Urlopy i zwolnienia

Sporów o Kartę Nauczyciela ciąg dalszy. Dzisiaj przedstawiciele MEN, samorządowcy i związkowcy dyskutują o nauczycielskich urlopach na poratowanie zdrowia (zob. info).

Mówi się potocznie, że nauczyciel poszedł sobie na urlop albo wziął zwolnienie lekarskie. Język jednak przekłamuje rzeczywistość. Mówi się także, że słońce wschodzi i zachodzi, a przecież ono w ogóle nie chodzi. Przynajmniej od czasu, kiedy Kopernik je wstrzymał. Mowę od stanu faktycznego dzieli często przepaść. Tak samo jest z urlopami czy zwolnieniami. O urlopie nie decyduje nauczyciel, lecz lekarz – to on bowiem jest uprawniony do wystawiania zwolnień i skierowań. Nauczyciel żadnych zwolnień czy urlopów sobie nie bierze, bo niby skąd.

Właściciel prowadzący firmę żali się, że część jego pracowników „wzięła sobie zwolnienia lekarskie”, ponieważ zaczęły się żniwa. Może tak to wygląda w języku, ale w rzeczywistości żadnych zwolnień się nie bierze, to przecież nie ulotki reklamowe rozrzucane przed gabinetem lekarskim. Zwolnień się nie bierze, tylko otrzymuje się je w uzasadnionych przypadkach. Decyduje lekarz na podstawie stanu zdrowia pacjenta. Co mają do tego żniwa?

Samorządowcy chcą, aby na urlop zdrowotny nie kierował nauczycieli lekarz rodzinny. Co to oznacza? Mam wrażenie, że samorządowcy sugerują, iż lekarz rodzinny nie zna się na medycynie i traktuje zdrowych nauczycieli jak chorych. Dlaczego lekarz to robi?

Jakiś czas temu zostałem pisemnie wezwany do lekarza na badanie serca (akcja dla 40-latków). Podczas badania twierdziłem uparcie, że jestem zdrowy jak ryba. Jednak lekarz zapewnił mnie, że znajduję się w grupie ryzyka. Po pierwsze, skończyłem 40 lat, po drugie, jestem mężczyzną, po trzecie, mój ojciec miał zawał. Czyli trzeba uważać. Dlaczego lekarz tak mnie potraktował? Czyżby nie znał się na medycynie?

Odsunięcie lekarza rodzinnego od urlopów na poratowanie zdrowia ma przynieść znaczne oszczędności finansowe. Samorządowcy chcą więc rzucić nauczycielom takie kłody pod nogi, aby nikt nie miał prawa do urlopów. Podobnie można by postąpić ze zwolnieniami lekarskimi. Niech o stanie zdrowia nie decyduje lekarz, tylko komisja złożona z dyrektora szkoły, wójta i sierżanta. Okaże się wtedy, że jesteśmy najzdrowszym narodem świata, a wszelkie choroby i niedyspozycje to zwykłe fanaberie.