Pan Tadeusz w akcji
Powszechne czytanie „Pana Tadeusza” pomoże nauczycielom i uczniom (zob. info o dzisiejszej akcji). Przynajmniej w tym roku nie będzie obciachem sięgać po polską epopeję narodową. Tak szeroko zakrojona akcja czytania dzieła Mickiewicza robi swoje. Już mnie uczniowie pytali, czy moglibyśmy wyjść na ulice Łodzi i publicznie odczytać tę lekturę. Znaczy się, wstydu nie ma.
Klasyka potrzebuje takich akcji. Potrzebuje wsparcia ze strony mediów i znanych ludzi, którzy pokażą się z książką w ręku, a nawet publicznie będą czytać. Nie może być tak, że w oczach uczniów jedynym obrońcą literatury jest szkolny polonista, natomiast gwiazdy jawnie przyznają się do tego, że klasyki szkolnej nigdy nie czytały. Niestety, do tej pory tak właśnie było – znani ludzie bez oporów przyznawali się, iż od lektur trzymali się z dala. Polonista namawiający do czytania wydawał się uczniom dziwolągiem, którego słów nie należy brać poważnie. Kto czyta lektury, ten trąba – myśli wielu uczniów i czuje, że ma rację, bo do lektur nikt nie zagląda. Dlatego narodowa akcja czytania „Pana Tadeusza” to ważny krok w przełamywaniu stereotypu, że klasyka to obciach.
Komentarze
Czytanie klasyki nie jest obciachem. Natomiast „narodowa akcja” źle mi się kojarzy.
Świetnie ujęła to Krystyna Janda, która porównała akcję czytania „Pana Tadeusza” do takiej sytuacji: gdyby padło hasło, że dla ratowania Polski musimy wypić Wisłę, to wszyscy rzuciliby się, by to zrobić i powiodłoby się nam. Jednak gdyby powiedziano, że Polskę uratuje wypicie dziennie pół szklanki wody z Wisły, to na pewno skończyłoby się to klapą.
Tyle o całej „akcji”…
Obciachem nie jest sięganie po klasykę. Sporo lat uczę i jeszcze żaden z uczniów nie powiedział, że czytanie to obciach, chociaz wiekszość stroni od kanonu lektur, czytając inne pozycje. Miałem i takich, którzy wyrażnie powiedzieli, iz czytanie mają w dupie, ale to była młodzież bardzo zdemoralizowana, tworząca listy do domu w formie niecenzuralnmych obrazków, ale chętnie słuchała bajek, bo od tych utworów zacząłem ich polonistyczną edukację. Natomiast uczniowie uczący się w normalnych warunkach zetknęli się z dziełem Mickiewicza, czytając fragmenty dotyczace, np. opisów krajobrazu w szkole podstawowej, a w wielu gimnazjach jest ono czytane w całości, podobnie jak w szkołach średnich.
Ja nie widzę potrzeby tej całej dzisiejszej akcji. Traktuję ją jak ściemę, która ma zamaskować istotne problemy trapiące, np. młodych. Przecież większość z nich nie widzi w Polsce perspektyw na znalezienie dobrej pracy a często zatrudnienia bez znajomości. Inne przykłady możnaby mnożyć nie omijając polityki edukacyjnej. Aż chce się wyć słowa piosenki Kazika w stronę polityków „Coście skurwysyny zrobili z tą krainą?”
uczynili z tą krainą
Bardzo staroświeckie określenie, klasyczne chciałoby się rzec. 🙂
Z przyjemnością i nareszcie zgadzam się z przesłaniem wpisu Gospodarza.
W obliczu kompetencji zawodowych polonistów, którzy
„…namawiając do czytania wydawali się uczniom dziwolągiem, których słów nie należy brać poważnie” ze skutkiem edukacyjnym pracy tych polonistów takim, że „wielu uczniów i czuje, że ma rację, bo do lektur nikt nie zagląda.”
Na szczęści, to stwierdzone przez polonistów w szkole „do lektur nie zaglądanie” nie przeszkadza polonistom spokojnie wystawiać promujące oceny, wydawać certyfikaty czytania i pobierać za to wynagrodzenie.
Liczy się bowiem w polonistyce pragmatyka przesłania, jakie w istocie taki polonizm unieść jest zdolny, czyli wynik wynikiem, ale kasa się należy.
W tym przesłaniu tkwi siła autorytetu szkoły i sens klepania polonizmu bez czytania lektur.
Ratunek dla zupełnie zaskakująco dla polonistów opornej na autorytety młodzieży, w oczach polonistów, mogą przynieść tylko media i celebryci.
Aktorzy publicznie czytający klasykę są przykładem świetnym, bo uniwersalnym. Jako wzorzec postaw osobistych i behawioralnych, oni, nie tylko przecież czytając i odtwarzając teksty za pieniądze i popularność, obnażają też publicznie swe znacznie ciekawsze elementy wnętrza, niż język i to w scenach, młodzieży znacznie bliższych niż giezło okrywające wnętrze Zosi nie mówiąc o wzorcach odgrywania relacji z Telimeną od których, na każdej imprze, młodym Tadeuszom mrówki przechodzą.
Tak, aktorstwo zawodowe czyli czytanie lektur przed kamerami tivi oraz idąca za tym nauka odgrywania przed kamerką smarkfona zakazanych w szkołach scen, to piękny motywator, aby uczeń zamiast warkrafcić w tablecie pod ławką, zaczytał się długą frazą wieszcza o gwintowaniu flinty Gerwazego.
Nauczycielom polonistyki wkrótce pozostanie na lekcjach podłączenie rutera wifi do lana i sharing contentu, idzie bowiem, wraz z aktorstwem wykonywania zawodu, era e-podręcznika.
Oczywiście wówczas motywacyjna będzie już wyłącznie relacja on-line z interpretacji „Biblii” pomiędzy sędziwymi zakrętami cielesności Dody.
Szkoła bowiem i poloniści osiągną wtedy ten poziom kompetencji, rzetelności i autorytetu, że będą zapraszani do mediów i publikatorów, aby soczyście komentować krzywdy, jakie nieczytelność narzucanych przez władze lektur wyrządza ich etatom.
Niektórzy belfrzy już zresztą przygotowują sobie medialną rozpoznawalność i niewykluczone, że kiedyś zostaną skazani na publiczne czytanie tego, co teraz piszą.
