Fucha za 100 tysięcy?
Od tygodnia Łódź żyje informacją, że w oświacie można było dorobić sobie do pensji jakieś 100 tysięcy zł. Tym razem nie chodzi o korepetycje, ale o szkolenie nauczycieli w ramach projektów unijnych. Na temat dodatkowych zarobków edukatorów debatowali nawet łódzcy radni. Media uznały te zarobki za sensacyjne (zob. info).
Środowisko podzieliło się na tych, którzy pracowali w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego, czyli trochę grosza zarobili, oraz tych, którzy tego szczęścia nie mieli. Obie strony obrzucają się w internecie wyzwiskami, co tylko dowodzi, że sprawa jest ważna. Im ważniejsza, tym więcej wyzwisk, obelg i jadu. To polska specyfika, nie tylko łódzka. Chociaż w Łodzi bieda większa, więc zarobki wydają się bardziej sensacyjne.
Ponieważ nie pracowałem w ŁCDNiKP, nie jestem obiektywny. Gdybym pracował, byłbym jeszcze mniej obiektywny. Raz oskarżono by mnie o zawiść (bo nie zarobiłem), innym razem o kumoterstwo (bo kryję kolegów z pracy). O pieniądzach nie będę się więc wypowiadał – ani mnie one ziębią, ani grzeją. To nie moja sprawa.
Natomiast mogę poruszyć inne kwestie. Wiadomo, że Unia stawia na edukację. Stąd te pieniądze w łódzkiej oświacie. Skoro zostały one wydane, to należy się spodziewać efektów. I tylko to mnie interesuje. Czy ludzie, którzy wzięli zgodnie z prawem owe 100 tysięcy zł, wykonali kawał dobrej roboty czy zwykłą chałturę. Po owocach poznacie ich – i to właśnie należałoby sprawdzić. Jeśli chałturzyli, to szkoda na nich nawet złotówki, a jeśli rzetelnie pracując, postawili łódzką oświatę na nogi i wzmocnili miasto, to w pełni zasłużyli na te pieniądze.
Komentarze
Panie Gospodarzu; niepokojąco brzmi ostatni akapit, herezją oświatową wręcz pachnie.
„Skoro zostały one wydane, to należy się spodziewać efektów.”
„Czy ludzie, którzy wzięli zgodnie z prawem owe 100 tysięcy zł, wykonali kawał dobrej roboty czy zwykłą chałturę.”
„Po owocach poznacie ich ? i to właśnie należałoby sprawdzić. Jeśli chałturzyli, to szkoda na nich nawet złotówki, a jeśli rzetelnie pracując, postawili łódzką oświatę na nogi i wzmocnili miasto, to w pełni zasłużyli na te pieniądze.”
Jakże to? Więc nauczyciel (lub nie-nauczyciel) miałby być wynagradzany za to, czy swoim szkoleniem postawi kogoś na nogi i wtedy zasługuje na owe 100 tysięcy, czy też nie i wtedy nawet na złotówkę nie zasługuje? Więc rzetelna praca polega na postawieniu czegoś lub kogoś na nogi a nie na udowodnieniu, że się nie da tego zrobić?
To nie wystarczy być dyplomowanym czy inaczej nobilitowanym na wykładowcę, żeby należało się jak psu miska? Jeszcze trzeba coś zrobić? Coś oprócz wypełnienia wszystkich należnych dokumentów (w przypadku projektu akurat musieli to zrobić wyczerpująco, choć nie koniecznie rzetelnie) i przyjścia na wykład?
Haaaaaa!
O czymś takim nie śniło się nawet śpiącym na wykładzie z filozofii.
@ gyubal wahazar
–
🙂 🙂 🙂
–
Komentuję z obowiązku, bo niewymagająca tego treść czysta bardziej niż forma…
Ale, na wszelki wypadek, żeby nie było na mnie.
PS
Przeciętna roczny koszt płac dla etatowych nauczycieli w Polsce wynosi pln 2 890 000 000 (prawie TRZY MILIARDY).
To oczywiście nie wymaga dorabiania. Niczego nie wymaga, poza łkania ideologią krzywdy, kryjącą fuszanych miliarderów.
