Jedna godzina dla rodziców
Czarnek wpadł na pomysł, aby nauczyciele obowiązkowo jedną godzinę w tygodniu przeznaczali na spotkania z rodzicami. Dla mnie oznacza to mniej pracy, gdyż na konsultacje poświęcam więcej czasu. Do tej pory nie liczyłem, teraz będę musiał i liczyć, i skrupulatnie dokumentować. Dyrekcja skontroluje, czy wyrabiam nakazane 60 minut.
Gdy zmiana wejdzie w życie, będę informował rodziców, że w tym tygodniu miejsc już nie ma. Proszę zapisać się na najbliższy wolny termin. Do tej pory przyjmowałem wszystkich, teraz będę prowadził zapisy jak lekarz. Rodzicowi szczęka opadnie, gdy dowie się w maju, że do końca grudnia wszystkie terminy zajęte. Na styczeń jeszcze nie zapisuję.
Podejrzewam, że minister chciał zrobić dobrze dla rodziców. Jednak zrobił źle, bo nie ma pojęcia o realiach pracy nauczycieli. Ponieważ wprowadza wymóg świadczenia pracy w wymiarze jednej godziny w tygodniu (przy zatrudnieniu poniżej połowy etatu: jedna godzina co dwa tygodnie), dokładnie tyle otrzyma. Ani mniej, ani więcej (minister o żadnej zapłacie nie pomyślał; jak wszystko, także te obowiązki nauczyciele mają po prostu w etacie). Dla rodziców oznacza to – zależy od szkoły i klasy – albo polepszenie dostępu do nauczyciela, albo pogorszenie.
W moim przypadku będzie to znaczne pogorszenie. Gdy rodzice nie będą mogli się do mnie dopchać, odeślę każdego do Czarnka. Niech wyjaśni, co uczynił. A i tak do mnie kolejki nie są największe. Największe są do matematyków. Obawiam się, że do tych nauczycieli trzeba się będzie zapisywać z rocznym, a może nawet dwuletnim wyprzedzeniem. Kolejny pisowski ład, tym razem w oświacie.
Komentarze
Będzie jeszcze gorzej, bo to ma być godzina konsultacji tygodniowo dla uczniów i rodziców xD
Rodzice mieli gdzieś gimnazja, to i bez spotkań z nauczycielami się obędą. Problem z głowy, nie trzeba będzie chodzić na wywiadówki. Najwyżej będą pisać do dyrektora albo nawet samego kuratora ze skargą.
Nieliczni którzy się zmartwią już postawili krzyżyk na szkole.
To ja może napiszę z punktu widzenia rodziców jak to wygląda. My przestaliśmy rozumieć o co w tych szkołach chodzi. Pamiętamy szkołę jak sami do niej chodziliśmy. Teraz dziecko nie może przynieść do domu klasówki, rodzic nie może zobaczyć czego dziecko nie rozumie, tajemnica, żeby ją odkryć, musi pokonać jakieś procedury (jak już odkryje tę tajemnicę, to przy okazji odkryje, że klasówki są z gotowców). No to rodzice biegają jak głupi do tych nauczycieli, ci co nie lubią biegać, to po prostu wybierają korki. Rodzic ma ciągle poczucie, że sprawia nauczycielowi problem. Nawet taka głupia rzecz jak wycieczka klasowa, w niektórych szkołach zdarzają się normalne wycieczki, w innych absolutny zakaz wyjazdów z noclegiem. Nauczyciele wyliczając swój czas pracy zawsze podają, że przecież spotykają się z rodzicami, muszą jeździć na wycieczki itp. I wliczają to do czasu pracy( tych 40 godz.), a z drugiej strony zawsze mówią, że nikt im za to nie płaci. Od rodziców obecnie oczekuje się, że będą walczyć o podwyżki dla nauczycieli, narzeka na obojętność w tak ważnej sprawie jak edukacja ich dzieci. Lekarze, policjanci, górnicy itp nie oczekują, że korzystający z ich pracy będą negocjować ich wynagrodzenia. Rodzic, któremu nie przeszkadza bycie uważanym za namolnego będzie chodził i chodził na te konsultacje, reszta machnęła ręką, załatwia korki, wycieczki itp we własnym zakresie, ale jest zdziwiona, że jeszcze powinna zajmować się czyimś wynagrodzeniem. Wiem, że nauczyciele mają przerąbane, ale niezamożny i nieposiadający rozbudowanej listy kontaktów rodzic dziecka, które nie jest wybitnie zdolne, ma w tym systemie przerąbane jeszcze bardziej. Właśnie dla tego rodzica brak nauczycieli jest największym problemem, pozostali sobie z tym radzą, tak jak radzą sobie ze wszystkimi innymi życiowymi problemami.
