Matura – śmiech czy płacz?
Informator maturalny jest obszerny niczym Biblia, a czyta go się tak łatwo jak Koran w oryginale. Dlatego z radością przyjąłem wiadomość, że MEN umieściło na YouTube krótki film o nowej formule egzaminu. Teraz wszystko jasne.
Sygnał, że taki film powstał, dostałem od zaprzyjaźnionego polonisty. Dowiedziałem się, że w innych szkołach urządzono już seanse filmowe. Do sali gimnastycznej spędza się tyle osób, ile wejdzie. Następnie jeden z nauczycieli tworzy atmosferę, np. krzycząc „Cisza!”. Potem puszcza się film. Skoro inne szkoły tak robią, to i my musimy. Na razie oglądam sam, aby sprawdzić, czy film jest przyzwoity. Sam fakt, że za produkcję odpowiada MEN, niczego nie gwarantuje. Tam też pracują wariaci.
Dzieło składa się z dwóch odcinków – tutaj cz. 1, a tutaj cz. 2. W obydwu występuje tylko jeden aktor. Jest nim dr Marcin Smolik, p.o. dyr. CKE. To trudna rola. Z offu słyszymy głos osoby zadającej pytania. Co do gatunku, to nie mam pewności. Jedni twierdzą, że to tragedia (dopiero teraz opublikowano przykładowe testy do nowej formuły matury), a inni, że to komedia (śmieją się ci, którzy maturę mają dawno za sobą).
Podstawowa jednostka czasu w szkole to 45 minut, czyli jedna godzina lekcyjna. Na krótsze seanse nie opłaca się uczniów zapraszać. Niestety, film jest krótki, gdyż pierwszy odcinek ma 2.40 min., a drugi zaledwie 1.40 min. W sumie to mniej niż pięć minut. Zatem do dyspozycji nauczyciela pozostaje ponad 40 minut. To wspaniale. Film można poprawić, aby miał szkolną długość. Pomyślałem, że w pierwszej części po każdym zdaniu dra Smolika wstawię śmiech, np. coś takiego, a w drugiej części płacz, np. to. Wtedy będzie uczciwie i sprawiedliwie.
Komentarze
@Ciekawe ile tysięcy za tę tragikomedię wziął dr Smolik, świeżoupieczony p.o. dyr. CKE. Bo w to, że zrobił to za darmo(mimo iż to jego służbowe obowiązki!), znając tę instytucję, nie uwierzę … 😉
Urocze filmiki-te z dziećmi:)
Widziałam te arkusze „maturalne”. Nie komentuję.
Skąd oni wzięli tego Smolika?! Filmiki są zobrazowaniem stanu przygotowań – czyli braku koncepcji. Prosta rzecz: wystarczy porównać wzorcowe rozprawki z informatora i z ostatniego arkusza, żeby zobaczyć wszystkie wady oceniania w egzaminie z języka polskiego (np: prace, które zdecydowanie reprezentują różne poziomy merytoryczne, otrzymują w nowym systemie oceniania tyle samo punktów….). I to w tym wszystkim jest najbardziej straszne, śmieszne, groteskowe, tragiczne, niepoważne…
A nie prościej przynieść projektor do klasy na „wychowawczą”, puścić z laptopa i mieć to z bańki?
Chyba w większości szkół jest wi-fi. A jeśli nie, to zawsze filmik (jakże ja uwielbiam to słowo!) można ściągnąć z Tuby i puścić offline.
Bardzo niepoważny wpis – oczekuje Pan zajęć warsztatowych w formie filmików na youtube? Jestem po 9 – godzinnych warsztatach z metodykiem; zajęcia te były omówieniem teorii, później były typowe zajęcia warsztatowe.
Zadam pytanie – uczy Pan klasy I i II liceum, a czy wie Pan w ogóle, jak uczyć np. czytania poezji (pod nową formułę egzaminu maturalnego)?
Cieszą wesołe wpisy, tylko proszę nie oczekiwać później poważnej dyskusji o niepoważnych wpisach.
Władku,
czy naprawdę nauczyciele mają uczyć analizy poezji pod maturę? Wydawało mi się, że matura powinna sprawdzać ważne i przydatne umiejętności, w tym czytania i rozumienia literatury. Uczenie pod egzamin to dydaktyczny potworek, któremu powinniśmy się przeciwstawić. Oczywiście, nie czynię tego kosztem uczniów, więc uczę ich analizy poezji pod nową formułę matury, ale czynię to z bólem serca. A na blogu odreagowuję te nonsensy, tę parodię edukacji, w jaką wpędza nauczycieli ekipa z CKE.