Przynajmniej wg retoryki zaczerpniętej z wpisu Gospodarza, a uczyć się filozofii należy się od najbardziej renomowanych i atrakcyjnych, gardzących fuchami Nauczycieli.
PS Przepraszam za literówki w tekście – klawiatura zużyta, a fuch nie starcza na jej wymianę ani na poprawę wzroku.
„Szerzenie wiedzy jest kosztowne – kogo wiedza nie ogłupia”, jak mawiała panna Macabrescu.
Przeczytałem podane info. Nie wiem, czy im się ta kasa należała, czy nie; podobnie jak Gospodarz, dyplomatycznie nie będę rozmawiał o pieniądzach. Jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w pisemku chodziło o sensację. Dziennikarze niczego złego nie udowodnili poza tym, że ktoś zarobił. Jeśli byłby to jakiś bankier, coach (mądre i modne słowo), poważny biznesmen, pewno nie byłoby sprawy. Ale że był to jakiś nauczyciel, jest afera. Bo takiemu to można zapłacić jedynie jakąś symboliczną sumę brutto. Nie ma tam nawet śladu analizy, czy praca była potrzebna, czy będą z tego jakieś owoce. Może rzeczywiście pieniądze były wyrzucone w błoto, może sie nie należały. Ja tego nie wiem, ale też i autorzy nawet się nad tym nie zastanowili. Ciekawi mnie, ile płaci się za taką „solidną” pracę dziennikarską.
@Eltoro; 13 marca o godz. 0:18
Tak tylko gwoli ścisłości:
W moim rozumieniu „roczny koszt płac” to przychód pracownika z tytułu zatrudnienia plus koszty pochodne. (Czyli łączne koszty ponoszone przez pracodawcę z tytułu zatrudnienia pracownika)
Tak w odniesieniu do nauczycieli etatowych, to podana kwota jast bliska rocznym kosztom – ale dwóch ostatnich corocznych podwyżek.
A do rocznych kosztów płac etatowych nauczycieli (oczywiście z różnych półek budżetu) to jeszcze daleeeeko (nawet w prozaicznej przestrzeni euklidesowej).
Polskie piekielko sie odezwalo. Ma pieniedze – na pewno ukradl. Czy tego uczy sie dzieci w szkole?
A.L. 13 marca o godz. 13:59
„Polskie piekielko sie odezwalo.”
Eee tam, zaraz „polskie”. W Polsce to tylko pojawiają się pojedyncze artykuły, nieskoordynowane to i takie partyzanckie. Gdzie indziej ludzie są tak wkurzeni tym, co nazywają tendencyjnym przedstawianiem swoich zarobków przez nauczycieli poszukujących źródeł podwyżek, że jednoczą się i na Internet wrzucają całą bazę danych z zarobkami każdego lokalnego nauczyciela każdej szkoły publicznej. Podatnik może wpisać nazwisko pani Kasi co uczy polskiego albo pana Tomka, co jest dyrektorem i zaraz wie, ile zarobili.
http://www.familytaxpayers.org/ftf/ftf_salaries.php
@A.L. 13 marca o godz. 13:59
” Ma pieniedze ? na pewno ukradl.”
Gdzie mianowicie taka teza pojawiła się w bieżącym wątku? W artykule, w tekście Gospodarza, w którymś komentarzu?
Proszę uprzejmie o wskazanie.
Jeśli między wierszami, to między którymi?
@zza kaluzy: Niczego nie trzeba grzebac w internecine, bo zarobki nauczycieli w szkolach publiczxnych sa jawne. Jako platnik podatku moge w kazdej chwili dostac te informacje.
Chodzi o cos innego: „Polskie piekeilko” to to ze Polak nei jest w stanie torerowac innego Polaka ktory zarabia wieicej pieniedzy, odniosl sukces zawodowy czy lepiej mu sie powodzi. To gdzie Pan jest, sukces jest powodem do dumy. W Polsce, takiego ktory odniosl sukces nienawidzi sie, kopie, przesladuje, a najchetniej widzialoby sie go pzred prokuratorem.
Dlatego tez Polska ma 300 patentow rocznie. Nikt sie nei bedzie wychylal.
Dla ilustarcji proponuje zajrzec po sasiedzku na blog Prof. Hartmana (Polityka), wpis sprzed paru dni pod tytulem „Zalatwianie Rybczynskiego”.