Uczniami wówczas będziem my…
🙂 🙂 🙂
Ino 8 września o godz. 20:37
„Obciachem nie jest sięganie po klasykę. Sporo lat uczę i jeszcze żaden z uczniów nie powiedział, że czytanie to obciach, chociaz wiekszość stroni od kanonu lektur, czytając inne pozycje.”
Zobaczyłby i posłuchałby pan polonijnych dzieci. Nie chcę się rozpisywać o ich motywacjach, ale w wielu wypadkach skutki są fantastyczne. Same chcą zdawać polską maturę. Same uczą się tańców ludowych. Im wystarczy sprawdzić na sobie, jakie wrażenie na lokalnym nauczycielu angielskiego i na klasie wywiera pokazanie odręcznego listu i emaila otrzymanych przez ucznia od dwóch polskich poetów-noblistów.
Amerykanie są bardzo dumni z bycia „kundlami” co wcale nie przeszkadza im bardzo pozytywnie patrzeć na podkreślanie swoich korzeni przez imigrantów.
„Ja nie widzę potrzeby tej całej dzisiejszej akcji. Traktuję ją jak ściemę, która ma zamaskować istotne problemy trapiące, np. młodych. Przecież większość z nich nie widzi w Polsce perspektyw na znalezienie dobrej pracy a często zatrudnienia bez znajomości. Inne przykłady możnaby mnożyć nie omijając polityki edukacyjnej.”
Amen
„Kto czyta lektury, ten trąba – myśli wielu uczniów i czuje, że ma rację, bo do lektur nikt nie zagląda.”
Co innego, jak miejsce akcji „lektury” można sobie obejrzeć w rodzinnym albumie razem z fotografiami przodków zrobionymi w tych samych miejscach, w których bywał autor.
Jest różnica, gdy uczeń „wpada do świata autora” a co innego, gdy uczeń widzi, że to autor wpadał kiedyś „do nas do domu” 😉
@gekko – ni cholery nie rozumiem 🙂
@ Władek
9 września o godz. 0:19
– – –
Władku, sorry, pisałem do tych, co brakujący im autorytet postrzegają zewnętrznie – oni wiedzą, o co chodzi.
I wolę zachować konwencję wpisów inicjalnych, aby u mnie też nie było zrozumiale, dlaczego deprawacja i amoralność belferska to nie krzywda wyrządzana (niektórym) nauczycielom, ale czyniona przez nich.
Zresztą, w szkole nierozumienie nie przeszkadza w zarabianiu na tym, przeciwnie 🙂
A przecież, między nami, jest tyle sposobów i powodów dla których belfer może chcieć i potrafić do czytania zachęcić, bez użycia telewizora, prawda?
Tylko, może niektórzy zapomnieli, jak wspólnie można i czytać i pisać (!) , zwłaszcza w szkole – szkoda, że to akurat o Gospodarzu …hihi.
„…Aż chce się wyć słowa piosenki Kazika w stronę polityków ?Coście skurwysyny zrobili z tą krainą??
– – –
Wojska sowieckie wyszły z tej krainy jakieś 20 lat temu.
A politycy to głównie w Sejmie (70%!) nauczyciele z zawodu… W tym premier oraz prezydent. A także prezes (prawnik akademicki). Wybrani głosami niemal 700 000 kolegów po fachu, czyli ok. 5% czynnego elektoratu.
Jakby do belfrów to jeszcze nie dotarło i dalej kabotyńską i obłudną partyzantkę w krzakach uprawiać wolą, jak prowincjonalne medialne grajki.
Kazik… i jego wujek, no to już faktycznie autorytety poznawcze w edukacji.
A tymczasem, opłacane publicznie „sk..syny” w szkole nic z tą krainą nie robią, poza oczekiwaniem na transmisję lektur w tivi na tablecie i grą w karty???
🙂
PS Proszę sobie wyimaginować, że jeżeli nazywanie przez belfra „ssynami” jakiejś grupy zawodowej pełniącej funkcję publiczną jest praktyką godną nauczyciela, to z pewnością prawo to działa w obie strony.
a dla mnie idiotyczne jest patrzenie na takie akcje z perspektywy wyłącznie młodzieży. na młodzieży się świat ani społeczeństwo nie kończy.
w kontekście wczorajszej akcji mam serdecznie gdzieś problemy młodzieży ze znalezieniem pracy – wczorajsza akcja była dla ogółu, także dla mnie, przeszło czterdziestoletniej, która z przyjemnością poszła posłuchać „pana tadeusza” w ogrodzie saskim.
i pisanie, że „takie akcje nie mają sensu, bo młodzież i tak nie zacznie od tego czytać klasyki”, uważam za obraźliwe dla reszty społeczeństwa, której też się coś należy.
@ Gekko Hihotek,
onomatopeiczny ekwiwalent wyśmiewania się półgębkiem zapisuje się następująco: chi, chi!
Podobnież: chichot, chichotać, chichotka, chichotliwy.
PS:
Co napiszesz na klawiaturze, nie wyrąbiesz toporem.
(uaktualnione nieco przysłowie ukraińskie)
szkoda tylko, że na narodowe czytanie Pana Tadeusza w Łodzi przyszło 40 osób…
Bardzo dobry pomysł. Pamiętam Pański tekst dotyczący tego zagadnienia, może Pan odczuwać satysfakcje. Czytają Belferbloga? 🙂
Żyjemy w świecie, gdzie rola reklamy, promocji jest nie do przecenienia.
Będąc uczniem szkoły średniej (technikum) starałem się czytać lektury. Z większym lub mniejszym zainteresowaniem, niektóre doceniłem dopiero po latach, czasem sięgałem po inne pozycje już poznanych autorów. Nie każdy miał szczęście trafić na dobrego polonistę, czasem po prostu nie zauważył dobrej książki. Tym ludziom trzeba to umożliwić.
Szanowny Gospodarzu, wielu znajomych nauczycieli zerkało na Pański blog i utożsamiało się z Pańskimi wpisami, jednak od pewnego czasu wulgarne komentarze niektórych czytelników – głównie deprecjonujące zawód nauczycielski oraz brak Pańskiej reakcji, bądź reakcji administratora strony, zniechęcają do lektury…
Idea Pańskiego blogu nie polegała chyba na tym, aby każdy mógł każdego obrazić, sponiewierać i zbluzgać – a tak niestety wyglądają niemal wszystkie zamieszczane tu komentarze.