Pozdrawiam
Gospodarz
Miało być lepiej, a obawiam się, że będzie jeszcze gorzej!
@Gospodarz
Moim zdaniem potrzebna jest, przed 10 masową maturą zewnętrzną, dyskusja o jej kształcie i celach oraz związku tych rzeczy. Inaczej będzie się powtarzać schemat – jedni uważają, że matura ma coś wymusić, a inni, że coś sprawdzić. Zależnie od ministra dochodzi do głosu jedna lub druga szkoła. Jak nie dochodzi to maturę kroi się pod interesy tych, którzy chcą na niej po prostu zarobić i to robią… 🙁
Koło wzajemnej adoracji wokół CKE/OKE taką dyskusję blokuje strachem i środkami unijnymi, bo taka dyskusja to śmiertelne zagrożenie dla interesów tego towarzystwa … 😉
Skądinąd polecam w kwestii matury:
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20131015/REPORTAZ01/131019858
i
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/opinie?page=1
Oczywiście, że stalówka i obsadka są niezrozumiałe, ale np. „Puc, Bursztyn i Goście” – idealnie pasuje do wakacji w gospodarstwie agroturystycznym.
W Muminkach można mówić w nieskończoność o stosunkach „międzyludzkich”, o pasjach, o przygodach.
A na koniec, to wszystko kwestia marketingu. Przecież każdy szajs można sprzedać, jeśli się do tego umiejętnie podejdzie.
Rozmowy mają to do siebie, że posiadają sens lub go nie posiadają. Niektóre sensu nie mają – z wielu powodów. Najczęściej merytorycznych.
Dziwi mnie tylko, że fachowcy od polskiego lubują się w wytwarzaniu dymu, gdy idzie o sprawy zawodowe, a więc merytoryczne.
Uporządkujmy:
1. Informator ukazał się zgodnie z prawem, ale za późno. Uważa tak większość uczących i pewnie ma rację.
2. Zakres trudności stawianych na egzaminie będzie miał charakter różnicujący i pewnie o to w tym chodzi.
3. Nauczyciele poloniści uczą kompetencji kulturowych, komunikacyjnych i literackich nie pod maturę i chyba też powinno o to chodzić. Nie wydaje mi się, że uczenie polskiego miałoby służyć aż takim partykularyzmom.
4. Myślenie w kategoriach „uczę pod maturę” lub „nie uczę pod maturę” nie ma sensu.
5. Dotychczasowe modele uczenia polskiego nie przystają do tego, co otacza dzieciaki poza szkołą.
6. Nie wydaje mi się, że Informator każe uczyć analiz pod maturę. Jest dokładnie na odwrót: ceni się spójność myślenia, dojrzałość i umiejętność korzystania z adekwatnych kontekstów. Czyżbyśmy tego nie uczyli?
7. Informator jest przeładowany, liczba tabel „pomagających” oceniać duża i w dodatku – moim zdaniem – są one niefunkcjonalne. Nie znaczy to, że idea jest zła, bo nie jest.
8. Interpretacje mają wynikać z analiz zaproponowanych przez młodych. Od nas zależy, jaki będzie poziom myślenia i kompetencji uczniów. Duży – zagwarantuje sukces egzaminacyjny.
9. Skandalem jest ciągłe ustalanie zasad (od Sasa do lasa) bez autentycznych konsultacji oraz robienie tego z dużym pośpiechem. Samiśmy sobie winni – jakie ciało merytorycznie sprawne wyłoniliśmy, by nas reprezentowało? Psioczymy tylko na forach.
10. …
A tak pozdrawiam – świątecznie!
Nie sądzę, by temat, który mówi wyraźnie : „sformułuj tezę”, a następnie wymaga logicznego argumentowania oraz odwołania się do innych tekstów kultury, narzucał poloniście uczenia analizy i interpretacji „pod maturę”. Doskonale Pan wie, Gospodarzu, że żadnego klucza nie będzie, to i uczenia w taki sposób, jak dotychczas (kłania się strukturalizm) jest poważnym błędem. Czy poza tradycyjną analizą i interpretacją strukturalistyczną słyszał ktoś o intertekstualności, hermeneutyce, badaniach kulturowych, postkolonializmie, poststrukturalizmie?
Szczepan 19 grudnia o godz. 13:54
W twoim wpisie trochę brakuje mi rozhisteryzowanego maturzysty i jego rodziców wołających: „ilepunktówilepunktówilepunktów?!?!?!?!” oraz „ileosóbna jednomiejsceileosóbnajednomiejsceileosóbna jednomiejsce?!?!?!”.
