Zginąć pod szkołą
Zginęła 13-letnia uczennica, śmiertelnie potrącona na przejściu dla pieszych pod szkołą. W Polsce to tradycja, że przy szkołach nie ma ograniczeń prędkości. Można gnać samochodem tuż obok mnóstwa dzieci spieszących się na lekcje, przepychających się na chodniku i wskakujących nagle na jezdnię (zob. info o wypadku).
Za szczyt bezpieczeństwa uznaje się metalową barierkę, aby dzieci nie wybiegały ze szkoły wprost pod koła samochodów. Reszta należy do Opatrzności i dobrej woli kierowców. Niestety, Opatrzność nie czuwa, a kierowcy bywają głupi. Pod moim liceum też było parę wypadków, ale ani tu, ani przy pobliskiej podstawówce nie postawiono znaku ograniczenia prędkości.
Moim zdaniem, na drogach wokół szkół prędkość nie powinna przekraczać 30 km na godzinę. To i tak dużo. Widziałem w wielu krajach, że są to strefy, szczególnie gdy szkoła graniczy wprost z drogą, ograniczenia prędkości do 20 km, a w Genewie nawet 10 km na godzinę. Odcinek 100-200 metrów można przejechać w tym tempie. Tu chodzi o życie dzieci, a nie o fanaberię belfra. Nie ma większej tragedii jak śmierć dziecka w drodze do szkoły.
Komentarze
Opiszę pewną sytuację, która mimo upływu paru lat tkwi w mojej pamieci. Oto objąłem wychowawstwo klasy maturalnej i lekcje polskiego, gdyż wychowawczyni, polonistka dostała długotrwałe zwolnienie lekarskie. Ponieważ często chorowała, edukacja moich ulubieńców w klasie przedmaturalnej zakończyła się na obejrzeniu ekranizacji „Lalki”. Uczący polskiego wiedzą, co to oznacza, przynajmniej dla polonisty.
Wśród uczniów był chlopak sprawiajacy swoim zachowaniem, delikatnie mówiąc, problemy. W rozmowie telefonicznej z jego matką ustaliliśmy, że spotkamy się pół godziny przed wywiadówką i spróbujemy znależć jakąś receptę uzdrawiającą postępowanie jej syna w szkole. Niestety, nie spotkaliśmy się. Na przejściu dla pieszych, parę metrów od szkoły, rozjechał ją pijany kierowca. Jej zwłoki leżały dosyć długo, zanim przyjechały stosowne w tym zakresie służby. Dręczyło mnie póżniej pytanie: „Czy musiałeś umawiać się z nią przed wywiadówką?”
Ile tych dzieci musi zginąć żeby wreszcie zmienili kodeks drogowy. Nikogo nie zbawi ta minuta dłużej żeby zwolnić koło szkoły
Problem nie leży chyba w kodeksie drogowym. Czy uważacie, że kogoś, kto ma nawyk jechania 80 km/h w mieście i wie, ze może to robić praktycznie bezkarnie, bo radary są poustawiane nie tam, gdzie powinny, a tam, gdzie najłatwiej złapać, przejmie się zakazem jazdy >30 km/h? Albo pijany kierowca? Albo ktoś, kto spieszy się do roboty i nie patrzy na znaki? Tu powinny być bezwzględnie takie progi zwalniające, żeby nawet TIRa zatrzymało. I to bez żadnej dyskusji o durnej płynności jazdy czy kosztach.
@Ino, wiem, że łatwo mi pisać, ale skąd miałeś wiedzieć, że tak się to skończy. Ograniczenia opisane perzez Gospodarza są konieczne. Niestety, w Polsce wszystko idzie tak, jakby istniało jakieś potężne lobby kierowców, które forsuje, że na szosie to oni są panami. Te barierki przy wyjściu ze szkoły, to też pewne rozwiązanie ale wygląda na to że są one nie dlatego żeby chronić dzieci ale po to by kierowca mógł bardziej bezstresowo przejechać w pobliżu szkoły. Problem jest szerszy niż tylko jazda w pobliżu szkoły. W wielu miejscach strach wejść na pasy. Szkoda tylko że tego problemu nie widzą prawodawcy.