Nauczyciele polskiego piszą w mediach i mediach społecznościowych i mówią w prywatnych rozmowach jak okropna będzie jakaś nowa przyszła matura z polskiego, ani uczeń nie da rady zdać, ani nauczyciel przygotować. Tylko co niby mieliby zrobić rodzice- wyjść na kolejny nieskuteczny protest w kolejnej słusznej sprawie? Przecież jedyne osoby, które mogą coś realnie zrobić w tej sprawie to nauczyciele. Odmówić jej sprawdzania. Jeżeli wiedzą, że nie są w stanie przygotować do niej uczniów, to nie powinni jej sprawdzać. Kontrolerzy lotów jak nie odpowiadało im obniżenie wynagrodzeń i warunki pracy, w których ich zdaniem nie mogą jej dobrze wykonać, nie oczekiwali, że pasażerowie samolotów wyjdą na ulicę protestować. Mają od tego związki zawodowe i zatrudnili negocjatorów. Pasażer w razie odwołania lotu musi znaleźć sobie inny środek transportu, a rodzic będzie musiał znaleźć korepetytora, z którym dziecko jakoś wyciągnie na 30 proc. Stroną negocjacji w sprawach warunków pracy i płacy nie są dla nauczycieli rodzice, tylko ministerstwo, rodzice nie zastąpią związków zawodowych ani negocjatorów. Są roszczeniowi rodzice mający pretensje do nauczycieli o wszystko, ale pretensje o wszystko do rodziców przecież mają dokładnie taki sam sens.
@gospodarz
Minister Kluzik – Rostkowska podała zgodną z prawem interpretację: na konsultacje należy zapisywać również w ferie i dni wolne od pracy. Jak dyrekcja nie zleci sensownych poczynań to wyjdzie 40 godzinnych konsultacji na tydzień 🙂
Konsultacje jakoś dziwnie kojarzą mi się z konsultacją złamania ręki: jeżeli natychmiast nie udam się na pogotowie, to nazajutrz muszę powędrować do lekarza rodzinnego, od którego otrzymam skierowanie do ortopedy.
@Róża
Te klasówki to 100/100. Jest nawet wykładnia prawna, że bezprawne jest ich nie oddawanie uczniom, np. w formie kserówek. No ale rodzice nie skrzykują się, nie strajkują, nie negocjują,… 🙂
@Krzysztof Cywiński
Panie Krzysztofie przecież tak naprawdę skrzyknęliśmy się, zrobiliśmy to wspólnie z niektórymi nauczycielami, po cichutku sprywatyzowaliśmy wspólnie pewien fragment edukacji w ramach publicznej oświaty. Ministerstwo chce podnieść pensum, samorządy z opozycji chcą podnieść, czy oblegany nauczyciel chce- nie, skrzyknięty rodzic – też absolutnie nie. Kiedyś Sroczyński z Wyborczej definiował klasę średnią jako osoby, które na liście kontaktów w tel.mają nr tel.do prawnika i lekarza, z którym są po imieniu. Na tej liście równie ważną pozycję zajmuje dobry nauczyciel. Nikt tak nie kocha dobrych nauczycieli jak wyższa klasa średnia, piszę to bez złośliwości. Kiedyś Pan wspomniał o kobiecie lekarce, której dziecko Pan uczy (przy okazji tematu pandemii). Czy ona awanturuje się na zebraniach, jest namolna, chodzi do nauczycieli zawracać im głowę- zapewne jest miłą, kulturalną kobietą, nie sprawia nikomu kłopotu, rozumie w jakich warunkach pracują nauczyciele, stara się nie przeszkadzać.
@Róża
Nie wiem, czy pamiętasz jak pisałem o matce – lekarce , która była oburzona, że „jakieś tam przedszkolanki” będą ją – lekarkę pouczać, że jej dziecko ma kłopoty ze słuchem! Powiadomiły o fakcie i stanowisku matki wicedyrektorkę. Ona sama sprawdziła i przekonała się , że przedszkolanki miały rację. Wezwała matkę na rozmowę a ona nadal „przy swoim”. Zareagowała dopiero na groźbę skierowania wniosku do sadu rodzinnego i zajęła się dzieckiem jak należy.
Inny przypadek w tym samym przedszkolu. Kilkuletnie dziecko zwymiotowało i straciło przytomność. Wezwano matkę i pogotowie. Ponieważ korki utrudniały dojazd karetki wysłano helikopter LPR – obie dotarły niemal jednocześnie. Dyrektor doprowadził ekipę z helikoptera na miejsce zdarzenia i wrócił do gabinetu a tu zaraz telefon z gazety i dziennikarz pyta, co się dzieje, że aż przyleciał śmigłowiec ?
Okazało się, że to matka tego dziecka zamiast się nim zająć filmowała transmitowała bezpośrednio do jakiegoś portalu internetowego.
Dziecku zaszkodziła pizza, której resztki znaleziono we wymiocinach a którą dała jej matka na kolację. Żeby było ciekawiej – matka była dietetyczką, która stale miała
zastrzeżenia do posiłków, które dzieci dostawały w przedszkolu.
Rodzice są różni – nie da się ich „uśrednić”. Dla każdego trzeba znaleźć właściwą metodę. Wielu jest takich, których ambicje przerastają możliwości ich dziecka. Doświadczony nauczyciel tę rozbieżność dostrzega – problem w tym, jak przekonać o tym rodziców.