Pomijając już takie drobnostki jak wykresy EWD które np. ja tak bardzo lubię oglądać oraz prasowe wywiady, gdzie możemy przeczytać: „nasza szkoła zajmuje pierwsze miejsce w gminie i czwarte w Polsce!”
Czytając twoje „Informator ukazał się zgodnie z prawem, ale za późno.” mogę się tylko uśmiechnąć. W normalnym świecie, tam gdzie operujemy mierzalnymi wielkościami, istnieje pojęcie „zamrożenia projektu”.
Każdy głupek wie, że „jutro” samochód albo telewizor można będzie zrobić lepiej, taniej i szybciej. „Jutro” każde lekarstwo będzie lepsze.
Ale próba wprowadzania zmian w twoim projekcie bez ustalenia terminu, po którym takie zmiany nie będą już uwzględnione jest kretynizmem. Żadna fabryka autobusów ani żadna piekarnia nigdy niczego by nie wyprodukowała i nie sprzedała. Cały czas nie robiliby nic innego jak tylko „ulepszali”.
„Za późno” w przypadku omawianego informatora jest świadectwem prymitywizmu systemu edukacji w Polsce.
Głupia oraz arogancka osoba gdzieś „na górze” decyduje, że ma w dupie. Arogancka bo liczy na to, że wasz związek zawodowy jest nic nie wart a wam jako nauczycielom można nasrać na głowę. A głupia bo nie wie, jakie trudności zbyt późnym ogłoszeniem informatora powoduje.
Ale może ja nie wiem tu czegoś. Może system jest jeszcze prymitywniejszy niż ja myślę. Macie w tej polskiej edukacji JAKIEŚ ogłoszone prawem „nieprzekraczalne” terminy JAKIEŚ obowiązujące kary za ich złamanie?
Ktoś Informator ogłosił „za późno”. Jak rozumiem – po takim, znanym Wam, bo nie mnie terminie. To jaka jest OBOWIĄZKOWA kara, jaką zgodnie z polskim prawem poniesie?
Władku,
zapewniam, że wielu nauczycieli dobrze zna te terminy i wie, na jak różne sposoby można analizować literaturę. Gdy chodzę na lekcje koleżeńskie, gdy słucham, co mówią koledzy, gdy widzę, jak pracują, jestem pod wrażeniem. Mnie martwi coś innego niż przygotowanie nauczycieli do omawiania literatury. Czy naprawdę oczekuje Pan, że uczniowie na egzaminie z języka polskiego na poziomie podstawowym będą biegli w tych technikach? Nie zapominajmy, że maturę zdaje 90 procent populacji. Jak będziemy młodzież uczyć wg takiego wzorca, to nikt już nie sięgnie po literaturę. Może warto pomyśleć o szkole, która uczy, jak czerpać przyjemność z czytania?
Pozdrawiam
Gospodarz
@w czym problem
10/10
@w czym problem
Jasne – wychodzimy na głupków. W tym problem.
Rzecz jest jednak bardziej skomplikowana. Nowa podstawa pojawiła się w 2008 roku. I to w niej zapisano takie terminy jak: tekstocentryzm, tekst kultury, sztuka komunikowania się, analiza i interpretacja oraz wartościowanie tekstu. Nowa matura jest logiczną kontynuacją tamtych założeń.
Można się spierać, czy podstawa nie jest – mimo deklaracji odwrotnych – ciągle jeszcze nazbyt encyklopedyczna. Nie zmienia to faktu, że nauczyciele od 2008 roku mieli możliwość modyfikacji swoich działań. Ilu z nas to zrobiło? Nie wiem. Myślę, że wielu tak uczyniło…
Bieda polega na tym – i tu rację ma Władek – że jesteśmy mocno przywiązani do pewnego polonistycznego wzorca i to on określa naszą mentalność…
Poza tym szkoła ma być w opinii rodziców maszyną do generowania punktów. Im więcej, tym lepiej.
Nowa matura też będzie podporządkowana zbieractwu punktowemu. Poprzeczkę ustawiono wyżej. I tu jest problem.
Ciekaw jestem bardzo, ilu ją pokona i jak to wpłynie na system. Boję się, że polecą głowy, bo nasi administratorzy wierzą tylko w surowe wyniki.
EWD? Śmiej się Pan z tego!
Terminy ustawiono czytelnie: 2008 – 2013 – 2015. Zgodnie z prawem, ale arogancko.