Szanowny Rafale,
trudno dyskutować, wprowadzając drastyczną cenzurę i eliminując wypowiedzi ludzi o innych poglądach. Liczę, że prawda zwycięży.
Co do Gekko, to zaczynam podejrzewać, że odbiłem mu kiedyś dziewczynę, stąd ta nienawiść. Innego wytłumaczenia nie ma. Bije we mnie, cokolwiek bym nie napisał. Cierpię, gdyż było warto.
Koleżanki nauczycielki i kolegów nauczycieli proszę, aby nie brali wszystkich uwag do siebie. Często są adresowane do mnie, właśnie jako zemsta za zdarzenia z przeszłości. Znoszę to jako Gospodarz zgodnie z zasadą, że Gość może wszystko, nawet zjeść obrus ze stołu, jeśli ma na to ochotę.
Proszę przyjmować ostre komentarze z wyrozumiałością.
Pozdrawiam
Gospodarz
Bez jaj. Jak się ma te ileś tam tomów pisanych dziwacznym językiem do np 20 poziomów Angry Birgs? A tak, że tej cegły nie przeczytam, a przy kompie będę siedział, aż wszystkie levele zaliczę.
„Nie każdy miał szczęście trafić na dobrego polonistę”
Podobnie na dobrego matematyka czy historyka. Trzeba mieć szczęście żeby trafić na dobrego nauczyciela. Szkoda tych co nie mieli szczęścia.
acha… wapno uświadomiło mi, że jest tom, którego nikt, nawet Komor, a może szczególnie on, nigdy publicznie nie przeczyta. Poszukam na necie co jest grane… Angry Birds mogą chwilę poczekać 😉
qfu qfu 9 września o godz. 18:09
„Bez jaj. Jak się ma te ileś tam tomów pisanych dziwacznym językiem do np 20 poziomów Angry Birgs?”
Klip reklamowy Angry Birds Space o łaziku Curiosity na Marsie uatrakcyjniony jest bogatą gamą dźwięków wydawanych przez poruszający się łazik, tornada i przelatujace ptaszki. Nawet dźwięki upadających belek konstrukcji położonej w dużej odległości od łazika są świetnie słyszalne.
Należy tylko mieć nadzieję, że wychowani na takich klipach przyszli inżynierowie gdzieś-kiedyś sprawdzą jakie ciśnienie panuje na Marsie i jak w marsjańskiej atmosferze rozchodzą się dźwięki.
Modlę się, aby dalej mieli możliwość dowiedzenia się takich rzeczy w przestarzałej, goniacej w pietkę, pakującej do uczniowskiego łba niekomu niepotrzebne bo wyłącznie encyklopedyczne wiadomości.
Nam w dzisiejszych czasach potrzeba inżynierów strzelających z procy do świnek! Ziuuuuut! Szszszszszsz przez marsjańską atmosferę!
I jest git. I siem trzymie.
Więcej tabletów w szkole!
Najlepiej z Angry Birds zakupionymi przez MEN w ramach podstawy programowej.
@rafał
@Dariusz Chętkowski
Pozwólcie Panowie, że się z Wami nie zgodzę. Uważam, że komentarze @Gekko są niezbędne i wręcz bezcenne. Chronią nas one przed nudnym samouwielbieniem i nie pozwalają zarosnąć mchem naszym zmurszałym mózgom. Trochę krytyki jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Krytyka zmusza do zastanowienia się nad sobą . Jaki pożytek będzie płynął z dyskusji, jeżeli wszyscy będziemy sobie nawzajem kadzić. Forma krytyki trochę czasami ostra, ale to tylko dodaje kolorytu i dynamizmu.
Przy okazji chciałam wyrazić swój szacunek dla Gospodarza za wieloletni trud przy prowadzeniu tego bloga.
W roku ubiegłym Liceum Uniwersytetu Łódzkiego pokazało na rynku Manufaktury, że Miłosza da się lubić 😉 Kontrowersyjne nowe liceum utarło wszystkim nosa oryginalnością, pomysłowością i maturami 😉
@ rafał
9 września o godz. 17:42 pisze:
(…) wielu znajomych nauczycieli zerkało na Pański blog i utożsamiało się z Pańskimi wpisami, jednak od pewnego czasu wulgarne komentarze niektórych czytelników ? głównie deprecjonujące zawód nauczycielski oraz brak Pańskiej reakcji, bądź reakcji administratora strony, zniechęcają do lektury?
***
Cóż za delikatni i wrażliwi ludzie ci pedagodzy! Doprawdy, tylko współczuć.
Wszak nawet najniewinniejsza krytyka nauczycielskiego stanu jest wysoce nieetyczna. I obowiązkowo winna być karana co najmniej zablokowaniem obraźliwych wpisów!
Pozamykać niewyparzone gęby i wyłamać zatrute klawisze oszczercom!
Dopuszczalne jedynie gorzkie żale samych uciemiężonych: niskie pobory, wredne bachory, obrzydliwe reformy, samorządy rzucające kłody pod zmęczone nauczycielskie nogi.
A tu ci obrzydliwi rodzice, dziadkowie, urzędnicy i wszelkiej maści krytykanci na czele z do szpiku kości zepsutym @Gekko, fora opanowali!
I jakiś praw dla siebie i dla swoich bachorów żądają, błędy wytykają, niedbalstwo i głupotę krytykują.
Niedoczekanie wasze! Prosimy o gęste sito cenzury!!!
P.S. Mam dobrą radę dla tych nadwrażliwców – niech czytają wyłącznie wpisy Gospodarza, no i może jeszcze paru wybranych, wcześniej sumiennie wyselekcjonowanych komentatorów.
Szanowny Panie Dariuszu Chętkowski,
wielce mnie wzrusza, że w każdym brakującym na belferskim stole obrusie widzi Pan tylko, jak na całunie, własną osobę.
Nie mam złudzeń, że jakkolwiek moje komentarze wywołane wyłącznie treścią Pana tekstów i niewątpliwie wyłącznie jej dotyczące (oraz to, że zawsze wówczas zaznaczam, do kogo je kieruję) są, pomimo spódniczej zasłonki, zawodowo dla Pana doskonale zrozumiałe.