Kodeks drogowy niczego nei zmieni. Polscy kierowcy w 90% to kretyni. Ja tu (w USA) mam sasiada ktory jest „State Trooper”. Ichnia „drogowka”. Pokazalem mu strone internetowa z wypadkami samochodowymi w Polsce. Byl wstrzasniety. „25 lat pracuje w policji, ale TAK rozbitych samochodow nei widzialem jak zyje. Jak oni jezdza?” Ano, po miescie jezdza szybciej niz po autostardach USA.
Wracajac do tutejszj organizacji ruchu:
1. Szkola jest oznakwoana na jezdni bardzo agresywnie. Na jezdni I wokol jezdni. Na zolto, I przy pomocy migajacych swiatel. Oraz znakow UWAGA – DZIECI. Ograniczenie jest do 30 mph, czyli 45 kmh. Gdu mrugaja kolorowe swiatla, a mrugaja gdy dzieci pzrychodza do szkoly, wychodza ze szkoly, lub maja przerwe ograniczenie jest do 15 mph, czyli mniej wiecej 25 kmh. Pzrekroczenei tych limitow kosztuje dolcow 500 plus punkty. Taka kara skutkuje parwie natycmiastowym podniesieniem stawki ubezpieczeniowej o 100%
2. Pasy dla ptzeszych przy szkoalch maja ABSOLUTNE pierwszenstwo. Gdy pieszy sygnalizuje ze ma ochote pzrejsc, ruch MUSI sie zatrzymac
3. Gdy autobusy szkolne laduja/rozladowuja dzieci – gdziekolwiek – nei tylko przed szkola, CALY ruch, w obie strony MUSI sie zatrzymac. Kary sa drakonskie
4. W meijscach newralgicznych, ruchem kieruje specjalna sluzba ubrana w zolte kamizelki. W zakresie regulacji ruchu wokol szkoly ma te same uparwnienia co policja. Gdy ktos przejedzie a nie powinien, policja ma go w 3 minuty.
Woloj uniwersytetu w ktorym ucze, WSZYSTKIE przejscia dla pieszych sa wymalowane na zolto I maja zolte tablice. Znaczy, pieszy ma ABSOLUTNE pierwszenstwo. Mimo ze studenci to nei dzieci
Polska jest podobno w kregu krajow cywilizowanych. PODOBNO. Bo jak sie oglada ruch na drogach, wypadki, pzrejechane dzieci – to jest ewidentne – Polacy siedza na drzewach I zajadaja banany
Do glupoty szarych obywateli dolacza sie zgodnie debilizm wladz. Ktorym to wladzom „nei oplaca sie” postawic swiatel na przejsciu czy wymalowac pasow. Bo to kosztuje drozej niz przejechane dziecko. No I poza tym – samochod jest najwazniejszy
@ A.L.
Absolutnie słusznie piszesz.
Dokładnie tak jest w świecie cywilizowanym, cywilizującym inwestycjami w bezpieczeństwo, warunkami drogowymi i nieuchronnością kary – swoje cywilizowane społeczeństwo, zwłaszcza jednostki (!) początkowo niecywilizowane.
U nas władza i szkoła ochoczo szuka inych-winnych, na których można zwalić odpowiedzialność, samemu się nie narobiąc i jeszcze zarabiając.
Zazwyczaj sama szkoła i nauczyciele nic a nic nie robią aby zwiększyć bezpieczeństwo swoich podopiecznych (a nie tylko pomstować na władze i kierowców- jak na rodziców).
Przypomina mi się przykład gdy partacze publiczni – remontowcy dopuścili do przebicia prądu do ogrodzenia szkoły. Zginęło dziecko, „derekcja” placówki choć wiedziała o zagrożeniu, nie zrobiła nic aby zapobiec.
Oczywiście, w logice tego bloga, zawinił prąd i elektrycy w elektrowni, których trzeba by karać kodeksowo za napięcie.
