Pisanie jest jak śpiewanie. Nie powinno się tego uczyć wszystkich

W mojej szkole działał kiedyś chór, do którego przyjmowano nielicznych. Maestro słuchał po kolei wszystkich, każdy śpiewał „Aaaa!”, po czym był przyjmowany do zespołu albo odpadał. Do chóru dostawali się nieliczni, czasem tylko jedna osoba z klasy. Na resztę mistrz nie marnował czasu. Podobnie powinno się potraktować sztukę pisania. Większość nigdy nie nauczy się tej umiejętności.

Sprawdziłem w ostatnich tygodniach kilkaset prac uczniowskich. Niektórzy mają talent, ich teksty czyta się z przyjemnością. Większość jednak potwornie fałszuje przede wszystkim na poziomie języka.  Nie będę cytował nikogo, gdyż byłoby to tak, jakby ktoś nagrał moje śpiewanie, potem odtwarzał publicznie i wyśmiewał. Nie mam głosu, taka moja natura. Gdyby jakiś nauczyciel śpiewu wziął mnie pod swoje skrzydła, byłby załamany.

Pisanie można też porównać do rysowania. Chodziłem kiedyś na lekcje rysunku i malowania. W grupie był chłopiec, dziś dość znany krytyk i trochę mniej znany reżyser, który załamał się, gdy zrozumiał, że nawet ja jestem lepszy od niego. W końcu musiał przyznać, że tej sztuki nie nauczy się nigdy, gdyż nie ma talentu. Może natomiast oceniać innych.

Uczniowie mają wiele talentów, ale pisać potrafią nieliczni. Czytanie prac osób, które nie mają drygu do pisania, to jak słuchanie fałszywego śpiewu czy oglądanie obrazu namalowanego przez człowieka bez zdolności plastycznych. Pisanie to przede wszystkim kwestia talentu, nie zmuszajmy do opanowania tej sztuki wszystkich.