Oryginalny artykul cytowany pzrez Gospodarza doskonale to ilustruje: maja pretensje do ludzi ze zarobili za duzo, ale nie zastanawiaja sie czy taka placa im sie nalezala czy nie. Z kierunkiem w strone konkluzji: „nie nalezala sie bo ja tyle nie zarabiam”
Każda szkoła i przedszkole może przystąpić do konkursu o dofinansowanie z środków UE bardzo różnych przedsięwzięć. Pisze się wniosek składa w np. Urzędach Marszałkowskich i czeka czy dany wniosek będzie zakwalifikowany do realizacji. Wiadomo, że jeżeli wnioski dotyczą edukacji, to projekty będą realizowane przez nauczycieli. Oczywiście zazwyczaj są to intratne zajęcia, ponieważ godzina zajęć jest dużo lepiej płacona, niż zwykła godzina nadliczbowa.
Dlatego nie należy się dziwić, tylko brać się za wniosków o dofinansowanie marzeń swoich i uczniów, a przy tym dobrze zarobić.
@ gyubal wahazar, 13 marca o godz. 11:53
–
Owszem. Podana przeze mnie kwota to TYLKO średni zarobek na etacie x ca ilość etatów.
Koszt w sensie ekonomicznym i księgowym to dalece większe kwoty.
Koszty społeczne takiego edukacji wyrażają się nieobliczalną, ale widoczną, zwłaszcza tu na blogu, stratą i rosnącym zacofaniem cywilizacyjnym.
Macabrescu… 😉
Z doświadczeń z różnymi unijnymi programami (nie w Łodzi) , m.in. w MEN i ORE – one są (ich gros!) po to by różne ustosunkowane osoby wzięły „swoją” kasę. Jakiekolwiek realne (!) i pozytywne efekty nikogo nie interesują … 🙁 Najlepsze są programy ze „szkoleniami” – tam wogóle nic realnego nie powstaje poza pozorami… 😉 „Owoców” nie było, nie ma i nie będzie!!! Takimi owocami miały być np. „reforma” 6-latków i „reforma” programowa, Krajowe Ramy Kwalifikacji, ewaluacja, EWD etc. – jakie są, każdy widzi … 😉
Polecam głosy po oburzonym (nie dziwię się – w końcu to głos przewodniczącego rady programowej łódzkiego Centrum) poście prof. Śliwerskiego na jego blogu:
http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2014/03/jak-niektorzy-radni-i-dziennikarze.html#comment-form
@Eltoro; 13 marca o godz. 18:13
Nie spieram się o sens wypowiedzi,
TYLKO nie zgadzają mi się liczby.
Przyjmuję założenia:
1) liczba nauczycieli: ca 660 tys. (GUS 2012/2013), w tym 83% pełnoetatowych (zatrudnionych na 1 lub więcej etatu) – stąd liczba 600 tys. etatów nie jest chyba przeszacowaniem; najwyżej niedo-.
2) ponad 70% nauczycieli to mianowani i dyplomowani (2009, ale chyba nie zmalało), średni wiek 41 lat (2012) więc szacuję przychód średniomiesięczny (to, co na rocznym PIT przez 12) – na ca 4000. (pewnie znowu niedo-)
3) liczba miesięcy w roku: 12 (dokładnie)
6 x 10^5 x 4 x 10^3 x 1,2 x 10^1 = ca 3 x 10^10, więc jednak nie 3 mld.
P.S. Panna Ś. Macabrescu, niestety, kojarzy mi się całkiem miło. Pamiętam ją z premiery w Teatrze Starym w uroczej kreacji Ani Dymnej. Mrs. Macabrescu pamiętam mniej wyraźnie…
A.L. 13 marca o godz. 17:27
„@zza kaluzy: Niczego nie trzeba grzebac w internecine, bo zarobki nauczycieli w szkolach publiczxnych sa jawne. Jako platnik podatku moge w kazdej chwili dostac te informacje.”
Prawdę powiedziawszy nie wiedziałbym jak szybciej ustalić zarobki Jima, nauczyciela science w szkole na rogu i szefa miejscowych związków zawodowych narzekającego na zebraniu PTA na niskie zarobki aniżeli przez podlinkowaną bazę danych.