Wielu nie poradzi sobie z nową maturą. Myślę, że w przypływie paniki tak obniży się kryteria, że będzie jak zwykle…
I to dopiero będzie katastrofa. Jaka piękna katastrofa!
A ja zapytam, po co w ogóle matura, tak jak moim zdaniem nie ma sensu praca magisterska dla wszystkich (powinien być wybór miedzy egzaminami a magisterką, magisterka obowiązkowa tylko dla tych, co chcą rozwijać się naukowo dalej)
Sens maja egzaminy wstępne na studia, gdzie na każdy kierunek wymaga się realnej znajomości np. jezyka, obecna matura z języka obcego możliwa jest do zdania metodą losową i wkuciem na pamięć kilku formułek.
Uczniowie, którzy nie umieją napisać czy powiedzieć poprawnie jednego zdania w j. obcym zdają maturę, ba, czasem te osoby na podstawie swoich wyników (z powodu niżu i braku egz. wstępnych) jak leci przyjmowane są na filologię.
Matura jest niepotrzebna w obecnym kształcie, egzaminy co semestr/rok plus np. przymus wykonania ciekawych sensownych projektów z każdego przedmiotu, dzięki któremu uczniowie mogliby się nauczyć coś w praktyce.
grześ 20 grudnia o godz. 12:26
Bardzo sensowny wpis. Jak każdy rodzic nie-nauczyciel ja też mam swoje recepty. Stopni nie zlikwidować, ale zdegradować. Opisowa ocena powinna je uzupełniać, a właściwie na odwrót, to stopnie powinny uzupełniać opis słowny. Jeżeli już, to ocen powinno być kilka, minimum dwie – trzy. Próbujących zmierzyć nie tylko osiągnięcie końcowe na jakiejś absolutnej skali, tak jak teraz punkty na teście, ale też wkład pracy ucznia. I kilka innych charakterystyk.
Oceny/opisy powinny „ciągnąć się za uczniem”, tzn. kolejny nauczyciel powinien mieć dostęp do tych z poprzednich lat i szkół.
Przejściu ucznia z jednej szkoły do innej powinno towarzyszyć napisanie szerszej opinii przez szkołę „dostarczającą”.
Matura czy testy nie powinny całkiem zniknąć, bo i takie kompetencje też są w życiu potrzebne, ale powinny zostać zdegradowane. Ważniejsze powinny być zespołowo wykonywane projekty trwające min. kilka tygodni jeżeli nie miesięcy. Bo nie testy a właśnie projekty dużo lepiej oddają naturę współczesnego miejsca pracy.
No i oczywiście w każdym przedmiocie każdy z pewnością ma swoje „koniki”. Ostatnio miałem okazję całkiem przypadkowo wysłuchać wywiadów z kilkoma rzecznikami prasowymi. Co jeden to lepszy i tym razem nie piszę tego kpiąco. Bardzo inteligentne odpowiedzi (albo ja już głupieję), bardzo ładnym językiem, aż przyjemnie było słuchać i podziwiać kompetencje.
Czy na polskim analizuje się takie praktyczne rzeczy jak słowa rzeczników prasowych? Teksty przemówień polityków? Teksty najważniejszych aktów prawnych? Instrukcje obsługi? Artykuły prasowe? Fakt, że strony internetowe banków w pięciu różnych miejscach używają pięciu róznych określeń na to samo? Że w tekstach pojawiają się (i to jak często!) nonsensy matematyczne, statystyczne czy niemożliwości fizyczne?
Zapisy konwersacji z Twittera, gadu-gadu, Skype’a?
W skrócie, obok wielkiej literatury i lektur, czy jest miejsce na instrukcję obsługi życia codziennego? Za moich czasów z pewnością takiego czegoś nie było, ale pewnie z powodów politycznych. Teksty przemówień komuchów były kompletnie niestrawne a ich analiza prowadziłaby do nieprzyjemności dla nauczycieli.
Gdybym miał pewność, że nie byłoby to wykorzystane do walki politycznej to tak samo zaleciłbym analizę kościelnych kazań. W ogromnej ilości przypadków to jest wodolejstwo bez żadnej treści.
No chyba już lepiej analizować historyczne kazania z dawnych wieków.
Problem podstawowy: Czy matura(i inne egzaminy!) i inne sprawdziany oraz oceny powinny być narzędziem – badania czegoś, diagnozy, informacji, czy też narzędziem wymuszania czegoś??? 😉 Od odpowiedzi zależy ich kształt i forma!!!
