G… przyciąga g…
Na ławce ktoś wyrył antysemicki napis. Nim zdążyłem wytrzeć, pojawił się drugi. Zanim zareagowałem, napisów – równie ohydnych i okropnych – pojawiło się wiele. Któregoś dnia wpadli do szkoły dziennikarze TVN, aby zapytać uczniów, co sądzą o antysemityzmie. Oczywiście żadnego antysemity w szkole nie znaleźli, a napisy o Żydach do gazu i itp. ohydztwa musiały wyryć na ławkach, krzesłach i ścianach krasnoludki.
Zgłosiłem sprawę kierownikowi, aby zlikwidował antysemicki napis, ale odpowiedział, że to nie jest takie proste. Nie da się, bo za głęboko wryty. Trzeba by wymienić fornir w blacie ławki, a środków na to nie ma (naprawić blat musiałby stolarz). Trzeba będzie chyba poczekać na akcję w stylu zamalowywania antysemickich napisów na ścianach budynków (mamy w Łodzi coś takiego raz w roku), a do tego czasu napis musi być. Może nikt nie zauważy.
Niestety, w szkole działa zasada, że gówno przyciąga gówno. Wystarczy, że na korytarzu leży papierek i nikt go stamtąd nie sprzątnie, a po godzinie już w tym miejscu leży pięć papierków. Następnego dnia leżałoby sto papierków i mnóstwo innego śmiecia, ale przecież woźna sprzątnie, więc znowu robi się czysto. Tak samo jest z jednym antysemickim napisem. Jeśli zostanie natychmiast usunięty, jest duże prawdopodobieństwo, że nie pojawią się kolejne, a jeśli nawet się pojawią, to nie będzie ich dużo. Co innego, gdy antysemickiego napisu się nie usunie. Wtedy pojawi się całe mrowie kolejnych jeszcze bardziej wulgarnych napisów. I tak z małego gówienka robi się wielkie gówno.
Żałuję, że na własną odpowiedzialność nie usunąłem antysemickiego napisu, bo nie chciałem niszczyć mebla bardziej, niż jest. Teraz mam w sali mnóstwo antysemickich napisów i własnymi siłami ich już nie usunę. A dobrze wiem, że napisów będzie przybywało. Do sprzątnięcia jednego gówna wystarczyłby jeden człowiek, na przykład ja, ale do sprzątnięcia masy gówna potrzeba już wspólnego działania. Przede wszystkim potrzeba pomysłu, jak zlikwidować napisy, nie niszcząc ławek i krzeseł. Chociaż patrząc z drugiej strony, ławka czy krzesło z tak ohydnym napisem to zwykły śmieć, który zasługuje jedynie na wyrzucenie.
Co do prawa, że g… przyciąga g…, to warto wiedzieć, iż prawo to nigdy nie przestaje działać, więc jak się nic nie zrobi z tymi napisami, to szkołę zaleje masa gówna. Warto też wiedzieć, że małe g… nie przyciąga dziennikarzy, ale duże g… przyciąga na pewno (kolejne prawo). A zatem jeśli tych napisów nie usuniemy, będzie afera.
Komentarze
Wandalizm jest oczywiscie problemem wychowawczym. Ale tresc napisow jakie wandale wycinaja jest chroniona wolnoscia slowa. Moze trzeba powrocic do starej idei gazetek sciennych, w ktorych uczniowie beda mogli pisac co im sie podoba. A nauczyciele i wychowawcy byc moze beda potrafili im wytlumaczyc dlaczego takie czy inne poglady nie maja sensu. Czego Jas sie nie nauczy tego Jan nie bedzie wiedzial.
Zaszpachlować i pomalować.
Pan Chetkowski pisze: „Co do prawa, że g? przyciąga g?, to warto wiedzieć, iż prawo to nigdy nie przestaje działać (..) Warto też wiedzieć, że małe g? nie przyciąga dziennikarzy, ale duże g? przyciąga na pewno (kolejne prawo).”
