Opieka nad orgiami

W szkole coraz więcej informacji przekazywanych jest na papierze, a papier to rzecz święta. Dyskutować nie wolno. Każdy nauczyciel ma obowiązek czytać na tablicy ogłoszeń, jakie zadania zostały mu przydzielone na dany dzień. Ostatnio kilku osobom w moim liceum szczęka opadła, gdy zobaczyli, że mają zaprowadzić swoje klasy do sali 52 i tam sprawować opiekę nad orgiami.

Mnie, niestety, ominęła ta przyjemność. Widocznie dyrekcja uznała, że do tego zadania się nie nadaję, dlatego moje obowiązki były zwyczajne – miałem po prostu prowadzić lekcje. Natomiast koledzy szli opiekować się orgiami. Na miejscu okazało się, że chodziło o opiekę nad inicjatywą Klubu Japońskiego – origami. W pisowni drobna różnica, ale w życiu kolosalna. Do pomyłki nikt nie chciał się przyznać, uznano więc, że obleśny był komputer.

Przy okazji przypomniało mi się, jak kiedyś mieliśmy sprawować opiekę nad uczniami na basenie. Kiedy koleżanka dowiedziała się, jakie zadanie jej przydzielono, zaprotestowała. Nie wyobrażała sobie bowiem, że wejdzie na basen razem z nastolatkami. Musiałaby bowiem się rozebrać, pokazać swoją figurę, znieść upokarzające spojrzenia itd. To było dla niej za wiele. Dlatego odmówiła. Zadanie przejął inny nauczyciel, taki, który wprawdzie miał brzuszek i sflaczałe ciało, ale przy tym zero kompleksów. Pływał z uczniami i dobrze się bawił.

Co do opieki nad „orgiami”, to na koniec dnia kartka została zdjęta. Prawdopodobnie trafi do Księgi Historii Szkoły. Być może za sto lat ktoś odkryje jej treść, potraktuje całkiem poważnie i złapie się za głowę. O tempora, o mores!