Każdy wie, że w USA zarobki pracowników instytucji publicznych, w tym nauczycieli są jawne, ale czy są łatwo dostępne to już tego taki pewien nie byłbym. Gazety raz do roku publikują takie spisy dla urzędników miejskich, ale kto nosi te kilkadziesiąt stron gazety cały rok przy sobie? Dzwonienie do szkoły w celu dowiedzenia się tych danych, no właśnie, dzwonienie do kogo w pobliskiej szkole? I ile to czasu zajmie? Dzwonienie do kuratorium/dystryktu? Pewnie da się, ale pewnie ktoś już próbował, sparzył się i dlatego uczynił wysiłek umieszczenia całej bazy na Internecie.
„Chodzi o cos innego: „Polskie piekeilko” to to ze Polak nei jest w stanie torerowac innego Polaka ktory zarabia wieicej pieniedzy, odniosl sukces zawodowy czy lepiej mu sie powodzi. To gdzie Pan jest, sukces jest powodem do dumy.”
No cóż, a skąd ja się w ogóle dowiedziałem o istnieniu internetowej bazy danych zarobków nauczycieli w Illinois? Otóż kilka lat temu któraś z miejscowych gazet opublikowała artykuł w duchu „Gazety Prawnej” robiąc sensację z kominowych zarobków kilku kuratorów/dyrektorów dystryktów i waląc czytelników po oczach ich zarobkami grubo przekraczającymi 300 tys. a chyba w jednym przypadku nawet 400 tys. dolarów. Facet się tłumaczył, że to z powodu wypłaty za niewykorzystany urlop z 30 lat i w wyniku jakichś jedorazowych przesunięć funduszy emerytalnych wynikłych z czegoś tam, w sumie wszystko całkowicie legalne, bardzo rzadkie i dla niego absolutnie jednorazowe w karierze. Nie było powodu, aby krzyczeć w prasie, bo jego „normalne” zarobki były niższe od 200k, czyli reguły na tym stanowisku.
A jednak w amerykańskim piekiełku ktoś nie mógł ścierpieć czyichś wysokich zarobków do tego stopnia, że w napisał tolerancyjny artykuł aby w ten sposób uczcić czyjś sukces zawodowy.
Tylko dlatego teraz, po kilku latach mogłem szybciutko odnaleźć tę bazę, bo z gazet wiedziałem, że „gdzieś dzwoniło”, czyli że ona w ogóle jest.
Unia w małpim gaju, czyli Księga Dżungli, albo bajka simiagogiczna
(na motywach z gatunku …xxx)
„Z doświadczeń” wewnątrz Unii, to programy np. EFS są po to, aby…
Interwencja Gospodarza – Gekko vel Eltoro, proszę zdecydować się na jeden nick. Jedna osoba = jeden nick. Inaczej będę usuwał.
@gyubal wahazar: Gdzie mianowicie taka teza pojawiła się w bieżącym wątku? W artykule, w tekście Gospodarza, w którymś komentarzu?”
W artykule. Artykul ma dla mnei wymowe: „Wykrylismy afere”
@ w czym problem: „?Gazety Prawnej? robiąc sensację z kominowych zarobków kilku kuratorów/dyrektorów dystryktów i waląc czytelników po oczach ich zarobkami grubo przekraczającymi 300 tys. a chyba w jednym przypadku nawet 400 tys. dolarów. ”
Bolszewizm jest disyc popularny w USA, zwlaszcza w srodowiskach akademickich I „intelektualnych”. Wiec od czasu do czasu pojawiaja sie wypowiedzi „Przadki z Lodzi:”Wszystcy mamy jednakowe zolontki”
Zachowanie ludzi opisuje sie slynna „bell curve”. Tylko problem jest gdzie ta krzywa ma pik I gdzie ma ogony. Jakos tego bolszewickiego ogona tam gdzie Pan jest jest stusunkowo niewiele. W Polsce to zdecydowana wiekszosc.
Poza tym, wprzypadku nauczycieli, jak sadze jest inna motywacja tu I tam. Tam jest: „place podatki wiec chce wiedziec czy moje pieneidze sie nie marnuja”. Tutaj: ” nei dopuszcze zeby taki … zarabial wiecej niz ja. Ale jak ja bede zarabial tyle co on, to zrobimy koalicje”