Ciekawe też, że to co Ty widzisz, umyka uwadze belfra. On czuje, jako wychowawcze rozwiązanie, tylko papierowe zakazy i ograniczenia – bo to zdejmuje odpowiedzialność za cywilizacyjne nieróbstwo.
Taka szkoła polska raz jeszcze, takie przesłanie, postawy, wychowanie i skutki.
Pozdrawiam.
PS
Dziecko, wbiegające nagle na jezdnię, jest w oczywisty sposób skazane na ciężkie urazy a nawet śmierć, niezależnie od prędkości pojazdu, jeśli dziecko stworzy sytuację w której kierowca nie jest w stanie zdążyć się zatrzymać. Nawet przy prędkości 10/h. Ograniczenia mogą dać czas rzetelnemu kierowcy na prawidłową reakcję, ale nie chronią zdrowia dziecka które wtargnęło na drogę !!!
Wypadałoby, aby akurat belfrzy mieli na tyle rozumu i przyzwoitości, aby wyciągnąć z tego trafne wnioski co należy robić.
By chronić dzieci, a nie bezmyślnie i bezdusznie*) szczuć na kolejną grupę ludzi (kierowcy!) za ogrodzeniem szkoły.
*) W Polsce nie można „…gnać samochodem tuż obok mnóstwa dzieci spieszących się na lekcje…”. To łamanie przepisów i norm moralnych, o czym Pan chyba nie wie? Jeśli liczni „głupi kierowcy” łamią więc przepisy i normy, to jaki sens ma je zaostrzać, zamiast tak uczyć swą postawa i wypowiedziami, aby szkoła uczyła praworządnych norm i postaw?
Chociaż tyle mądry belfer, a może i kierowca zmieniający bryki co 3 lata, powinien rozumieć a może i umieć.
„Bo to kosztuje drożej niż przejechane dziecko.”
Przejechane dziecko NIC nie kosztuje władzę. O ile nie będzie to dziecko władzy, a nie będzie, bo dziecko władzy nie chadza piechotą do i ze szkoły. Zapewne podjeżdża z piskiem opon pod samą szkołę wypasioną furą. Tu rządzi ten sam mechanizm, który sprawia też, że bezkarni są pijani kierowcy i ze przestępca ma więcej praw niż ofiara. Bo ci, którzy prawo ustanawiają oraz to prawo egzekwują nader często znajdują się w sytuacji tego pijanego i tego przestępcy, a bycie ofiarą raczej im nie grozi. Sami na siebie bata nie będą kręcić. Trzeba by powystrzelać całe obecne pokolenie prawników i polityków, sprowadzić nowych z jakiegoś cywilizowanego kraju i zacząć państwo od nowa.
@Eltoro: Roznica miedzy spoleczenstwem amerykanskim a polskim polega na tym ze amerykanskie jest obywatelskie a polskie jest roszczeniowe.
Ci w zoltych kamizelkach przed szkolami to w wiekszoosci rodzice albo inni wolontariusze – po przejsciu odpowiedniego szkolenia dostaja uparwnienia do tych czynnosci. Wspolpracuja z policja I szkola. Amerykanin interesuje sie innymi, Polak interesuje sie SOBA.
Dodatkowo dochodzi postrzeganai prawa. Nie gdzie indziej niz na tym blogu odbyla sie jakis czas temu dyskusja na teat co to znaczy „przestzregac prawa”. Otoz, wedle P.T. Dyskutantow wyszlo ze przestzreganie prawa polega na tym ze przestzrega sie przepisy ktore uznaje sie za sluszne. Inne mozna olewac. Tak orzekli nauczyciele.
Prawo jest przestzregane w Ameryce nie dlatego ze za kazdym krzakiem siedzi policjant. Prawo jest przestzregane dlatego ze obywatele uwazaja ze posinno byc przestrzegane. Jak jest znak ograniczenia predkosci 50 mph, to wiekszosc jedzie 50 mph. Nei dlatego ze za krzakiem stoi radar. Na ogol nie stoi. Stoi natomiast tablica „To report unsafe driver call XXX”. I rzeczywiscie, jak ktos jedzie nie tak, za szybko, wyporzeda nie tam gdzie trzeba, to za pare mil widzi sie go na poboczu w towarzystwie policjanta. Ktos zadzwonil na XXX. To jest uwazane za obowiazek obywatelski. W Polsce – za „donosicielstwo” I „zdrade”
Na grupie usenetowej „prawo” glowny watek dyskusji to nie jak przestrzegac prawo, a jak je obchodzic.
