Dzielić i uczyć

Niespodziewanie krótko trwały wczoraj uroczystości patriotyczne w moim liceum. Po jednej godzinie dla klas pierwszych i dla drugich, zero dla klas trzecich. Sporo uczniów poczuło się zawiedzionych, niektórzy otwarcie wyrażali niezadowolenie.

Jedna z trzecich klas weszła do auli razem z pierwszoklasistami, ale zaraz została wychwycona i wyproszona. Powody były dwa. Po pierwsze, trzeba się uczyć, matura tuż, tuż. Po drugie, był za duży ścisk. Moi uczniowie, dla których godzina patriotyzmu to zdecydowanie za mało, żałowali, że 11 listopada nie jest 3 maja. Można by świętować razem całą szkołą na boisku przez wiele godzin. Przydałyby się też kiełbaski, ognisko, muzyka do tańca, wspólna zabawa.

Nie ma u nas tak dużej sali, aby pomieścić wszystkich uczniów i pracowników. Nie wiem, jak sobie radziła szkoła w czasach PRL-u, ale teraz to jest problem. Podobno kiedyś świętowano razem bez względu na ścisk, mróz czy inne niedogodności. Teraz jednak są procedury. Poza tym kiełbaski, ognisko i taniec nie pasują do Piłsudskiego, sztandarów itp.

Uroczystości na boisku nie wchodzą w grę, bo ludzie strasznie słabi, zaraz by się pochorowali. Trzeba więc społeczność szkolną dzielić na grupy i świętować oddzielnie. Jedyne wspólne święto będzie 1 czerwca. No chyba że do tego czasu już nie będziemy chcieli spotkać się razem, bo niby po co.