Jest oczywiście tyleż zabawne, co znamienne (dla osobowości), że mimo to, krytykę Pana postaw i poglądów wyrażanych przez Pana samego publicznie i w roli nauczyciela, usiłuje Pan schować pod damską spódnicą 😉
Mniej zabawne jest, że usiłuje mnie Pan wrobić we współudział w drastycznym i nawykowym łamaniu przez Pana regulaminu tego bloga (nie mówiąc o jakiejkolwiek kulturze publicystycznej czy deontologii), łącząc mnie z nieusuwanymi przez Pana (a wskazywanymi wielokrotnie przeze mnie) wulgarnymi, chamskimi i obraźliwymi inwektywami kierowanymi tu przez belfrów wobec władz, organów Państwa, osób, rodziców, uczniów – i wszystkich, nie zblatowanych etatem belferskim z pieniędzy podatnika. W tym niejakiego Gekko.
Tak jak rola nauczyciela nie polega na przykrywaniu obrusem zła i nieprawości (co Pan o sobie uprzejmie sam donosi np. w poprzednim wpisie), tak rola Gospodarza na blogu nie polega na wybieraniu ze stołu świeżych kąsków dla znajomków i oczekiwaniu, że te zepsute, pozostawione w spokoju, zaszkodzą komu trzeba.
Zajrzałem kiedyś, pierwszy raz na ten blog, wyłącznie z szacunku dla Pana dokonań pedagogicznych.
Szybko przekonałem się, że wraz z upływem czasu w tym systemie dusznej atmosfery pokoi gogicznych i dla Pana bliższa ciału spódnica, niż rzeczowe i rzetelne prowadzenie bloga, o czym świadczą Pana obecne, niesmaczne i zdumiewające (jak strawa na brudnym obrusie) insynuacje pod moim adresem.
Cieszy, że chociaż poza szkołą ma Pan poczucie sukcesu, szkoda, że istotnie Pana wpisy regularnie ostatnio zawierają treści świadczące o sprzeniewierzeniu się zasadom i regułom zawodowym.
I do tych treści wyłącznie się odnoszę i będę to robił adekwatnie do ich przesłania oraz w formie, jaką Pan sam na blogu sankcjonuje dla swoich kolegów (???) po fachu.
Oczywiście, pomijając, jak dotąd, w formie to, do czego oni i one są zdolni, a czego żadna edukacja, z wyjątkiem Belferbloga, nie toleruje.
Pan zdecyduje czy, jak po wizycie branżowych gości, nadal chce Pan liczyć łyżki z zastawy i obrusy, czy też skorzystać z tego, co po wieloletniej obfitej karcianej uczcie w pokoju gogicznym widać jedynie oczyma gości z innego świata.
PS Gazeta Wyborcza publikuje od poniedziałku poradniki n/t wypalenia zawodowego. Będę ciekaw Pana i koleżeństwa przeze mnie opłacanego – komentarzy i wniosków, a zapewniam, że zapoznać się z materiałem GW – warto.
Inaczej naprawdę pozostaną już tylko narcystyczne supozycje co i komu odbiło… 😉
Z uważaniem zasyłam.
@ Dariusz Chętkowski 9 września o godz. 17:53
Gratuluje wyrozumialosci w stosunku do Gekko. Chcialbym tylko zwrocic uwage na to, ze istnieje jednak granica pomiedzy „ostrymi komentarzami”, a chamska dezynwoltura.
Pozdrawiam.
Jestem dość oczytaną osobą, czytam, ba, połykam książki od 6 roku życia. Kocham czytać, choć od wielu lat kompletnie nie mam na to czasu. Mam nadzieję, że się to zmieni. Lektury szkolne czytałam często na rok lub kilka lat wcześniej, niz trzeba było. Nie wiem, jak to jest, że nie przebrnęłam przez dwie książki w życiu, które zaczęłam: „Huragan” Gąsiorowskiego i właśnie „Pan Tadeusz”. No nie szło i już. Czytałam Tragedie, Komedie i Kroniki Szekspira, uwielbiałam bajki La Fontaine’a w dawnych przekładach naszych wybitnych poetów, a tu nie dało się. Inne utwory Mickiewicza poszły gładko. Pozdrawiam!
Pierwszy raz słyszę, że czytanie klasyki jest obciachem. no, ale ja pochodzę z prowincji, a tam, jak to na prowincji, moda dociera z poślizgiem. Na nieczytanie klasyki również.
Co do epopei narodowej i innych ‚wiekopomnych’ dzieł – to nikt inny, tylko nauczyciele potrafili skutecznie zniechęcić do czytania.
Przed laty „Pan Tadeusz” był obowiązkową lekturą klasy siódmej (albo ósmej). Przez miesiąc albo i dłużej wałkowało się historię Horeszków, problemy narodowowyzwoleńcze, duchową przemianę Jacka Soplicy, piękno przyrody, (w młodszych klasach obowiązkowe fragmenty – gra Wojskiego na rogu, chmury), spór o Kusego i Sokoła, wydarzenia narodowe brzmiące w koncercie Jankiela…I bezwzględnie kilka fragmentów na pamięć. I dzieciaki bezmyślnie klepały „Litwo, ojczyzno moja”.
No i „Latarnik” w pakiecie. Tak się zaczytał, że aż zapomniał…
Druga klasa liceum – od początku. Wystarczyło, aby skutecznie na całe lata (albo i raz na zawsze) obrzydzić młodym „Pana Tadeusza”.
Po wielu latach dobrowolnie sięgnęłam po tę, w sumie fascynującą i jedyną w swoim rodzaju lekturę i zrozumiałam, że szkoła pozbawiła mnie przyjemności czytania tego dzieła tak, jak chcę. Podziwiałam język, dowcip, barwne kreowanie postaci, ponadczasowość.
Ale dostrzegłam również wiele odautorskich przekłamań historii, schematyczność głównych bohaterów.
Wówczas to znielubiłam młodą parę bohaterów – głupiutką Zosię, której miejsce było rzeczywiście między drobiem i zagonami kapusty i tępawego Tadzia Soplicę.
Gdyby szkoła pozwoliła uczniom na odrobinę inwencji, samodzielności, własnej oceny bohaterów, nie zmuszała do czytania całości, tylko wybranych fragmentów…
Do pewnych rzeczy (w tym i lektur) trzeba dorosnąć. Szkoła nie powinna zmuszać, ale zachęcić. Na przyszłość. Nie byłoby wówczas obciachem czytanie klasyki i robienie z tego wielkiego kulturalnego wydarzenia, które, podejrzewam, zda się psom na buty…
@Gekko
9 września o godz. 23:46
„Mniej zabawne jest, że usiłuje mnie Pan wrobić we współudział w drastycznym i nawykowym łamaniu przez Pana regulaminu tego bloga (nie mówiąc o jakiejkolwiek kulturze publicystycznej czy deontologii), łącząc mnie z nieusuwanymi przez Pana (a wskazywanymi wielokrotnie przeze mnie) wulgarnymi, chamskimi i obraźliwymi inwektywami kierowanymi tu przez belfrów wobec władz, organów Państwa, osób, rodziców, uczniów ? i wszystkich, nie zblatowanych etatem belferskim z pieniędzy podatnika.”