Problemy z samochodami, ruchem drogowym I wypadkami to prosty efekt owego podejscia do prawa. I do zdrowego rozsadku tez
@ A.L.
24 lutego o godz. 20:21
–
Tak dokładnie jest, masz rację.
Dodałbym, że nieuchronność kary za łamanie prawa (również ze wzgl. na opisane przez Ciebie postawy obywatelskie), jest tam (w USA) wprost proporcjonalna do łatwości przekupienia policjanta czy publicznego belfra-urzędnika w Polsce (sprzedawanej tu przez nich jako …konieczność).
I to jest wymiar rosnącej odwrotnej proporcjonalności Polski do cywilizacji.
U podstaw tego leży (!, u nas) oczywiście edukacja.
Czego także ten blog ustawicznie dowodzi, odwrotnymi do cywilizacyjnej mentalności i postawy, treściami.
Pozdrawiam.
–
Dodam, że nie sprawia mi ten werystyczny obraz Polski najmniejszej radości, a przeciwnie – zwłaszcza gdy mam okazję tu wracać i widzieć jak rozmieniamy edukacyjne szanse na zapomogi socjalne dla tysięcy etatowanych publicznym belferstwem figurantów.
Opatrzność czuwa – tak twierdzi katecheta w szkole. Właśnie – niepytani – stawiają Polacy Opatrzności gigantyczną świątynię. Koszt jej postawienia pokryłby koszty postawienia szykan zmuszających kierowców do zwolnienia prędkości przed każdą polską szkołą.
Ale życie niczym jest wobec Opatrzności.
ta Opatrzność jest zwykłą polską opacznością.
A.L.
24 lutego o godz. 17:23
W Polsce rządzi Opatrzność, o czym gospodarz przypomniał. Dlatego te skutki.
Znak ograniczenia prędkości, który rzeczywiście spowodowałby zmniejszenie prędkości polskiego kierowcy jest jak najbardziej możliwy- wystarczy, żeby stał na środku pasa ruchu, zmuszając kierowcę do ominięcia go. Inaczej będzie kolejnym kawałkiem blachy, który będzie ignorowany przez „panisko” za kierownicą. To jest problem- owo „z drogi śledzie bo król jedzie!”. Kulturę jazdy zastępuje kult samochodu, który nadal jest synonimem „bycia lepszym gościem”. Znaki, fotoradary, policjanci w krzakach to jest leczenie zapalenia płuc aspiryną- gorączkę zbije, choroba trwa. Wynikająca z lekceważenia przepisów, kompletnego ignorowania faktu, że te te same przepisy, które nas ograniczają jako kierowców, chronią nas i nasze dzieci jako pieszych czy kierowców.
To minie, ludzie przyzwyczają się, że posiadanie samochodu to norma a nie „bycie wielkim panem”.
Natomiast, skoro to tematyka szkolna- apelujcie nauczyciele do władz miasta o te barierki- to naprawdę odnosi skutek. Powtarzajcie uczniom do znudzenia o konieczności sprawdzania czy przejście przez jezdnię jest bezpieczne. To, że powinni to robić rodzice jest oczywiste, ale wielu nie robi, po prostu.
Bo liczenie na to, że jakiś znak zdejmie komuś nogę z gazu to czyszczenie sedesu perswazją.
Polski kierowca jest specyficznym osobnikiem, który ilością posiadanych punktów karnych… chwali się znajomym. Ma to być dowód fantazji.
„Natomiast, skoro to tematyka szkolna- apelujcie nauczyciele do władz miasta o te barierki- to naprawdę odnosi skutek.”
