Gdy w szkole dzieje się coś niepokojącego

Nie trzeba być wielkim prorokiem, aby przewidzieć, że w tym roku w szkołach będą działy się rzeczy, które wzbudzą niepokój rodziców, uczniów czy pracowników. Strach przed zarażeniem, obawa o własną przyszłość, wielka niewiadoma, stres, trudni ludzie wokół będą sprzyjać działaniom nieprzemyślanym, wręcz złym. Powstaje pytanie, jak reagować, gdy to nastąpi?

Do przemyśleń na ten temat sprowokował mnie wpis Komentatora o nicku „ontario”. Zarzucił mi, że niepotrzebnie opisuję niepokojące zdarzenia, gdyż w pracy należy kierować się zasadą zachowania tajemnicy, a ze szkoły wręcz niczego nie wynosić. Wszyscy znamy powiedzenie: „Nie mów matole, co się dzieje w szkole”. Uważam tę zasadę za wysoce szkodliwą i niebezpieczną, na Belferblogu sprzeciwiam jej się całym sercem. Trzymanie w tajemnicy spraw budzących niepokój jest złe.

Uważam, że każdy problem ma trzy fazy. W fazie „pre” sprawa jest w zalążku, dopiero kiełkuje, potencjalny sprawca zaledwie bada teren, czy może uczynić to, co planuje. Gdy nikt nie reaguje, problem wchodzi w fazę „właściwą”: stało się. Ktoś zrobił coś złego, bo uznał, że może. Potem mamy fazę „post”, gdy szydło wyszło z worka i nie możemy uwierzyć, że nikt do tej pory nie reagował. Jak mogło do tego dojść?

Najczęściej sprawy wychodzą na jaw w fazie „post”. Mamy wtedy aferę, zgłasza się mnóstwo ofiar, często sprawa jest przedawniona. Bardzo trudno jest się przeciwstawić w fazie właściwej, bo trzeba mieć dowody, sprawca może być mocny, a osoba reagująca słaba. Mogą wręcz człowieka zgnieść za to, że się sprzeciwił. Tu potrzebne jest bohaterstwo.

Dlatego uważam, że najlepiej jest reagować w fazie „pre”. Wtedy jeszcze do niczego poważnego nie doszło, zaledwie był zamiar, ale potencjalny sprawca może się wycofać, bo został opieprzony. Może nawet powiedzieć, że doszło do pomyłki, źle zrozumiano jego intencje, wcale tak nie chciał postąpić. Można też zwalić winę na osobę, która zareagowała, mówiąc, że jest przewrażliwiona. Można też zaatakować ją, że robi z igły widły, że robi do własnego gniazda, że wynosi tajemnice z pracy. I mnie tak czasem koledzy z pracy atakują. No trudno, myślę sobie, ale dzięki Bogu zdusiłem zło w zarodku. Sprawa się nie rozwinęła.

Uważam, że dzieci należy uczyć, aby reagowały w fazie „pre”, czyli natychmiast, jak coś je zaniepokoi. A sami powinniśmy rozumieć, że nawet przesadna reakcja dziecka jest lepsza niż milczenie. Może i dziecko niepotrzebnie zrobiło aferę, 99 razy na sto niepotrzebnie, ale dzięki tej czujności udało się zapobiec tragedii – ten jeden raz na sto reakcji. Tak traktuję swoją aktywność na Belferblogu i w ogóle w Polityce. Zapewne 99 razy na 100 pochopnie zapaliłem czerwone światło, ale – i z tego jestem dumny – raz udało się zapobiec złu. Nie pozwoliłem, aby się rozwinęło.

Ontario, bardzo Panu dziękuję za komentarze, a szczególnie za ten, do którego się odniosłem.

Czuwaj!