Logo uczelni

Wstyd przyznać, studiowałem na Uniwersytecie Łódzkim. Prestiż 16,9 proc., innowacyjność – 14,7 proc. Czyli dno. Ogłoszony wczoraj ranking Perspektyw pokazuje, jak niewiele polskie uczelnie oferują studentom. Poza wyjątkami, oczywiście (info tutaj oraz tutaj).

Żyjemy w epoce przerzucania piłeczki. Uczelnie narzekają na niski poziom osób przychodzących na studia, a studenci narzekają na denne studia, na których tylko marnuje się czas. Jedynym dobrem jest dyplom i logo uczelni. Żeby nie było wstydu, gdy trzeba będzie podać, gdzie się studiowało. Uniwersytet Łódzki to – jak wynika z rankingu – taki sobie adres.

Z powodu niżu demograficznego część kadry akademickiej musiała poszukać zatrudnienia w szkołach. Znam parę takich osób, wspólnie z nimi pracuję, więc nieomal codziennie słucham, jakie dno jest na uczelniach, jak fatalny poziom reprezentują profesorowie. Pierwsi do orderów, ostatni do intelektualnego wysiłku. Biorę w nawias te uwagi, gdyż rozumiem, że w dobrym tonie jest ponarzekać. Szczególnie jak ktoś musiał odejść. Jednak faktem jest, że kadra akademicka nie młodnieje. Do odejścia zmusza się najmłodszych, a starzy gnuśnieją. Na kierunkach humanistycznych mogą stroić się w piórka znawców, ale gdzie indziej szydło szybko wychodzi z worka. Podobno najśmieszniej jest na kierunkach informatycznych.

Ostatnio zdarzyło mi się wpaść na uczelnię i jak zwykle popełniłem gafę. Otóż skomentowałem opowieść profesora o jakimś polityku uwagą, że „na starość człowiek głupieje”. Zapadła cisza, wszyscy na mnie dziwnie spojrzeli, a ja dopiero wtedy pojąłem, że tu nie ma młodych. Zresztą w szkołach jest niewiele lepiej. W moim liceum średnia wieku nauczycieli to 45 lat. Na uczelniach pewnie ze dwa razy tyle – przynajmniej tych z dna rankingu.