Panie Władku, czy czasami nie jest pan panem Żurkiem? Rzecz w tym, że „metoda” jest tylko i wyłącznie drogą do odczytania tekstu, zatem nie fetyszyzujmy „hermeneutyki”, „poskolonializmu” tudzież „freudyzmu” – nie traktujmy ich jako lekarstwo dla szkolnej polonistyki. Żurek chce pokazać polonistom, że nic nie umieją, nie potrafią i na niczym się nie znają. To zwyczajnie irytujące i typowo akademickie. Poza tym zejdźmy na ziemię. Interpretacja wiersza dla ucznia to „walka z wiatrakami” – analfabeta niczego nie wyczyta w wierszu p. Tkaczyszyna-Dyckiego, żadne „koło hermenutyczne” mu niestety nie pomoże. Tego niestety nie wie p. Żurek. Środowisko tworzące materiały do nowej matury pracuje chaotycznie, co doskonale widać przy zestawianiu przykładowych prac z informatora i z ostatniego zestawu ze strony CKE. Rozprawka „o podróży” jest na poziomie gimnazjalnym, jest zadaniem nudnym, nierozwijającym kreatywności młodego człowieka, w zasadzie pozbawionym problemu… Żenujący przykład wypracowania został oceniony bardzo wysoko, choć – o czym mówi podstawa programowa – nie ma tam nawet wstępnego rozpoznania fragmentu tekstu (!) Wszystko to składa się na klasyczną „bylejakość” kolejnej edukacyjnej reformy, której efektem będzie prawie 100% zdawalność. No i jeszcze jedna rzecz: czy szanowni państwo nie widzą, że proponowane schematy oceniania dają zdecydowanie zbyt dużą dowolność w ocenianiu merytorycznej zawartości prac pisemnych?! Kluczowe słowa w ocenianiu typu: „trafna”, „wnikliwa”, „pogłębiona” są puste pod względem znaczeniowym.
belferxxx 20 grudnia o godz. 22:35
Ze Skrzypka na Dachu:
-Tradition!
yyyy… Ja jestem Władek, a nie Żurek. Jednak czuję się swobodnie, bo zrzuciłem gorset sztywniackiego analizowania tekstów – tylko tyle i aż tyle.
Wladek
a czy mogłbyś przedstawić swoją metodę?
Władku, to prawie emancypacja… Gorset żeś zamienił na dresowe spodnie i tyle 🙂
Uczenie ‚jedynie słusznej’ interpretacji poezji to jej mordowanie.
Proszę też spróbować wyedukować w tej kwestii np. uczniów technikum górniczego.
Tak czy owak, zrazimy nawet klasy humanistyczne.
Nie wierzę w zapewnienia, że sławety ‚model odp.’ będzie szeroki. Kilka lat temu były na maturze wiersze Mickiewicza i Pawlikowskiej, gdzie ‚klucz’ do liryku lozańskiego nie zawierał połowy oczywistości. Gdy próbowaliśmy dawać za nie punkty, to koordynatorka i weryfikatorki kategorycznie zabraniały „mnożyć podpunkty wiązek” (zgodnie z corocznie odmiennymi zaleceniami OKE i CKE).
A tuś mi!
„Analfabeta niczego w wierszu nie wyczyta” i „koło hermeneutyczne mu nie pomoże”?
To już zakrawa na bezczelność! Nie napiszę ostrzej, bo Święta idą! Mamy psi obowiązek tak uczyć, by nie wypuszczać analfabetów. Nowe (dla kogo?) teorie literackie nie są polem do rozmów o fetyszach, lecz mają być użytecznym narzędziem dla nauczycieli, by uczynić rozmowy o literaturze istotnym przeżyciem egzystencjalnym, emocjonalnym i intelektualnym. Uczniowie nie muszą w swej masie wcale wiedzieć, jaki lek aplikujemy, by nie stawali się kulturowymi analfabetami.
Przy wszystkich żenujących błędach autorów pytań zostaje tylko ucieczka do przodu. Jestem na przykład zwolennikiem uczenia w poetykach nauczania kształtującego. Tam ocena nie jest narzędziem represji (także administracyjnej), lecz warunkuje zindywidualizowany rozwój. Także uczniowi z kulturowymi ubytkami czy deficytami.
A może warto zacząć od siebie? Coś poczytać na nie tylko swój, ale i szkolny użytek? Sprawdzić, czy nasze metody, nieodświeżane często od 20 lat lub przepisywane z wydawniczych gotowców, są jeszcze coś warte?
Kurdeż!
