Poglądy nauczycieli na rok 2011

Miałem ostatnio okazję wymienić się poglądami ze znajomymi nauczycielami na temat pracy. Nie będę wskazywał, które wypowiedzi są moje, a które znajomych. Nie to jest ważne, kto mówił, liczy się sama treść wypowiedzi. Zapewniam, że nadawaliśmy na tych samych falach, dlatego było miło.

Przede wszystkim zgodziliśmy się, że wiele rzeczy, do których wtrąca się dyrektor szkoły, to nasza osobista sprawa. Na przykład punktualne rozpoczynanie lekcji. Co złego jest w tym, że nauczyciel przyjdzie do klasy pięć minut po dzwonku albo nawet dziesięć? Szef niepotrzebnie się wścieka, a to przecież nie jego sprawa, tylko nasza. Jak nauczyciel się spóźni, to ma mniej czasu na realizację tematu, więc musi się sprężać. Co ja będę tłumaczył taką oczywistość? Spóźnianie jest moją osobistą sprawą, a dyrektor tylko się wygłupia, gdy chce mnie z tego rozliczać.

Ale to nie wszystko. Co złego się stanie, jeśli jedną czy dwie lekcje w miesiącu przebimbam? To znaczy nie przebimbam dosłownie, raczej pozwolę, aby uczniowie nic nie robili. Natomiast ja po prostu wypełnię w tym czasie dziennik albo obliczę frekwencję. Naprawdę prowadzenie lekcji powinno być osobistą sprawą nauczycieli. Przecież jak zmarnotrawię kilka godzin, to później będę musiał się sprężać, aby zdążyć z materiałem. Nie ma nic złego w tym, że paru lekcji się nie poprowadzi, gdy pozostałe trzeba będzie prowadzić z podwójnym zacięciem.

Jeśli ktoś po przeczytaniu powyższych słów uważa, że nauczyciele to wyjątkowe lenie i obiboki, niech najpierw zastanowi się nad sobą (jeśli jest uczniem) albo nad swoimi dziećmi (jeśli jest rodzicem). Otóż postawa, że wypełnianie bądź lekceważenie obowiązków to osobista sprawa, przyjęła się nieomal powszechnie w społeczeństwie. Rodzice dziś powszechnie uważają, że samowolne opuszczanie lekcji przez dziecko to jego osobista sprawa. Nie ma nic złego w wagarach, w nieposłuszeństwie wobec nauczycieli, w kombinowaniu i cwaniactwie, w uchylaniu się od obowiązków, w oszukiwaniu, ściąganiu i plagiatowaniu. Skoro coraz więcej ludzi uważa, że uczciwość, praworządność i przykładanie się do obowiązków to ich osobista sprawa i nikomu, także zwierzchnikowi, nic do tego, to dlaczego nauczyciele mają być inni? Czy my jesteśmy z kosmosu?

Obiecuję, że w roku 2011 będę robił, co zechcę. Może będę się przykładał do pracy, a może wcale. Nikogo to jednak nie ma prawa interesować, ani uczniów, ani ich rodziców, ani dyrekcji szkoły. To tylko i wyłącznie moja osobista sprawa. Dlaczego wasze zachowanie może być waszą osobistą sprawą, a ja mam być rozliczany ze wszystkiego? Czy ja jestem z innej planety?