniszczyła auto. Prosiłem, aby odeszli, a oni tego nie rozumieli, więc powinni ponieść konsekwencje – nie szkolne, ale wymierzone przez policję bądź sąd. Myślę, że każdy kierowca na moim miejscu powinien postąpić podobnie. A znajomy kierowca, który nie jest nauczycielem, gdy usłyszał moją opowieść, powiedział tak: „Powiesiłbym ich. Za coś takiego powinno się ich powiesić”.
W każdym razie zachowanie uczniów daje do myślenia. Gdy im się zwraca uwagę, to przytakują i posłusznie kiwają głowami, udają, że przyjmują karcenie, ale gdy nauczyciel odejdzie, to wracają do swych niecnych czynów. Dlaczego tak robią? Dlaczego nie wdali się ze mną w dyskusję, że to stary grat, więc nie widzą niczego złego w tym, aby się w nim zabawiać? Dlaczego prezentują postawę niewolnika: jak pan patrzy, to posłuszni, a jak tylko odejdzie, to rozbisurmanieni?
Młodzież nie przejawia żadnej ochoty do dyskusji z dorosłymi o swoim postępowaniu, nie ma chęci do sprzeciwu, nie walczy o własne zasady. Udaje posłuszną, ale gdy tylko dorośli znikną z pola widzenia, młodzież pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Naprawdę wolałbym, gdyby uczniowie powiedzieli do mnie „spieprzaj dziadu”, bo wiedziałbym, że nie zamierzają zostawić tego samochodu w spokoju. Swoim udawanym posłuszeństwem zmylili mnie. Ja pojechałem zadowolony, że mamy w szkole tak fantastyczne dzieci, a one tylko czekały na to, abym zostawił je w spokoju. Nie przewidziały tylko, że się odwrócę i zobaczę, co robią.
Komentarze
Powiesić? Ma Pan znajomego psychopatę, ot co.
Nie pochwalam tego, co robią uczniowie, ale znajmy miarę! Solidna chłosta by wystarczyła.
„Zwróciłem dzisiaj uczniom uwagę (zresztą nie po raz pierwszy), aby nie otwierali drzwi tego samochodu, nie wchodzili do środka i w ogóle nie ruszali cudzego majątku. Zatrzymałem się, wysiadłem specjalnie ze swojego samochodu i powiedziałem uczniom parę słów. Uczniowie nie wdali się ze mną w żadną dyskusję, tylko przeprosili, coś tam burknęli i odsunęli się od samochodu. Myślałem, że zrozumieli, iż wchodzenie do cudzego samochodu jest wykroczeniem. Niestety, gdy po wyjechaniu z parkingu zatrzymałem się ponownie, aby zamknąć bramę, zauważyłem z daleka, że znowu otwierają drzwi tego samochodu.”
Pięć zdań, w których pięciokrotnie powtórzył się wyraz „samochód”. Aż w oczy kole! A przecież każdy kto publikuje swoje teksty powinien zwracać na tu uwagę. Tak nakazuje sztuka dziennikarska, ale także zawód nauczyciele-polonisty. Ponadto staranne dobranie słów (w tym także używanie synonimów) jest przejawem szacunku do czytelnika i dojrzałości literackiej.
A uczniom za coś takiego obniża się oceny.
A ja zapomniałem dwóch przecinków.
A bzdura! Zachowanie uczniów jest typowe. I dla nauczyciela korzystne. Zwróci uwagę, jest rozgrzeszony. Uczniowie mieli w czterech literach zalecenia, więc powrócili do swojej zabawy. Ja tak nie robiłem i jeśli nie uznawałem racji nauczyciela, może nie mówiłem „spieprzaj dziadu”, ale nie stosowałem się do polecenia, nie pozorowałem niczego, próbowałem tłumaczyć. To było jeszcze w podstawówce. Widocznie nauczyciele, byli przyzwyczajeni do schematu pozornej uległości i wychodziłem poza kanon oczekiwanych zachowań. Więc wysyłano mnie do wszystkich tych psycho-speców, pedagogów i poradni. Czułem niesprawiedliwość, ponieważ byłem grzecznym dzieckiem i posłusznym. Inni rozrabiali, ale jak nauczyciel fuknął, robił się spokój na minutę. Tylko, że z nimi wiedział widocznie jak postąpić. A na mnie jego autorytet nie działał, jeśli wiedziałem, że np. kłamie. Do dziś pamiętam teksty typu „Ja widziałam” i podobne, które nie mogły być prawdziwe, chyba że nauczyciele ostro przypalali jakieś kwiatki w pokoju nauczycielskim i mieli po nich halucynacje.
Założę się, że byłaby afera na pół szkoły, gdyby uczniowie zupełnie nie zastosowali się do polecenia nauczyciela podczas jego obecności. A tak udali, że przestali i jedyną ofiarą jest rozjuszony polonista. 🙂
Panie Dariuszu, zapewniam Pana, że uczniowie, którym Pan zwrócił uwagę są mistrzami elegancji i dobrego wychowania w stosunku do młodzieży, z ktorą mam do czynienia. Przyznam się, że do liceum, w którym Pan uczy, szedłbym po kolanach, aby w nim pracowac, chociaż z mojego miasta do Łodzi jest spora odległośc.