@Szczepan
>To już zakrawa na bezczelność! Nie napiszę ostrzej, bo Święta idą! Mamy psi obowiązek tak uczyć, by nie wypuszczać analfabetów. Nowe (dla kogo?) teorie literackie nie są polem do rozmów o fetyszach, lecz mają być użytecznym narzędziem dla nauczycieli, by uczynić rozmowy o literaturze istotnym przeżyciem egzystencjalnym, emocjonalnym i intelektualnym. Uczniowie nie muszą w swej masie wcale wiedzieć, jaki lek aplikujemy, by nie stawali się kulturowymi analfabetami.<
Populistyczna utopia! Przy 90% populacji w szkołach kończących się maturą jest to po prostu niemożliwe – nie ma na świecie społeczeństwa, gdzie 90% populacji rozumie i interesuje się wierszami. Myślę, że 30% to byłby ogroooomny sukces polonistów – pytanie za jaką cenę. Byłoby ogromnym sukcesem gdyby te 90% mówiło i pisało poprawnie po polsku choćby o d … Maryni i czytało (po ukończeniu szkoły!!!) choćby kryminały czy inne arlekiny albo ludlumy!!!
Szczepanie, mam nadzieję, że pracujesz w technikum i nowoczesne metody nauczania kształcą światłych humanistów – jeśli tak jest, szczerzę zazdroszczę… Jeśli ktoś ma problemy w poprawnym zbudowaniu elementarnego zdania pojedynczego, to analityczno-interpretacyjne czytanie poezji jest dla niego swego rodzaju spotkaniem z Innym. Ten Inny należy do „innego świata”, z którym nie ma porozumienia, gdyż kod, którym mówi, dla (naszego) ucznia jest pusty znaczeniowo. Mam akurat szczęście, że mogę sobie z moją młodzieżą swobodnie bawić się literaturą (metody – „fetysze”), ale jednocześnie mam świadomość, że większość moich kolegów – polonistów pracuje w szkołach, gdzie problemem w pracy z uczniem jest zredagowanie krótkiego tekstu, który jest poprawny pod względem językowo-stylistycznym. Bądźmy realistami. „Pogadać” o „przeżyciach egzystencjalnych” można z tym, kto jest świadomy tego, że je ma i potrafi to „zwerbalizować”.
@belferxxx
Marzyłem o czymś takim. Bycie populistycznym utopistą bardzo mi odpowiada. Byłem nim przez ostatnie 20 lat pracy w szkole.
Poza tym rozmowy o literaturze to także rozmowy o literaturze niepięknej, a przydatnej. To wiele różnych kompetencji polonistycznych. Punktem wyjścia jest jednak czytanie dla czytania, a nie dla zdania kretyńskiego testu.
Jeżeli ktoś spędza w szkole około 12 lat swojego życia i nie umie napisać lub sformułować krótkiej wypowiedzi ustnej na temat wiersza, to kto jest analfabetą? Ktoś – czy jego nauczyciel?
Na miłość boską! I nie chodzi tu o uwielbienie dla poezji, a proste kompetencje dotyczące interpretowania każdego tekstu kultury. W tym wiersza.
Po ludzku, normalnie, bez zadęcia nomenklaturowego, z użyciem podstawowego pojęciowego przybornika i bez lęku, że powie się głupstwo straszne, gdy moja interpretacja nie ułoży się według obowiązującego, schematycznego do bólu, wzorca.
Ktoś tu taki styl pracy nazwał dresiarstwem. Gratuluję wynalazczości językowej!
@Szczepan
„bezczelność, psi obowiązek…” – okropne słowa. Na pewno podobną retoryką nie zmotywuje się nikogo.
A ja dodatkowo wypraszam sobie imputowanie polonistom, że nie czytają publikacji metodyczych i nie odświeżają wiedzy. Ile się da, robimy.
Jedak ileż naprawdę przydatnych do tej nowej-nowej matury się ukazało? Jeden artykuł Żurka w ostatniej „Polonistyce”?
@szczepan
>Jeżeli ktoś spędza w szkole około 12 lat swojego życia i nie umie napisać lub sformułować krótkiej wypowiedzi ustnej na temat wiersza, to kto jest analfabetą? Ktoś ? czy jego nauczyciel?<
1.Podpowiem Ci, że nie znam kraju (a znam sporo!) w którym 90% populacji umie się wypowiadać o wierszach – w jakikolwiek sposób!!! Byłbym zaskoczony pozytywnie, gdyby to było 30%. Ludzie wogóle w większości mają i mieli problem z wypowiadaniem się na tematy abstrakcyjne, różne od "3 kilo kiełbasy i zagrychę proszę"… 😉 Polskie ambicje biorą się z tego, że sposób kształcenia i cele tworzącego inteligentów liceum z 10% populacji (tymi najzdolniejszymi, najambitniejszymi, najlepiej przygotowanymi wcześniej!) przenosi się praktycznie bez zmian(pod populistycznym (oczywiście stoją za nim określone interesy!) hasłem "A co to reszta gorsza!?" na 90% populacji, której większość ani tego nie chce ani nie widzi sensu, co decyduje o motywacji … 😉 W cywilizowanej i bogatej części UE (nawet tam w szkołach maturalnych nie ma 90% rocznika – docelowo (!!!) ma to być 80%!!!) nikt takich idiotyzmów nie robi – żaden minister w realnej demokracji by się z takimi pomysłami nie ostał dłużej jak pół roku!)
