Na dymka

W łódzkim liceum dokonano zuchwałej kradzieży. Z łupem złodziej wyszedł – jak odkryli śledczy – drzwiami, przez które nauczyciele udają się na dymka. Blady strach padł na palaczy, bo przecież swoim nałogiem w jakimś sensie pomogli sprawcy (zob. źródło).

W ostatnim tygodniu non stop chodziłem do szpitala. Dostać się na oddział nie było łatwo, szczególnie późną porą. Gdy wchodziłem, przyglądało mi się dwóch ochroniarzy. W ogóle teren był obstawiony niczym forteca. Wszędzie kody i zabezpieczenia. Co z tego, skoro było tajne przejście. Otóż podobnie jak w liceum, gdzie dokonano owej kradzieży, także w tym szpitalu było przejście dla palaczy. Prosto z oddziału można było wejść i wyjść drzwiami, których nikt nie pilnował. Bo też oficjalnie ich chyba nie było.

Jak mnie denerwowali ochroniarze, to wchodziłem i wychodziłem tymi drzwiami. Szczególnie późną porą nie narażałem się na ich groźne spojrzenia. Byłem nawet wdzięczny Matce Naturze, która obdarza ludzi nałogiem palenia papierosów, gdyż dzięki takim nałogowcom w szpitalu było wyjście na wolność. Nie przyszło mi jednak do głowy, że tajne przejście może posłużyć do niecnych celów.

Obawiam się, że teraz dyrekcja nakaże przejście na dymka zamknąć na cztery spusty. Zresztą nie tylko dyrekcja owego feralnego liceum, ale może nawet stanie się tak we wszystkich łódzkich instytucjach, gdzie takie drzwi są. Co wtedy zrobią palacze, boję się myśleć. Oby tylko nie puścili szkoły czy szpitala z dymem. Byłoby to chyba gorsze od najbardziej zuchwałej kradzieży.