Niejaki @ rafał z e swymi znajomymi nauczycielami poczuli się zniechęceni do blogowej lektury z powodu rzekomych wulgaryzmów we wpisach nie nauczycieli.
Pragnę zatem przypomnieć wszystkim święcie oburzonym, że najwięcej ‚subtelnych’ wpisów pochodzi od ‚subtelnych’ pedagogów, którzy na niewinne słowo ‚d..a’, reagują alergicznie i dostają gęsiej skórki ze zgorszenia.
Nie mam ochoty na wyszukiwanie cennych cytatów, ale jak zajdzie taka potrzeba, to może i poszukam.
A wówczas @rafał i jego grzeczni znajomi trochę mogą się zdziwić.
Ataki na @Gekko i kilku innych forumowiczów bywają niewyszukane. Oberwało się i mnie – no bo jak emerytowana sekretarka (czyli szkolny untermensch od parzenia kawy i przekładania papierów) może mieć własne zdanie na temat umysłowego i merytorycznego poziomu oświatowych nadludzi.
Ot, zwyczajne myślenie stereotypami. I takie też szkolne nauczanie.
Niestety, zwykle to właśnie nauczycielskim wpisom brakuje konkretnych argumentów, sprowadzają się do bezsensownego odbijania piłeczki.
Po wieloletniej bezpośredniej obserwacji tego specyficznego środowiska, śmiem podejrzewać, że zdecydowanej większości pedagogów obca jest elementarna znajomość prawa oświatowego i jakiegokolwiek innego prawa.
Na forum króluje małostkowość i prymitywne infantylne czepialstwo.
P.S. Może ktoś z nauczycieli to przeczyta i przemyśli. Polecam:
„Kultura pedagogiczna wyraża się w przestrzeganiu zasad sprawnej organizacji pracy sformułowanych w pedagogice, psychologii i teorii organizacji. Prezentuje ona również określony poziom stosunków międzyludzkich, stan rozwoju intelektualnego i moralnego oraz dążność do kierowania swoim rozwojem zawodowym.”
http://www.wladislavia.pl/publikacje/kultura_ped_etyka_nau.htm
@manjaa
10 września o godz. 7:12
„Jestem dość oczytaną osobą, czytam, ba, połykam książki od 6 roku życia. Kocham czytać, choć od wielu lat kompletnie nie mam na to czasu. Mam nadzieję, że się to zmieni. Lektury szkolne czytałam często na rok lub kilka lat wcześniej, niz trzeba było.”
Zabawny wpis. Taki na poziomie egzaltowanej gimnazjalistki…Chociaż, jak wynika z kontekstu, autorka gimnazjalistką raczej dawno być przestała…
W sumie ciekawy przypadek super czytelniczki.
Szczególnie zainteresowało mnie to czytanie lektur szkolnych z kilkuletnim wyprzedzeniem… Wyobrażam to sobie tak – dziecko, a następnie już panienka najpierw uważnie studiuje program nauczania języka polskiego, wybiera lektury i pochłania je zachłannie (ba, nawet połyka, jak sama twierdzi), albowiem, jak wszem i wobec wiadomo, lektury szkolne najciekawsze są.
” O krasnoludkach i sierotce Marysi”, „Janko Muzykant”, „Łysek z pokładu Idy”. Następnie poważna i obszerna literatura – „Placówka”, „Trylogia”, „Dziady cz. III”, „Noce i dnie”…
I to wszystko w początkowych klasach podstawówki!
Gratulacje. Tylko „Pana Tadeusza” żal…
***
Jestem z pokolenia, któremu wczesne dzieciństwo upłynęło bez telewizora, za to pod znakiem wczesnej umiejętności czytania. Czytało się wszystko, co wpadło w ręce. W dziecięce też. Często bez zrozumienia, ale dla samej przyjemności czytania.
Niestety, ku wielkiemu zmartwieniu rodziców, nie zawsze były to lektury obowiązkowe. Te czytałam, owszem (wszak pilną byłam uczennicą), ale bez entuzjazmu.
Za to moi młodsi zbuntowani bracia mieli w szkole spore kłopoty z powodu nieczytania lektur obowiązkowych. I obniżone zachowanie za niekorzystanie ze szkolnej biblioteki. Zaniżali klasową statystykę czytelnictwa.
Nie przeszkodziło im to w ukończeniu przed laty solidnych humanistycznych studiów.
A propos bibliotecznego czytelnictwa w szkole – chyba niewiele się zmieniło. Ani paniom wychowawczyniom, ani polonistkom nijak nie mogłam wytłumaczyć, że moje dzieci nie muszą korzystać ze szkolnej biblioteki (kiepsko zresztą zaopatrzonej), bo potrzebne książki mają w domu.
Panie kazały wypożyczać i już. Można było rano wypożyczyć, a po lekcjach odnieść. Ważna była statystyka. Rekordziści ‚czytali’ i po kilkadziesiąt książek w półroczu. Wychodziło po dwie dziennie.
Najciekawsze były nagrody za czytelnictwo na koniec roku – dostawali je ci, co wypożyczyli najwięcej książek. Z akcentem na ‚wypożyczyli’. Najczęściej bywali to uczniowie, którzy w realu nic nie przeczytali, ale codziennie biegali do biblioteki po nową książkę.
Dyrekcja, wychowawcy i nauczyciele bez zmrużenia oka akceptowali to jawne czytelnicze oszustwo, a nawet do niego podżegali.
W końcu – jaki to problem??? Grunt, że w sprawozdaniu dobrze wygląda.
Tak to ze szkolnym przymusowym czytelnictwem bywało (a może i bywa?)