Barierki niewiele dają, to na pasach ginie najwięcej pieszych. progi i wyniesione przejścia dla pieszych to podstawa. Jak to nie pomoże, rodzice wspólnie z nauczycielami i dziecmi w czy nie społecznym powinni wyjść którejś niedzieli pod szkołę i rozryć ulicę młotami pneumatycznymi – to chyba jedyny sposób na polskich kierowców, żeby zmusic ich do zwolnienia – wszak troska o własny samochód jest wazniejsza od cudzego przeciez zycia..
Kto z nauczycieli może się pochwalić na blogu, że uczył małe dzieci zachowania na drodze (którą jest i przejście i chodnik?)
Który zorganizował zajęcia klasowe z przepisów ruchu drogowego i bezpieczeństwa, zaprosił straż, policję?
Który sam założył kamizelkę i przeprowadzał tłum dzieci ZE SZKOŁY przez jezdnię? (jak to się dzieje w cywilizacji)?
Proszę o tym pomyśleć i napisać, a może uratujecie honor nauczycielstwa.
Eltoro,
skróciłem Pański komentarz, gdyż w prymitywnych uwagach też potrzebny jest umiar. Staram się brać poważnie Pana komentarze, ale szerzenia nienawiści przeciwko całej grupie i jej członkom z powodu samej przynależności do grupy nie będę tolerował. Następnym razem skrócę lub usunę Pańskie uwagi w całości bez uzasadniania tego.
Pozdrawiam
Gospodarz
Eltoro, ja mogę się pochwalić. I myślę, że nie jestem jakaś wyjątkowa. Większość programów nauczania klas młodszych te treści zawiera, i są one realizowane w różnej formie na różnych zajęciach. Niestety, nie chroni to wszystkich dzieci przed zrobieniem jakiegoś głupstwa (typu wtargnięcie na jezdnię).
Co więcej – każdy kierowca, by otrzymać prawo jazdy zdaje egzamin – powinien mieć zasady opanowane…..wiedza ta jednak nie chroni go przed „złym” postępowaniem (przekroczenie prędkości przy szkole).
Uczyć można a nawet trzeba, ale samo działanie zależy już od danego człowieka (czy młodszego – lat 13, czy starszego).
Eltoro, może czas wyjść z piwnicy, wstąpić do jakiejś szkoły, najlepiej własnego dziecka (masz takowe?), poprosić o okazanie dziennika. Zapytać, czy przed wyjściami nie przypomina się o zasadach poruszania się. Jak zbierzesz dane, daj znać. Przy okazji. Pierwszą osobą, która uczyła moje dziecko bezpiecznego poruszania się, byłam ja. Nie potrzebowałam do tego policjanta, kamizelki czy wielkiego znaku stop. Bezpiecznego prowadzenia uczył mnie ojciec, moje dziecko widzi jak prowadzę, mam solidne podstawy do tego, aby wierzyć, że nie zabije żadnego przechodnia. Może czas trzasnąć się w klatę i przyznać, że większość rodziców nie potrafi wytłumaczyć i nie ma umiejętności do narzucenia dziecku bezpiecznych standardów poruszania się po ulicy, a społeczne przyzwolenie na buracki, pijacki czy „tylko” agresywny styl jazdy, nie zmieni się od pogadanek nauczycieli czy ich przykładu. Przecież tatuś z mamuńcią wiedzą lepiej, no nie?
Ino, gratuluję rozczulającej opowieści, no prawie się popłakałam. Błagam…
Ale ograniczenie prędkościprzy liceum to chyba przesada. Przez poprzedie 9 lat edukacji uczniowie chyba już się przechodzić przez jezdnię nauczyli…
Panie Dariuszu, dziękuję – nie powiem, że w imieniu wszystkich (ale na pewno we własnym) – za ocenzurowanie trolla.
Pozdrawiam.
Zastanawiam się jakież to nieprawdopodobnie traumatyczne przeżycia, związane ze szkołą ma Eltoro? Dostał linijką po łapach, czy może nie zdał do drugiej klasy?
Eltor vel Gekko vel … ma po prostu interes w tym pluciu, ot i wszystko … 😉