Dlaczego Hitler lubił łacinę?

Wpadła mi w ręce oferta wykładów dla licealistów, jaką złożyli w mojej szkole filolodzy klasyczni z Uniwersytetu Łódzkiego. Jeden z wykładowców proponował młodzieży refleksję nad popularnością łaciny w III Rzeszy. Zapewne temat ten jest godny wnikliwej analizy i niewątpliwie służy promocji języka Cycerona, ale czy młodzież licealna jest właściwym odbiorcą takiego wykładu?

Wszyscy szukamy sposobu na zainteresowanie słuchaczy naszą pracą. Przywoływanie Hitlera gwarantuje powodzenie, młodzież chętniej słucha i dyskutuje. Jest tylko jeden problem. Demona faszyzmu łatwo sprowadzić na zajęcia, ale trudniej przepędzić. Po takim wykładzie o łacinie, którą lubił Hitler, może się okazać, że rozbudziło się zainteresowanie nie tym, na czym nam tak bardzo zależało.

Jeśli już uczony chce połączyć faszyzm z łaciną, to niech raczej spróbuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego znajomość łaciny nie uratowała Niemców przed zawierzeniem faszyzmowi? Dlaczego podziw dla języka łacińskiego, kultury rzymskiej i cywilizacji śródziemnomorskiej nie uchronił Hitlera przed popełnianiem zbrodni? Co po łacinie w sercu bez sumienia?