Erato
Polecam parkera piszącego ostatnio, że szkoła jest ch…owa, nie mówiąc już o osobniku o wielu twarzach i nickach ps.aktualne „gekko”…;-)
Dlaczego u nas obowiązuje hasło „wszystko źle”. Fajnie, że powstała taka inicjatywa, szkoda, że nie została podchwycona przez ludzi kultury. Przecież można czytać innych autorów, fragmenty książek, itd. To nic nie kosztuje ale też się na tym nie zarabia, może dlatego. Ludzie są razem, słuchają, nie ma sporów, żali i pretensji do siebie.
W ubiegłym roku na Kongresie Kobiet Pani Janda czytała fragmenty chyba dziennika Marii Skłodowskiej-Curie. Pełna sala słuchała w kompletnej ciszy i skupieniu fragmenty z życia uczonej, miało być krócej ale sala chciała więcej. Pani Janda powinna to pamiętać.
@ Werbalista
10 września o godz. 0:25
– – –
Czy „dezynwoltura” to jeden z lansowanych przez Ciebie „znaków diakretycznych”, ponieważ na naukę i zastosowanie reguł języka i znaczenia słów, jak stwierdziłeś „szkoda ci czasu”?
Pozwolę sobie ponownie więc zdezawuować Twoją ignorancką arogancję, jako jedyny powód mściwych donosów na mnie.
Btw, jeśli mylę się, co do Twego belferstwa, to pozostaje tylko pożałowanie nad Twą kondycją osobistą, a nie (i na szczęście) zawodową. Czego wyrazem jest nazywanie „chamstwem” wykazania Twojej ignorancji, którą usiłowałeś pouczać innych.
– – –
@ erato
„Na forum króluje małostkowość i prymitywne infantylne czepialstwo.”
Z czego przykładem polemizuję powyżej.
Niestety, nic dodać, nic ująć. Przyznam, że zasiadłem ongi do belferbloga licząc (naiwnie i infantylnie) że tutaj akurat takie postawy są piętnowane i wycinane.
Nic bardziej mylnego, jak się okazało, pod warunkiem, że bluzgi są kierowane w jedynie słuszną stronę.
Obawiam się, erato, że polskie belferstwo publiczne zaszczute jest istotnie przez otaczające je untermenschen, usiłujące otworzyć choćby lufcik w tym zatęchłym sitwiarskim pieczeniarstwie pokojów gogicznych na koszt społeczeństwa 😉
Tym bardziej dziękuję, że wpuszczających lufcikiem powiew „zwycięskiej prawdy” w to beztlenowe środowisko bytowe, jest więcej, niż jeden gekkon, sekretarka (o Boże!) i jajcarska belferka Jola (szacun!) 🙂
Pozdrawiam, zanim Gajowy Marucha-Rostowski i tak sam to etatciarstwo przegoni, robiąc (nolens volens) miejsce nauczycielom 🙂 🙂 🙂
PS
A bezprzykładne kalanie belferskiego bloga przez przypadkowe społeczeństwo powinno stanąć, jako postulat do likwidacji, na obradach ZNP, przynajmniej Oddziału Łódzkiego!!!
@Zosia
10 września o godz. 12:46
„Erato
Polecam parkera piszącego ostatnio, że szkoła jest ch?owa, nie mówiąc już o osobniku o wielu twarzach i nickach ps.aktualne ?gekko??;-)”
Dziękuję, @Zosiu. Akurat tych klasyków czytuję z niemałą przyjemnością.
U mnie wyszło komicznie bo sama sięgnęłam po latach ponownie po Pana Tadeusza na kilka dni przed ta akcją , myślę ze takie akcje są bardzo potrzebne i dobre bo pokazują ze łączy nas również coś tak ulotnego jak poezja i to bardzo piękna poezja, poprzednie lata to był maraton publicznej haniebnej kłótni o pietruszkę , o to aby utorować powrót do władzy jakiemuś patałachowi ,który ani po polsku nie potrafi myśleć ani mówić a z działaniem ma takie problemy że zagraża porządkowi publicznemu , wydaje mi się że istnieje potrzeba i to pilna udostępniania sceny publicznej sprawom ważnym, poważnym ,także pięknym po to aby odreagować hańbę narodowej kłótni na żałosnym poziomie
Co do akcji czytelniczych typu „Cała Polska czyta dzieciom”, czy wielkie czytanie „Pana Tadeusza” – no cóż, śmieszą mnie te spędy radosne.
Nigdy nie lubiłam, jak ktoś czytał na głos, nie potrafiłam się skupić. Jako, że bardzo wcześnie nauczyłam się czytać ‚oczami’ czyli bez mamrotania pod nosem, wkurzało mnie wszelkie głośne czytanie, szczególnie nieudolne albo zdrowo przeaktorzone.
Chętnie natomiast słuchałam radiowych powieści w odcinkach i z przyjemnością oglądałam telewizyjnego „Pana Tadeusza” (1970) z cudowną narracją Hanuszkiewicza, z Hrabią – Zapasiewiczem i niezapomnianym Kazimierzem Wichniarzem w roli Sędziego.
A to wielkie czytanie to taki sobie kiepski teatr uliczny dla ubogich (duchem) – coś na wzór bicia rekordów Guinessa na najdłuższą kiełbasę.
@Joanna Kopytowska
10 września o godz. 17:55 pisze:
„(…) myślę ze takie akcje są bardzo potrzebne i dobre bo pokazują ze łączy nas również coś tak ulotnego jak poezja i to bardzo piękna poezja…”
*******
„Pan Tadeusz” to chyba raczej nie poezja, tylko utwór epicki z elementami lirycznymi pisany wierszem, o którym to Norwid pisał w liście do Kraszewskiego (1866 r):
„Zapewne, że ukochany Ojczysty P o e m a t N a r o d o w y „Pan Tadeusz” to jest poemat n a r o d o w y, w którym jedyna figura serio jest Żyd… Zresztą: awanturniki, safanduły, facecjonisci, gawędziarze i kobiet narodowych dwie:
1. jedna – Telimena: metresa moskiewska,
2. druga – Zosia: pensjonarka”.
***
A to opinia Zygmunta Kaczkowskiego ( „Mój pamiętnik z lat 1833-43” (1899), pisarza niesłusznie zapomnianego, którego mocno ukrzywdził nasz kolejny pisarz narodowy Sienkiewicz (i ma to związek z „Panem Tadeuszem”):
„”Pan Tadeusz” nie był uważany za takie arcydzieło bez skazy jak dzisiaj, owszem, ulegał wielorakiej krytyce. Zarzucano mu nijakość głównego bohatera i uważano z nieukontentowaniem, że Mickiewicz w nim nawet przeciętny poziom ówczesnej młodzieży obniżył.
