Zawodówki w ogólniakach

Do zawodówek nikt się nie pali, chyba że zawodówka jest w ogólniaku. Licea ogólnokształcące wykorzystują powrót zainteresowania szkolnictwem zawodowym i otwierają klasy ukierunkowane na określone profesje. Te cieszą się dużym powodzeniem.

W moim liceum są dwie klasy ogólnokształcące, tj. biologiczno-chemiczna i matematyczno-fizyczna, oraz aż cztery klasy „zawodowokształcące”, tj. dziennikarska, ekonomiczna, europejska i prawnicza (zobacz info o rekrutacji). Chociaż wszystkie cieszą się powodzeniem, to prawdziwe tłumy chcą podjąć naukę w klasach „zawodowokształcących”.

Żadna z tych klas nie przygotowuje do zawodu, który widnieje w ich nazwach. Tak naprawdę są to klasy ogólnokształcące plus coś ekstra. I właśnie to „ekstra” jest najważniejsze.

Niedawno rozmawiałem z osobą, która dopiero po studiach odkryła, że wybrała zły kierunek. Teraz wie, że powinna studiować prawo. Dlaczego tego nie zrobiła? Twierdzi, że kierowała się tym, co było w ogólniaku, a w ogólniaku nie było prawa, tylko język polski (inspiruje do studiowania polonistyki), języki obce (inspirują do studiowania filologii obcych) itd. Matematyka zachęca do matematyki, biologia do biologii, geografia do geografii. Jeśli więc rodzina nie zainspiruje do prawa, medycyny czy innego zawodu, to w szkole można zostać pobudzonym najwyżej do studiowania filologii, matematyki czy geografii. Dlatego w ogólniaku potrzebne jest kształcenie zawodowe, inaczej będziemy mieli stada filologów, matematyków i geografów.

W mojej szkole klasy prawnicze mają lekcje prawa (w ramach koła zainteresowań oraz jako goście na Wydziale Prawa UŁ i obserwatorzy w sądzie), kontaktują się ze studentami prawa, wykładowcami. Klasy dziennikarskie mają warsztaty dziennikarskie i kontakt z dziennikarzami. Tak samo uczniowie klas europejskich (wyjazdy do Parlamentu Europejskiego, wymiany ze szkołami partnerskimi itd.) czy ekonomicznych (kontakt z biznesem). Zawodu wprawdzie uczniowie nie zdobędą, ale przynajmniej zostaną zainspirowani do podjęcia studiów zawodowych, a nie przedmiotowych. To duża różnica.

Wydaje mi się, że zmierzamy do przekształcenia ogólniaków w szkoły z zawodem w tle. Niech uczniowie mają szansę w jakimś stopniu pojąć, czym są określone profesje. Poza tym „zawodowokształcąca” klasa, np. prawnicza czy dziennikarska, to brzmi dumnie. W każdym razie o wiele lepiej niż humanistyczna albo „A” czy „B”.