Starzy proszą młodych o bunt

Starzy zachęcają młodych do buntu. Codziennie jakiś senior z tytułem co najmniej doktora habilitowanego tłumaczy, że w szkole, na uczelni lub w pracy dzieje się źle, więc trzeba wywrócić rzeczywistość do góry nogami.

Wstałem dziś rano i do śniadania przeczytałem wywiad z drem hab. Piotrem Laskowskim, nauczycielem licealnym i wykładowcą akademickim, m. in. Uniwersytetu Jagiellońskiego. Gdybym był młody, to po przeczytaniu takich opinii, powinienem zapewne pójść z siekierką i rąbać rzeczywistość aż do fundamentów. Jak inaczej reagować, gdy się czyta np. takie słowa:

„Nie mam żadnych złudzeń, że w obecnej formie kanon [lektur szkolnych] jest narzędziem opresji i dominacji ideologicznej. Jest to dobrany przypadkowo i chaotycznie zbiór tekstów, a spory o to, co dopisać lub skreślić, mają charakter nieledwie prostacki.” (zob. źródło)

Starzy chcą zmienić świat rękami młodych, ale młodzi mają te zachęty w głębokim poważaniu. Nie dziwię się. Starzy dupy nie ruszą, palcem u siebie nie kiwną, dobrze tkwią w systemie, ględzą i narzekają, a czynów wymagają od młodych. A niechby tylko młodzi posłuchali i się zbuntowali, to ci sami starzy daliby gówniarzom tak popalić, żeby im się odechciało buntować.

Moim zdaniem, jak się coś starym nie podoba w systemie, to niech sami zmieniają rzeczywistość. Gdyby młodzi zbuntowali się, jak sobie tego życzą seniorzy, i pod dyktando starych ustanowili nowy ład, to byłaby to najgłupsza rzecz na świecie. Bunt młodych musi wyjść od młodych, a starzy niech się nie pchają do dyrygowania, bo to się zwykle źle kończy.