Optymizm gimnazjalistów
Dzieci zwykle podchodzą optymistycznie do egzaminów, gorzej z osobami dorosłymi. Gdy uczyłem w gimnazjum i martwiłem się o wyniki moich podopiecznych, to oni pocieszali mnie, mówiąc: „Niech się pan tak nie przejmuje, będzie dobrze”. Niestety, przejmowałem się, a jeszcze bardziej przejmował się dyrektor tej placówki. Wszyscy bardzo się przejmowaliśmy, nawet tak bardzo, ze gotowi byliśmy nieba dzieciom przychylić, byle tylko dały z siebie wszystko. Jedni nauczyciele prosili, inni krzyczeli, jeszcze inni grozili – każdy starał się wywrzeć na dzieci presję, aby się postarały.
Niestety, część dzieci sprawiała wrażenie, że specjalnie napiszą źle. Aby się zemścić na swoich rodzicach, którzy kochają je za wyniki w nauce. Aby się zemścić na nauczycielach, którzy zmuszają je do nauki. Aby udowodnić samym sobie, że potrafią o czymś decydować. Powody celowego pisania poniżej swoich możliwości są różne, ale dla rodziców i szkoły oznacza to jedno – porażkę. Dlatego dorośli się boją i starają się zarazić tym lękiem dzieci. Dzieci zarażone lękiem dorosłych starają się zdać jak najlepiej i dlatego się boją.
Tak to ambicja idzie w parze ze strachem. Pragnieniu zdania na najwyższym poziomie towarzyszy panika, co będzie, jak się nie uda. Dzieci, które dobrze się uczą, najczęściej przed egzaminami sprawiają wrażenie przestraszonych. Bo też egzamin napędza im niezłego stracha. A przecież gdyby nie bali się egzaminu, zdaliby dużo lepiej. Tylko jak tu się nie bać, skoro boją się nawet dorośli? Jeśli egzaminu boją się rodzice, że aż spać ze strachu nie mogą, jeśli boją się nauczyciele, że aż z tego strachu nerwy im puszczają, jeśli boją się dyrektorzy, że aż kręćka z tego lęku dostają, to jak mogą nie bać się dzieci?
A jednak niektóre dzieci nie boją się egzaminu. Pocieszają rodziców, pocieszają nauczycieli, wszystkich zapewniają, że będzie dobrze. Niektórzy młodzi ludzie są bardzo fajni w tym swoim optymizmie. Gołym okiem widać, że niewiele umieją, ale wierzą w swoje siły i właśnie dzięki temu udaje im się osiągnąć całkiem dobry wynik. A przerażeni prymusi przegrywają, ponieważ lęk nie pozwala im wykazać się wszystkimi umiejętnościami.
Jeśli naprawdę nam, dorosłym, zależy na wynikach dzieci czy uczniów, nie zarażajmy ich swoim strachem. Wręcz przeciwnie, starajmy się natchnąć ich optymizmem i wiarą w swoje siły. Pesymizm zwiększa ryzyko porażki, a tego przecież nikt nie chce.
Gimnazjalistom, którzy jutro zaczynają swój egzamin, życzę powodzenia. Uwierzcie w swoje możliwości i nie dajcie się nikomu zastraszyć.
Komentarze
Bardzo dobry, motywujacy wpis.
Jako doswiadczony nauczyciel zgadzam się w całej rozciągłości, że mlodziez wyluzowana lepiej radzi sobie z egzaminami. Często słyszę: Niech sie pani nie martwi, grunt to improwizacja. Choć to nie ja przecież zdaję. A potem mam wyrzuty sumienia, że uczeń który miał zaledwie tróję na połrocze, napisał lepiej niż piątkowy. Mam wyrzuty, bo myśle, że skrzywdziłam tego „słabego” za niską oceną. A może to temu drugiemu postawilam za wysoko? Wyciagam jakies wnioski do realizacji za rok. a potem i tak oceniam po swojemu, a uczniowie stresuja sie (lub nie) po swojemu. No i dobrze:)
Najkorzystniejszy jest średni poziom motywacji, warto pamiętac, że gdy jest ona zbyt duża może się nie powieśc. Podobnie wówczas, gdy jej poziom jest zbyt niski:)
A ja zawsze prymusem i kujonkiem byłam, a do egzaminów gimnazjalnych i matury (oprócz ustnej) w miarę bezstresowo podeszłam i dobrze poszły… Nie lubię niepotrzebnej paniki – przygotować się i napisać 🙂
Dorosli wielka wage przywiazuja do ocen. Mlodziez do wiedzy lub wlasnie madrej improwizacji. Byc moze wzielo sie to z lat, kiedy tylko oceny decydowaly o tym, kim sie bedzie w przyszlosci ( szkola zawodowa- wiadomo, LO- dla tych, co chca isc na studia, wieczorowe- dla rodzacych nastolatek, chlopcow z problemami lub zapracowanych, a chcacych miec mature). Teraz sie duzo zmienilo. Mlodzi podchodza do sprawy swojej przyszlosci powazniej. Czesto wiedza co chca robic, jaki obrac kierunek studiow, gdzie pracowac w przyszlosci. Starsi nauczyciele mowia mi- „jak juz wypisalas swiadectwa, to uczniow nie pytaj! Po co im to? Oni i tak juz sie niczego nie naucza.” Oj, naucza, naucza. Czas pedzi w strone wakacji, material jeszcze jest do zrealizowania a swiadectwa musza byc oddane w polowie maja. Kiedy wymaga tego potrzeba- pytam mlodych podczas oczekiwania na Parade 3 Majowa. Bo oni tak chca. Im wiecej zaliczonych epok- tym lepiej. Bo ja tak chce- sprawiedliwie. A tylko panie nauczycielki machajac flagami -rozmawiaja o butach, deserach, zakupach i egzotycznych wakacjach. Patriotycznie i towarzysko.