A zatem, o ile dobrze zrozumialam, sprawa przedstawia sie tak: pan profesor Chetkowiski opisuje nam Prawo Przyciagania G… , z ktorego wynika, ze male g… przyciaga male g…, ktore to (zgodnie z heglowska zasada przechodzenia ilosci w jakosc), staje sie duzym g…, a to ostatnie z kolei g… – zgodnie z prawem, „ktore nigdy nie przestaje dzialac” – przyciaga dziennikarzy…
Oczywiscie, Bobola, wolnosc slowa jest chroniona w tak wielkim stopniu, ze za wyrazanie pogladow z nia sprzecznych mozna pojsc do paki.
Zresztą, to dlatego, że w Łodzi jest moda na wzajemne obrzucanie się antysemityzmami. Musiałaby zostać stworzona moda, według której antysemita to coś gorszego.
Bardzo, ale to bardzo akuratne, tylko – co z tego? W tak zacnej szkole antysemityzm? Aj waj!!!
Wspolczuje. Co z tych mlodych ludzi wyrosnie jak pojda na studia.
Przykre jest ze oni sami nie wstydza sie ze takie napisy sa w ich szkole.
W nich jest tyle nienawisci ze az strach.
Nawiązuję do wypowiedzi „Milskiego”: mieszkam wsąsiedztwie dużego kampusu studenckiego dużego uniwersytetu. Kampus ten zasiedlony jest pprzez studentów wydziałów humanistycznych. W otoczeniu kampusu miasto wykonało (czyli min. z moich podatków) mnóstwo ścieżek spacacerowych, ,zieleni i ławek .Ile razy tam jestem, albo przechodzę , widzę ,jak ta światła młodzież nie siedzi na ławkach normalnie, lecz siada na oparciach, a brudne buciory trzyma na siedziskach ławek. Kilka razy zwróciłem uwagę, że butami nie należy wchodzić na ławki, to wtedy , zwłaszcza dziewczyny zwyzywały mnie od dupków, h…. ,parszywych gnojków itd. W takie sytuacji normalny człowiek tęskni jednak za kozacką nahajką, żeby tym rozwydrzonym gówniarzom przyłożyć w tyłek oraz ich nauczycielom, bo nie tłumaczą takim mętom z wydziałów hymanistycznych, że ławka w parku jest dobrem społecznym i że ławka służy do siedzenia
Panie Redaktorze,
oczywiscie usunac jedno g… jest stosunkowo latwo.
Jak tego jest juz cala kupa to moze sie okazac, ze najlepszym
wyjsciem jest oddalic sie z zasr…. miejsca.
Moze Pan sobie rozwazy taka alternatywe?
A swoja droga Panie Redaktorze gospodarka sie wali a Pan tutaj zawraca glowe swoim czytelnikom tym, ze Pan i Panski dyrektor nie potraficie poradzic sobie z paroma nygusami,
ktorzy demoluja majatek szkolny.
” …kto na ławce wyciął serce
i podpisał głupiej Elce
kto, no powiedz kto?
Piszą od wieków i będą pisali nadal. Treść nie zawsze jest wynikiem przemyśleń. „To wszystko z nudów wysoki sądzie, to wszystko z nudów…”Ten typ tak ma.
Popieram przedmówcę. Zaszpachlować i zamalować, albo …posadzić w ławkach alfabetycznie i zobowiazać do pilnowania – jeden drugiego.
Tak zwany „polski antysemityzm”, który wyraża się wypisywaniem na murach i ławkach różnych „antysemickich” „haseł” jest objawem głupoty, a nie antysemityzmu, a jeżeli przynosi jakieś szkody, to z całą pewnością nie Żydom, tylko Polakom. Poza niszczeniem naszego wspólnego społecznego mienia „polskie antysemickie hasła” nie przynoszą nikomu – a szczególnie Żydom – żadnej szkody. Są natomiast pretekstem od obwiniania wszystkich Polaków – a szczególnie tych, którzy z tymi bohomazami nie mają nic wspólnego – o antysemityzm. Zamiast się oburzać, proponowałbym raczej ignorować i czyścić tak, jak się czyści otoczenie z brudów i śmieci.
Znacznie bardziej niepokojące i wymagające rzetelnej dyskusji jest pogląd wyrażony przez pana Bobolę: „Ale tresc napisow jakie wandale wycinaja jest chroniona wolnoscia slowa.” Co to znaczy wolność słowa? Czy wolność słowa jest wolnością wypisywania dowolnych bzdur z za zasłony dowolnie wybranego nicka. Moim zdaniem jest to mieszanie wolności z samowolą, która w istocie rzeczy jest wrogiem wolności.