3. Ucznia polskiego przez 12 lat uczy nie jeden nauczyciel tylko minimum 4!!! Uczą w systemie, w którym niewiele od nich zależy(bo są ubezwłasnowolnieni przez skrajnie biurokratyczny i centralistyczny system!) oraz w warunkach (liczba uczniów w klasie, liczba godzin etc.) zwykle znacznie gorszych niż ich koledzy w krajach cywilizowanych. Uczą dzięki demagogicznym, równościowym w treści a oszczędnościowym w podtekście, hasłom integracji, a nie powinni, w jednej klasie i bez wsparcia uczniów o wysokim potencjale i takich o ogromnej rozpiętości różnorodnych deficytów oraz jeszcze większej – talentów i motywacji!!!
Mówienie w tej sytuacji, że uzyskanie 100% skuteczności jest ich psim obowiązkiem, świadczy o tym, że raczej się pod nauczyciela podszywasz niż nim jesteś … 😉
Radosnych Świąt Panu i Blogowiczom 🙂
Dziękuję @belferxxx za pełne zrozumienie, @Szczepanie z przykrością muszę stwierdzić, że nic z tego, co powiedziałem, nie rozumiesz. Nie wiem czemu wszystkich, którzy czują się zwyczajnie zagubieni w kontekście pomysłów Żurka, uznajesz za polonistów ograniczonych do powtarzania sensów z tzw. klucza analitycznego – ???
Nikogo nie uważam za ograniczonych ani tym bardziej leniwych. Musiałbym wtedy to samo mówić o sobie… A wcale tak nie myślę.
Za impetyczne słowa przepraszam, naprawdę rzadko ich używam. I nie w intencji personalnego obrażania kogokolwiek.
Chyba mam powoli dość maturalnego wirowania, stąd nagły wzrost mojej choleryczności.
Całkiem możliwe, że nie rozumiem Cię, @Henri.
Obserwuję przecież także to, co dzieje się na maturach (poprawiam je) i widzę, w jaki sposób intelektualne (i emocjonalne) polonistyczne umiejętności uczniów z roku na rok stają się płytsze i mechaniczne. Możemy oskarżać głupie czasy i tandetną kulturę masową. Tylko po co?
@belferxxx
Przyjmuję do wiadomości Twoje argumenty. Tak naprawdę chodzi mi tylko o to, byśmy zaczęli rozmawiać o polskim merytorycznie a nie w kontekście: Czy Żurek ma rację, czy bredzi. Ile osób rozumie wiersze, a ile tylko konkrety – wiemy dobrze.
Jeżeli akademicy nie rozumieją sytuacji niżej, to nie dlatego, że teoretyzują (od tego w końcu są), ale że odwrócili się w wielu przypadkach od obowiązku utrzymywania stałego kontaktu z tymi, którzy kiedyś byli ich studentami.
To prawda – administracyjne określenie liczby licealistów musiało przynieść podobne efekty. Tylko czy to jest jedyny powód? Bardzo szczerze wątpię.
Pani Emilio – przepraszam.
Pani Emilio,
z tymi lekturami to nie tak. Ważna jest np. cała biblioteczka Edukacji Nauczycielskiej Polonisty (Wyd. Universitas) Anny Janus-Sitarz i całej grupy ciekawych metodyków. Myślę również, że warto nam wszystkim popatrzeć na to, co robi Lublin czy Poznań. Co wydaje np. Impuls i co do powiedzenia ma Żylińska.
Bo to już nie o metodykę w znakomitym stylu Bortnowskiego (Przewodnik po sztuce nauczania literatury), lecz o cały metodyczny paradygmat idzie. Na takiej dyskusji mi zależy. Na pewno nie na znieważaniu się lub udowadnianiu sobie racji (niemożności) o charakterze ogólnym!
Zdrowych, miłych, ciepłych Świąt wszystkim Państwu najserdeczniej życzę.
Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Panu profesorowi oraz Blogowiczom 🙂
Na pewno za darmo tego nie zrobił ale jak miał okazję to czemu miał nie skorzystać. Do koryta się łatwo przyzwyczaić:-).
Panie Szczepanie,
Dziękuję, ale nie obraziłam się. Raczej- zasmuciłam. Jednak- już lepiej 🙂
Myślę, że każdy rozsądny człowiek, który stara się uczciwie uczyć- czuje się już zagubiony w obecnej sytuacji pełnej niewiadomych, połączonych z arogacją szeroko pojętej władzy.
Mnie dodatkowo żal rocznika ’96 w liceum, który zostanie rzucony na pożarcie przez nowe-pozornie-lepsze. Niewiele dano czasu i możliwość, aby przygotować należycie tę młodzież (zwłaszcza że klasy technikum z rocznika ’95 będą zdawały wtedy dotychczasową maturę).
Dziękuję bardzo za cenną inf. o biblioteczce Edukacji Nauczycielskiej Polonisty. Nie wiedziałam o jej istnieniu. Nadrobię zaległości.
Dołączam się do dobrych życzeń 🙂
Pani Emilio, pozdrawiam serdecznie.
@Szczepanie, nie ma się co denerwować. Doskonale rozumiem twoje zdenerwowanie, które wynika z „maturalnego wirowania” – zdaje się, że dokładnie o tym samym mówimy. Rzecz polega na tym, że reforma w zamierzeniu nie jest zła, ale sposób jej konstruowania jest koszmarny (np: brak dyskusji ze środowiskiem polonistów, publikowanie niedopracowanych materiałów, tłumaczenie, że wszystko zawarte jest w podstawie programowej itd. itp.). Wspomniałeś o poziomie prac maturalnych – jestem przekonany, że w kontekście tego, co teraz jest forsowane – będzie jeszcze gorzej… (por. argument ucznia z ostatniej „wzorcowej” rozprawki -> „byłem w Peru…”). Przywołujesz świetne opracowania polonistyczne, znam je, ale dawno już doszedłem do wniosku, że ich lektura w kontekście postępującej zagłady kompetencji polonistycznych prowadzi do sytuacji schizofrenicznej (por. „jak ma być” – „jak jest naprawdę”). Spokojnych Świąt 🙂 Idę sprawdzać rozprawki.
@Gospodarz
Co się dziwić niekompetencji CKE – ryba psuje się od głowy. Oto capo di tutti capi spotkał się (wraz ze swą ministrą nową Kluzik!) z przedstawicielami prawie miliona rodziców i ….
http://wpolityce.pl/artykuly/70438-dorota-losiewicz-na-sobote-po-co-ta-reforma-panie-premierze-ano-nie-wiadomo-po-co-tak-jakos-wyszlo-i-glupio-sie-wycofac-kulisy-spotkania-tuska-z-elbanowskimi
Czegoś tu nie rozumiem. „Elbanowscy” mówią, że szkoła jest niedobra dla sześciolatków. A dla siedmiolatków jest już dobra ? A dla ośmiolatków ? A dla 9, 10, 11, …, 18 – latków jest dobra, czy niedobra ?
@ync
Polska szkoła(wbrew propagandowej interpretacji wyników PISA) jest marna bardzo (są wyjątki, ale one mają w biurokratycznym skrajnie systemie ciężko!). Ale im starsze dziecko tym łatwiej sobie jakoś(!) z tym poradzi – im młodsze tym gorzej. Poza tym ta szkoła pracowała z dziećmi 7-letnimi(i zdolnymi 6-latkami „od zawsze” też!)i ma doświadczenie, a nie przygotowano jej na dzieci młodsze. W wieku 6 lat jeden rok to ogromnie dużo. To co się w Europie nazywa szkołą odpowiada dla dzieci w tym wieku naszemu przedszkolu z odpowiednimi dla niego formami pracy. Tusk wyrzuca po prostu 6-latków z przedszkolnych zerówek do szkół. I diabeł tkwi w szczegółach – umiejętność wiązania (samodzielnego !) butów, podcierania się(tak!) czy wytrzymałości rączki na dłuższe pisanie!!!
@ync
A tu ciekawe i dające do myślenia o przyczynach obecnego stanu polskiej szkoły i mechanizmach jej oceniania dwie dyskusje z blogu prof. Śliwerskiego:
http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2013/12/ewaluacyjny-kicz-w-szkolnictwie.html#comment-form
http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2013/12/ewd-jako-narzedzie-do-kreowania.html#comment-form