Szkoła do luftu, czyli komu dać w mordę

„Dziennik Gazeta Prawna” wali w edukację każdego dnia. 13 grudnia zaatakowane zostały przedszkola (Nie uczą, a jedynie przechowują nasze dzieci), wczoraj szkoła podstawowa (Nie uczy myśleć, w ogóle uczy niewiele), a dzisiaj gimnazjum (Wszystko idzie źle, jest agresja i niski poziom nauczania). Spodziewam się, że jutro dostanie się liceom, a w najbliższym czasie uczelniom. Wszędzie bowiem jest do dupy.

Tego typu artykuły wywołują niepokój moralny i skłaniają do poszukiwania winnych. Zgadzamy się, że to wszystko prawda, jednak nie my się do tego przyczyniliśmy. Nie my jako decydenci oświatowi, politycy, urzędnicy itd., nie my jak związkowcy, nie my jako wykładowcy, nie my jako nauczyciele, nie my jako rodzice, nie my jako uczniowie. To nie ja, Chętkowski, jestem winny, ale zła młodzież, fatalni rodzice, upierdliwy dyrektor, księgowa, sekretarka i pies sąsiada. Wiadomo, cała reszta odpowiada za to, że jest źle.

Walenie w edukację każdego dnia daje taki efekt, że ludzie się zgadzają (tak, tak, wszędzie jest złodziejstwo, kurestwo i chamstwo), ale wcale nie czują się winni. Zbyt radykalna krytyka wywołuje w człowieku pustkę. Zamiast wyrzutu sumienia pojawia się pragnienie, aby dać komuś w mordę. Kto wie, może dzisiaj w szkole ktoś da w mordę mnie, a może ja będę pierwszy. Zresztą co to da? Dopóki przez oświatę nie przetoczy się trąba powietrzna, nie poczuję ulgi. I chyba o to właśnie chodzi autorom tych tekstów: gwałtu, rety, koniec świata, trzeba burzyć i niszczyć, dopóki jest co.