Blur,
dziękuję za zwrócenie uwagi. Nerwy, nerwy, nerwy – dopiero jak nauczyciel sam pisze i popełnia błędy, może zrozumieć uczniów. Poza tym szewc bez butów chodzi.
Serdeczności belferskie
DCH
Panie Dariuszu, proszę zignorowac treśc drugiej części wpisu Blura, poetyka tego blogu rządzi się swoimi prawami, nie możemy byc zawsze tacy sztywni przez ,,ą,, ,,ę,,. Pozdrawiam.
Panie Ino,
w sprawach językowych jestem rozdarty bardziej niż sosna z „Ludzi bezdomnych”. Jakim językiem pisać na blogu? Na pewno jak najlepszym. Czy tracić czas na korektę?
Często publikuje się tekst w surowej wersji, a potem poprawia. Szybkość publikacji stała się ważniejsza od poprawności językowej. Dobrze i źle. I właśnie dlatego jestem rozdarty. Niektórzy mają dar pisania od razu pięknym językiem, mnie widocznie Bozia pozbawiła tego daru. Gdy zależy mi na temacie i na szybkości publikacji, bywam nieporadny.
A co do uczniów. Jak mówi Biblia, od tych, którym dano więcej, należy więcej wymagać. Moi uczniowie są rzeczywiście świetni, ale to nie znaczy, że mam patrzeć w nich jak w obrazek. Im są lepsi, tym więcej potrzebują karcenia.
Pozdrawiam
DCH
Internauto (Internautko?) Ino: nie sądzę, aby poetyka tej strony (i jakiegokolwiek innego blogu Polityki) zakładała rezygnację z przyjętych ogólnie zasad pisania tekstów publicystycznych. Albo nigdy dotąd nie zwróciłem na to uwagi.
Dla mnie to oznacza, że w Polsce jest socjalizm. Ludzie dostają za dużo za darmo. Za dużo rzeczy nie zależy od nich.
Po prostu nauczyli się (z praktyki), że nauczyciel jest zobowiązany(b.licznymi regulacjami biurokratycznymi!) do reakcji w różnych sytuacjach.Nie jest ważna skuteczność tych reakcji(zresztą nauczyciel ma niewiele narzędzi by je wygzekwować), ważne jest zamarkowanie,że się „cóś” zrobilo;-)I nauczyciele zwykle mają taką świadomość…;-)Dyskusja to postawienie się, a więc konflikt, konieczność (wewnętrzna )danego nauczyciela żeby tak sprawy nie zostawiać.A tak obie strony odegraly swoje role i mogą, w poczuciu dobrze spelnionego obowiązku, się rozejść w spokoju;-)))
To jest skutek wieloletniego nacisku oświatowych urzędasów na stwarzanie raczej biurokratycznych „dupokrytek” kosztem rzeczywistych efektów dzialań!!!;-)
1) Uczniowie jak ktoś tu wspomniał nie wierzą że to na serio – pomyśleli że po raz kolejny biorą udział w tej grze pod tytułem „ja pokażę że mówię wy pokażecie że słuchacie”. Młody człowiek uczestniczy w niej bardzo często bo strasznie dużo ludzi ma urzedowy/moralny/społeczny obowiązek coś mu mówić i szybko odkrywa że ta osoba mówi to tylko i wyłącznie ze swego obowiązku.
2) Nie uznali Pana za osobę do dyskusji. Czy Pan będąc młodym człowiekiem próbował kiedyś wykłócać się z policjantem? Nie wtłumie tylko tak twarzą w twarz. Ja rozumiem że czasy były inne ale wiekszość nauczycieli pochodzi właśnie z tych czasów i ma taki wzorzec władzy: Władza to to co sprawia ze ktoś musi zrobic to co karzę i koniec kropka. I zresztą oni jedni? A próbował Pan „dla sportu” bo tu o nic ważnego nie chodziło, pokłócić sie w jakims urzędzie, czasem nawet zwykłym prywatnym sklepie? Obecnie zdając ustny na studiach wciąż lepiej mieć obryte teorie egzaminatora – za dyskusję czy próbę obrony własnego zdania nie dostanie sie oceny wyższej za to pożnie się ryzykuje niższą.
3) W związku z powyższym punktem mamy pewną obserwowalną postawę – otóż dyskusja wg niej jest bez sensu w sytuacji gdy to co nie wygodne można po prostu obejść. Proszę porównać tak na oko liczbę osób które AKTYWNIE walczą o zmianę systemu podatkowego w kraju z ilością kombinujących by zrobić wszystko by podatków nie zapłacić.
„Pan od wieszania” zapewne NIGDY nie przekracza dozwolonej na drodze prędkości a nawet jeśli to złapany na tym wdaje się w ostrą i pełną merytorycznych argumentów polemikę z drogówką bądź mówi im po prostu „spieprzaj dziadu”. Jeśli powyższe nie jest prawdą proszę go zapytać co zamierza SOBIE zrobić jako wierny swym ideałom dorosły człowiek za powodowanie zagrożenia dla życia skoro kilku nieletnich za niszczenie mienia o nikłej wartości chciał wieszać. Bardzo liczę na odpowiedź 🙂
przepraszam ze dubla – brak możliwości edycji.
„Ręce obcinać, tak w Szwecji robili”
To chyba cytat z filmu „To ja, złodziej”. No cóż, jak dzieciaków wychowuje ulica to tak bywa….