Uznaję prawo każdego do wyrażania dowolnych poglądów (nie wyłączając nawet najbardziej skrajnych), czyli do wolności słowa, pod warunkiem jednak, że osoba, która je wyraża, firmuje te poglądy swoim imieniem i nazwiskiem (a nie tylko nickiem-anonimem). Równocześnie każdy powinien uznawać prawo innych osób do wyrażania poglądów całkowicie odmiennych i nie powinien utrudniać nikomu ich prezentowania.
Dziwne że nikt z przedmówców nie poruszył kwestii dlaczego takie napisy się pojawiają. Może to taki mały bunt uczniów (co poniektórych zwanych gó***mi) na to co państwo Izraelskie wyprawia w strefie Gazy – ostatecznie oni także mają oczy i widzą co się dzieje, a jedynym możliwym wg nich sposobem na przeciwstawienie się tym aktom chuligaństwa i barbarzyństwa jest właśnie wymalowanie gó*na na szkolnej ławce
a moze napisal to jakis kibic pilkarski bo wtedy taki napis nabiera calkiem innego znaczenia, szczegolnie w Łodzi.
Kolejne bzdety wymyślonone przez p.Chętkowskiego, aby prowokować.Jeżeli(…zgłosiłem,chciałem,żałuję)jest to stanowisko doświadczonego pedagoga,to ja żałuję…
1. Czy sądzi Pan, że te wszystkie „antysemickie” bohomazy w szkołach, przejściach podziemnych – i gdzie się tylko da – są wypisywane wyłącznie w celu wsparcia Palestyńczyków i doprowadzenia do zakończenia brutalnej wojny na Bliskim Wschodzie? Zgodzi się Pan jednak, że koszty usuwania tych bohomazów ponoszą solidarnie wszyscy nie wyłączając Pana i mnie.
Anty-antysemityzm nie jest wcale równoznaczny z przeświadczeniem, że wszyscy Żydzi są nieskazitelni i bezgrzeszni, ale wypływa z przekonania, że każdy Palestyńczyk, Żyd czy też Polak ma prawo do życia w spokoju i w pokoju.
2. Polityka polegająca na ciągłym wtrącaniu się i zaglądaniu do cudzych garnków z równoczesnym zaniedbywaniem własnych ważnych krajowych problemów nie jest polityka rozumną.
3. Polityki oświatowej nie można zatem sprowadzać – jak to się wydaje nie tylko politykom, ale i nauczycielom – do okresowych podwyżek pensji dla nauczycieli, dyskusji nad zmianami w Karcie Nauczyciela, czy też do zmian tzw. „podstaw” programowych.
jak przestaniecie ciągle mówić o antysemityzmie to szybko zniknie… nie oszukujmy się, to żarty są zwykłe a nie realna niechęć – ile można w szkole o tym samym… ale ja wiem: podstawa programowa, ustawy, dyrekcja… ehh
mnie bolały za to napisy homofobiczne, a także naklejki („zakaz pedałowania”), które pojawiły się w mojej szkole wraz z pewną grupą uczniów z jednego rocznika. Nie było trudno zgadnąć którzy to, bowiem okleili oni ohydnymi naklejkami w całości swoje szafki na kurtki i buty (każdemu przydzielano do użytku własnego). Korytarze wzdłuż których stały szafki znajdowały się w podziemnej części szkoły, były jednakże patrolowane przez nauczycieli i żaden nie uznał za stosowne zareagować.
Podobnież nie reagował wychowawca gdy spotykałem się z homofobicznymi żartami moich kolegów, choć był świadomy, że odbywa się to regularnie. Byłem zbyt dumny by prosić pana profesora o pomoc, jego obowiązkiem jako wychowawcy było reagować a nie biernie obserwować czy się już załamałem czy też jeszcze się trzymam. Poradziłem sobie sam przy wsparciu części kolegów, ale do dziś mi niedobrze gdy myślę o szkole średniej. Co zabawne większość moich kolegów nie była nigdy świadoma do końca ile bólu mogą sprawić niewinne z pozoru docinki, za to w ilościach hurtowych