Zarzucano brak kobiet; uważano, że Jacek Soplica mógł był jaką polityczną zbrodnię popełnić, a nie koniecznie proste morderstwo; uważano, że zaściankowa szlachta jest skarykaturowana; podnoszono z przekąsem, że chłopom w tym poemacie tylko z łaski pańskiej dzieje się dobrze.
.
Wielbiciele klasycyzmu byli zdania, że ten poemat ściąga poezję epicką na poziom tak niski, że na tym cierpi jej godność; a demokraci uważali, że jest on apoteozą szlachetczyzny i społecznego zastoju.”
( „Mój pamiętnik z lat 1833-43” (1899)
***
A tu taka ciekawostka:
„Jedną z lektur poznawanych w gimnazjum jest „Latarnik” Henryka Sienkiewicza. Jego bohater, Skawiński, stracił posadę latarnika, gdyż
zaczytał się w epopei A. Mickiewicza „Pan Tadeusz”. Jednak prawdziwy człowiek, którego historia zainspirowała Sienkiewicza, czytał powieść
zupełnie innego autora…”
Co to była za powieść i dlaczego Sienkiewicz popełnił kolejne literackie oszustwo – po linkiem:
http://tergim.republika.pl/czulnia/kaczkowski.htm
wicza, czytał powieść zupełnie innego autora.
Przepraszam za zdublowany pod linkiem fragment cytatu.
gekko, parker, erato…
Kiedy się gra trzech bohaterów w spektaklu, trzeba unikać zwrotów, fraz i wyrażeń charakterystycznych dla jednego z nich i nie powtarzać ich odgrywając innych. Zabieg artystyczny ciekawy, wykonanie hm…akademickie?
A kto z Państwa wie, jakie dwa dość poważne błędy znaleźć można w „Panu Tadeuszu”? Podpowiem, że chodzi o drzewa i odległość zamku Horeszków od dworku w Soplicowie 😀
@Gekko
9 września o godz. 23:46
„?Mniej zabawne jest, że usiłuje mnie Pan wrobić we współudział w drastycznym i nawykowym łamaniu przez Pana regulaminu tego bloga (nie mówiąc o jakiejkolwiek kulturze publicystycznej czy deontologii), łącząc mnie z nieusuwanymi przez Pana (a wskazywanymi wielokrotnie przeze mnie) wulgarnymi, chamskimi i obraźliwymi inwektywami kierowanymi tu przez belfrów wobec władz, organów Państwa, osób, rodziców, uczniów ? i wszystkich, nie zblatowanych etatem belferskim z pieniędzy podatnika.?”
„A tymczasem, opłacane publicznie ?sk..syny? w szkole nic z tą krainą nie robią, poza oczekiwaniem na transmisję lektur w tivi na tablecie i grą w karty??? to też „gekko””
Errata daj spokój, ależ się rozgadałaś.
Zważ, Erato,
że różnie wielcy i mali o „Panu Tadeuszu” pisali…
Taki Słowacki na przykład wydaje sąd kąśliwy niczym, nie przymierzając, gekko: „Cały ?Tadeusz? jest ubóstwieniem wieprzowatości życia wiejskiego ? jest tam śmiech z pojedynku na szpady, a zupełne ubóstwienie tego, który kijem swojej obrazy poszukuje” (notatki w „Raptularzu” 1845).
Godna uwagi jest reakcja Zygmunta Krasińskiego, który w liście do ojca napisał: „Niech Papa przeczyta co prędzej „Pana Tadeusza” Mickiewicza. To jedyne dzieło w swoim rodzaju ? lepsze od ?Monachomachii?, komiczne, pełne życia narodowego polskiego, dzieło polskie całą gębą, narodowe, wiejskie, szlacheckie ? „Don Kiszot” polski ? dowód nieodbyty wielkiego geniuszu. Wszystko tam się znajdzie: wady i zalety Polski, natura polska, uczucia nasze wzniosłe i śmieszności bez liku ? rewolucje nasze, sejmiki, szlachta stara i młode generacje, jakobiny i doktrynery ? wszystko, wszystko z taką prawdą oddane, z taką prostotą, że aż strach bierze” (1834).
Wyznam, że na genialne połączenie prawdy i prostoty mnie również „strach bierze”. I nie mam ochoty roztrząsać, czy Krasiński miał na myśli estetyczny wstrząs, czy raczej egzystencjalny lęk, czy inny rodzaj strachu. Wyraził swoje uczucia. Po prostu.
PS:
Tropienie literackich oszustw ani wdzięku, ani urody nie przydaje.
Jeszcze do Erraty; „Nie sądź a nie będziesz sądzona”.
@ Gekko 10 września o godz. 13:50
Nie miejsce tu na wymiane ciosow, wiec chcialem Ci tylko zwrocic uwage na fakt, ze nazywanie kogos „idiota”, „ignorantem” w odpowiedzi na komentarz o ogolnym charakterze i nie skierowany przeciw komukolwiek, to jednak chamstwo. Bez wzgledu jakie masz zdanie na temat mojego intelektu, to dalej mozna zachowac cywilizowana forme dyskusji. Podobnie jak wypowiadanie sie o moim komentarzu „kit… byle poszedl w siec”. Przekrecanie slow swojego interlokutora tez nie jest przyjeta forma dyskusji.
Przekrecanie faktow – jeszcze gorsze. „Msciwe donosy” – gdziez tu donos, w dodatku „msciwy”. Opublikowalem moj komentarz na forum, wiec o donosie nie moze byc mowy. „Msciwy” na pewno tez nie byl, bo wyrazil tylko moja opinie o tonie Twoich wypowiedzi.
Bardzo bym sobie zyczyl, abys ograniczyl swoje wypowiedzi do kwestii merytorycznych i oszczedzil sobie wyrazania opinii o charakterze, intelekcie i innych cechach osobistych komentatorow. W dyskusji nie sa one istotne. Jesli nie podoba Ci sie ton wypowiedzi ktoregos z uczestnikow, to po prostu – nie komentuj. Zachowaj to dla siebie. Tak przynajmniej mnie uczono, ze w dyskusji najbardziej traci ten, kto musi sie uciec do argumentow „ad personam”, bo znaczy, ze nie ma nic do powiedzenia „ad rem”.
Pozdrawiam, nie zywiac urazy.
@konie kaliguli
10 września o godz. 20:22
„gekko, parker, erato?
Kiedy się gra trzech bohaterów w spektaklu, trzeba unikać zwrotów, fraz i wyrażeń charakterystycznych dla jednego z nich i nie powtarzać ich odgrywając innych. Zabieg artystyczny ciekawy, wykonanie hm?akademickie?”
Pogratulować spostrzegawczości. W sumie nawet fajnie sobie poczytać teorie spiskowe…
***
Styl @Gekko – jedyny w swoim rodzaju i absolutnie nie do podrobienia
@parker – żywiołowy, młodzieńczy i nieco chaotyczny
Ja z kolei – no cóż jestem raczej jedynie w miarę poprawna stylistycznie, nudna i raczej zachowawcza.
A w sumie to mogę być i @Gekko, i @parkerem. Nawet to mi się podoba. Tylko nie wiem, co oni na to…
A moze tak Powszexhny Dzien Tabliczki Mnozenia?
@Cha, cha!
10 września o godz. 21:35
„Tropienie literackich oszustw ani wdzięku, ani urody nie przydaje.”
Pozwolisz, że nie zgodzę się z Tobą. Wystarczająco Sienkiewicz napsuł nam historii, żeby jej teraz nie prostować. A Mickiewicz? No cóż, płaczliwa historyjka ‚pułkownika’ Emilii Plater, ‚bohaterska’ śmierć Ordona… To mamy o tym nie mówić?
@zet
10 września o godz. 21:32
„Errata daj spokój, ależ się rozgadałaś.”
Nadrabiam zaległości, ale w sumie to czytać nie musisz. Przewijaj.
W trójcy jedyni prawdziwi jak to kiedyś co tydzień słyszałem pod przymusem.
Erato
Każdy styl jest do podrobienia, a najłatwiej podrabia się styl charakterystyczny, zwłaszcza gdy ma się do dyspozycji obszerny materiał porównawczy. Dlatego zrobić parkera, gekko, „zrobić małpę, zrobić świnię”, jak śpiewał Jan Kobuszewski nie jest trudno. Już przy Erato trzeba by się trochę bardziej wysilić. Spisek na blogu dra Chętkowskiego? Nie dostrzegam, ale niektórzy mogą widzieć potrójnie. Zaobserwowanie analogii to jeszcze nie postulat homologii.
płaczliwa historyjka ?pułkownika? Emilii Plater, ?bohaterska? śmierć Ordona?
Historii raczej nie należy się z literatury pięknej uczyć 🙂
Co zresztą zauważył jeden z moich uczniów (podstawówka) przy okazji Giertychowego wykładu, że historia o smoku wawelskim to dowód na to, iż dinozaury żyły współcześnie z ludźmi. Młodzieniec powiedział tonem pełnym, słusznej (moim zdaniem) wyższości „To on nie wie, że w legendzie są wydarzenia fantastyczne, ale głupek”.
A Ordon i Plater w wersji AM chwytają za serce bardziej niż prawda, czysta prawda, co to bez czystej ciężkostrawna…
@ Erato
10 września o godz. 23:31
– – –
Ja tylko tak nieśmiało dodam, z zajęć na studiach, że rozmowa z paranoikiem pogłębia tylko psychozę… 🙂 🙂
Zwłaszcza, jeśli ten słyszy głosy trójcy… o ile nie jest to jego zawodem.
A zresztą kto wie – ilu katechetów się tu obnaża?
(Jeśli ktoś wie, niech doniesie o tym do właściwego gabinetu, urlop dla poratowania – pewny!).
Pozdrawiam 🙂
@ Werbalista
10 września o godz. 22:17
– – –
Wybacz, Kotku, ale masz po prostu urojenia ksobne, i prześladują Cię widoki w lustrze cudzych tekstów.
Za to obraz swój ignoranckiego zadufania malujesz wpisami w relacji 1:1.
Nie licz na dalsze darmowe porady na blogu, zaszkodziły już nawet za kałużę i mu nawróciło, tupotem końskich mew (czy much?) 🙂
PS Tak, tym razem jest to do Ciebie, ponieważ ujawniłeś publicznie swe napastliwe objawy jak sądzę z własnej nieprzymuszonej woli.
Powodzenia w postępach życzę!
@ zet
10 września o godz. 21:32
– – –
Ładnie to zet takie kłamstewka oczerniające w sieci sadzić? Czy nie za szybko z
Manipulując cytatem, w którym używam w ich krytyce słów skierowanych właśnie przez belfra do polityków?
Już widzę, jak wycinasz w pracy litery z gazet z donosami na koleżeństwo, hihi 🙂
Tyle że litery się bronić przed ich plugawieniem bronić nie mogą, a dzieci, rodzice i nawet Gekko – i owszem.
Nawet przed żałosnymi kłamstewkami upokorzonej Twoją obecnością profesji belferskiej.
Hihi! 🙂 🙂 🙂
@chyba ja
12 września o godz. 21:38
„Ordon i Plater w wersji AM chwytają za serce bardziej niż prawda, czysta prawda, co to bez czystej ciężkostrawna?”
A mnie jakoś nie uwiodła ‚dziewica – bohater’:
„Znany wszystkim wizerunek Emilii jako młodziutkiej dziewczyny, smukłej, o niewinnym spojrzeniu i słodkim profilu, z rozwianymi włosami – nie ma nic, albo niewiele wspólnego z jej rzeczywistym wyglądem…
„Niskiej urody, blada, niepiękna (…) niesilnej budowy; była poważną, bardziej surową, niż ujmującą w obejściu się, mało mówiąca i spojrzeniem nakazująca dla siebie należne względy i przyzwoitość” – tak ją opisywał w pamiętnikach Ignacy Domeyko…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Emilia_Plater
Tak już mam od dziecka, że wolę brzydką prawdę od łzawych historyjek.
Nawet w młodości durnej i chmurnej nie wzruszyła mnie bajeczka o bohaterskiej Emilce – dziewicy. Naraziłam się tym swej pani polonistce, kobiecie egzaltowanej; całą staropanieńską duszą i czystym sercem bezwarunkowo oddanej rodzimym romantykom.
No, cóż… Każdy ma swych ulubionych bohaterów lektur…
Zawsze wolałam krwistą Balladynę od zakłamanej i przesłodkiej Aliny i dziwiłam się Helenie, że wyrzekła się ognistej miłości cudnego watażki Bohuna na rzecz bogoojczyźnianego nudziarza Skrzetuskiego…